[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- wiczy sobie płuca.- Priss nie mogła już tego słuchać.- Niemoja sprawa pytać - powiedziała salowa, podchodząc, żeby wzbić poduszki - alejestem ciekawa, co panią napadło, żeby karmić piersią?- Od-p-porność - wyjąkała Priss, czując, że jej szyja oblewa się rumieńcem.Salowa spojrzała na nią z ciekawością.- Wie pani, to jest jak szczepionka.Dziecko niemoże zachorować na żadną chorobę, którą ja przeszłam, na przykład na świnkę,wietrzna ospę czy odrę.- Ciągle wymyślają coś nowego - salowa pokiwała głową.Nalała świeżej wodydo szklanki Priss.- Ciągle coś wymyślają, prawda? - Priss przytaknęła.- Otworzyćpani radio? Posłucha pani trochę muzyki? Nie będzie go pani słyszała.- Nie, dziękuję, Catherine.- Opowiedzieć pani coś zabawnego?- Nie, dziękuję.- Salowa ociągała się z wyjściem.- No to dobranoc i głowa do góry.Niech pani myśli o dobrych stronach tegokarmienia.Dawniej mówiono, że to rozwija biust.Ta ostatnia uwaga przypadła Priss do gustu, chciała ją jutro powtórzyć matce zirlandzkim akcentem, jeśli potrafi, i nie jąkając się.Musiała też przyznać, że miałaukrytą nadzieję, iż Stephen przyczyni się do powiększenia jej biustu, i doprowadziładoktora Turnera do śmiechu, pytając, czy nie będzie potrzebowała stanika dlakarmiących matek.Humor jej się poprawił - na korytarzu panowała cisza, Stephenzapewne dostał wody, gdy ona rozmawiała z salową.Spokój został zakłócony przez pielęgniarkę oddziałową, pannę Swenson, którakończyła dyżur.Weszła, zamykając za sobą drzwi.- 236 -SR - Chciałam panią uprzedzić - zaczęła - że jutro rano mam zamiar porozmawiaćz doktorem Turnerem.I zaproponować, aby dziecko dostawało butelkę jako pokarmdodatkowy.- Obojętny ton pielęgniarki nie zwiódł Priss.Pokarm dodatkowy - to brzmiało okropnie, jak gdyby pielęgniarka powiedziała: zaproponuję porcję strychniny".Już samo słowo butelka" wzburzyło Priss,niezależnie od dołączonych doń przymiotników.Wsparła się o poduszki,przygotowała do walki.- Wiem, że to będzie dla pani wielka ulga - ciągnęła dalej pielęgniarka, jakgdyby nie zauważyła, jakie wrażenie jej słowa wywarły na Priss.- Rozumiemywszyscy, co pani przeżywa.Jest pani cudowną, wyjątkową pacjentką.Pomimo wstrząsu Priss musiała przyznać, że pielęgniarka, którą zawsze lubiła,mówi z prawdziwym przejęciem.- Ale dlaczego? - wyjąkała w końcu.- Waga.Panna Swenson, osoba trzydziestokilkuletnia, z jasnymi, uczesanymi w kokwłosami, podeszła do łóżka i ujęła dłoń Priss.- Wiem, co pani czuje, droga pani.Rozdarcie.Większość karmiących matekpłacze, gdy jestem zmuszona im powiedzieć, że zalecam dodatkowy pokarm z butelki.Nawet gdy dziecko nie przybiera na wadze, chcą jeszcze próbować.Pani jestwyjątkowo dzielna, że się nie załamuje.- Chce pani powiedzieć, że to się często zdarza?- Niestety.Ale mamy tu kilku młodszych lekarzy, którzy lubią zmuszać dokarmienia piersią, jak długo matki mogą.Nie wszystkie oczywiście godzą się na to.Kobiety ciągle są uprzedzone do karmienia piersią, zwłaszcza, i to panią zdziwi,pacjentki z sali ogólnej.Uważają, że dziecko karmione z butelki należy do wyższychsfer.- To bardzo ciekawe! - wykrzyknęła Priss.- Obserwujemy ten sam stosunek u naszych żydowskich pacjentek wseparatkach.Nawet gdy mają obfity pokarm i doktor zachęca je do karmienia piersią,nie zgadzają się, wydaje im się, że to zwyczaj biedoty.- To bardzo ciekawe - powtórzyła Priss zamyślona.- 237 -SR - Kiedy się jest pielęgniarką, widzi się to i owo.A różnice klasowe sąnaprawdę niezwykłe.Na przykład na oddziale chirurgicznym wszystkie pacjentki iwielu pacjentów z separatek cierpi po operacji na wstrzymanie moczu.Natomiast nasali z samymi Murzynami nie ma ani jednego takiego przypadku.Jest to po prostusprawa skromności, wyższe klasy zostały wychowane, że wstydzą się dolnej częściswego ciała, a po operacji otwarcia brzucha dochodzą do głosu ich zahamowania i niemogą oddać moczu.- Fascynujące - szepnęła Priss.%7łałowała często, że nie studiowała socjologii.Nie chciała jednak dać się odwieść od głównego tematu rozmowy.- Czy kobiety owyższych dochodach mają mniej pokarmu? - spytała, unikając określenia wyższeklasy".Na to obcesowe pytanie pielęgniarka uchyliła się od odpowiedzi, może niechciała przygnębiać Priss oświadczeniem, że jej przypadek jest statystyczniebeznadziejny.Spojrzała na zegarek.- Chcę pani wytłumaczyć, na czym polega dokarmianie butelką.Priss stwierdziła ze zdumieniem, że to zdanie nie brzmi już jak dzwonpogrzebowy.- Ale skoro przybiera tyle, ile trzeba.- upierała się.- Dziecko jest wyjątkowo głodne.Z odżywczego punktu widzenia ma paniwystarczającą ilość pokarmu, ale to mu nie wypełnia żołądka.Proponuję, aby od jutrapo wieczornym karmieniu o szóstej dawać mu niewielką ilość odżywki w butelce.Zauważyłam, że o szóstej wieczór ma pani najmniej pokarmu.O dziesiątej daje mupani tyle, że mu to wystarcza.Z pełnym żołądkiem będzie spał do drugiej i panirównież, biedactwo.Może nawet uda nam się dzięki dokarmianiu butelkąprzyzwyczaić go, zanim pani stąd wyjdzie, żeby spał do szóstej rano i by pani mogłaspokojnie przespać całą noc.Staramy się to robić dla naszych matek przed ich powro-tem do domu, bo gdy noworodek przyzwyczai się do karmienia o drugiej w nocy,matce trudno go od tego odzwyczaić.Noworodek funkcjonuje jak mały zegarek, więcstaramy się go dobrze wyregulować, zanim matka przejmie go od nas.Priss skinęła głową.Jakie to piękne ze strony szpitala przewidywać, co czekamatki w domu.Jeszcze kilka lat temu takie rzeczy nie byłyby możliwe.- 238 -SR - Jeśli dziecko ciągle będzie niespokojne z jedną butelką na dokarmianie -dodała pielęgniarka - będziemy może musiały dać mu więcej.Niektóre dzieci dostająbutelkę po każdym karmieniu piersią.Nie przypuszczam jednak, aby to było potrzebnepani synowi.Może pani mieć obfitszy pokarm, kiedy dziecko będzie spokojniejsze.Po wyjściu pielęgniarki Priss była inną kobietą.Najwspanialsze wydało jej sięto, że w szpitalu panuje duch doświadczenia, gotowość wypróbowania bez uprzedzeńróżnych metod oraz łączenia ich, dopóki nie natrafią na najskuteczniejszą, częstobędącą wynikiem kompromisu, jak Nowy Aad.Priss była przekonana, że pielęgniarkajest demokratką.Bardzo ją cieszyło, że Sloan kształcił się w tym właśnie szpitalu, anie w Columbii czy Prezbiteriańskim.Ten szpital, myślała, dając się cokolwiekponieść fantazji, jest jak nowoczesna fabryka: nie odsyła do domu żadnego dziecka,dopóki nie zacznie prawidłowo funkcjonować, dopóki nie zostanie wypróbowane,sprawdzone i nie będzie dawało gwarancji, że będzie działać bez zakłóceńprzynajmniej przez kilka pierwszych miesięcy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]