[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trudno mi, przyjacielu, powstrzymać się przed wyciągnięciem nie-smacznego wniosku.Czyżby potężnego hrabiego powaliła jakaś dziewczyna?Pomóż mi zrozumieć, przyjacielu, dlaczego żona miałaby strzelać do męża iskakać do morza, by przed nim uciec? - Urwał i wlepił wzrok w Cassie.- Gdy-SRbyś zostawił ją w morzu, z największą przyjemnością bym ją wyłowił i dał dozrozumienia, że zle postąpiła.Cassie wydawało się, że pirat musi słyszeć szalone kołatanie jej serca.Ależ była idiotką! Nie byłoby dla niej ratunku.To hrabia ją ocalił, a nie onajego.- Twoja ofiarność, przyjacielu, zawsze głęboko mnie wzrusza.Ale żonapozostaje zmartwieniem męża.Sam z pewnością masz za dużo kobiet, żebykłopotać się jeszcze moimi błahymi sprawami.- Och, Antonio, ty i ten twój gładki język dyplomaty.Wszystko mówisztak zgrabnie, ale mało z tego wynika.A może nie udało ci się zadowolić an-gielskiej żonki w małżeńskim łożu? Słyszałem, że te wasze angielskie damy sąozięble jak wiatry północy.Ty zaś masz w sobie krew liguryjskich przodków,namiętną i władczą.A może żonka się przestraszyła twojego wielkiego fiuta,co Antonio?- Nie wierzę, by zacisze mojej sypialni mogło tak bardzo interesowaćciebie, który co noc wybierasz spośród najpiękniejszych kobiet.Khar El-Din odchylił głowę i potrząsając grzywą gęstych włosów, za-śmiał się gromko.Pokiwał hrabiemu grubym palcem.- Robię się stary i zmęczony, dogadzając kobietom całe życie.No ale,Antonio, przez pięćdziesiąt lat życia nie dałem się żadnej z nich postrzelić.Po-zwól, że wypytam twoją żonkę, dlaczego tak cię nie cierpi.Cassie poczuła, że spoczęły na niej jego niebieskie świdrujące oczy itrzymała głowę opuszczoną.Spojrzała na jego grubo ciosaną twarz dopiero,kiedy zwrócił się do niej powolną staranną angielszczyzną.- Posłuchaj moich słów, dziewczyno.Twój mąż jest dżentelmenem i dla-tego wymijająco odpowiada na moje pytania.Miałaś odwagę go postrzelić,więc muszę spytać, dlaczego to zrobiłaś.Jeśli życzeniem twoim jest go opu-SRścić, wystarczy mi o tym powiedzieć.Chętnie ci pomogę, moja śliczna.Na-prawdę nie trzeba męża zabijać, wiesz.Cassie zwilżyła suche wargi.Nie patrzyła na hrabiego, bo wiedziała, żeteraz nie może jej pomóc.Spostrzegła, że ze strachu kiwa się do przodu i dotyłu.Przyszedł jej do głowy pewien pomysł.Słabym, miękkim głosem powie-działa:- Mój mąż próbuje mnie tylko chronić, panie.Khar El-Din przysunął się do niej i z błyskiem w oku zapytał:- Chronić cię, moja piękna?- Nie przed tobą, panie, lecz przed.samą sobą.Jej głos miał dziwne, śpiewne brzmienie, które zaniepokoiło pirata.Cassie poczuła na policzku mokry kosmyk włosów.Wystawiła język ipowoli, obsesyjnie lizała włosy, aż zrobiły się sztywne.Wtedy wzięła je do bu-zi i zaczęła żuć.- Tak - powiedziała wreszcie, otwierając szerzej oczy i błądząc nimi bezcelu po kabinie.- Nie chce, żeby inni wiedzieli o.moim szaleństwie.Wielelat temu obiecał, że mnie poślubi.Teraz ratuje mnie przed domem dla obłąka-nych, panie, zabierając mnie z Anglii.Khar El-Din obrócił się gniewnie i wykrzyknął do hrabiego:- Co to za idiotyczny dowcip? Masz mnie za kretyna?Hrabia tylko patrzył na niego znużonym wzrokiem.Cassie objęła się w talii skrzyżowanymi ramionami i zaczęła kołysać sięzamaszyście, nucąc pod nosem kołysankę, którą znała z dzieciństwa.Khar El-Din znowu obrócił się z krzesłem w jej stronę i dostrzegła, że zpowątpiewaniem mruży oczy.- Nie zawsze taka jestem, panie - zapewniła wysokim dziecięcym głosi-kiem.- Nazywali mnie wiedzmą.- Zmarszczyła nosek i parsknęła.- WiedzmąSRo szatańskiej mocy, ponieważ pewien mężczyzna umarł po tym, jak ośmieliłsię mnie dotknąć.Nie wiem na pewno, czy ja to sprawiłam, ale wkrótce potemzakrztusił się winem i umarł.Khar El-Din spojrzał na swój pusty kieliszek po winie i szybko wsadziłgo w rękę Scargillowi.Odsunął się od Cassie, którą teraz uważał za cza-rownicę i wariatkę.Podniósł się gwałtownie i stanął nad hrabią.- Jesteś głupcem, Antonio! - Przeszedł na włoski.- Ty i ten twój angielskihonor! Pozwól mi ją utopić, najpewniej uratuję ci tym życie! Znałem raz takąkobietę, ogarniętą takim samym szaleństwem.Kazałem ją ukamienować, za-nim zabrała się za pożeranie męskich dusz.Wzmagający się ból nie pozwolił hrabiemu na uśmiech.- Nie, przyjacielu.Dzięki ci, ale, jak już mówiłem, ona jest moim zmar-twieniem.Zabiorę ją do Genui i dobrze ukryję.Nikt się nawet nie dowie.Pirat spojrzał na nią raz jeszcze, a Cassie pozwoliła sobie na szeroki ra-dosny uśmiech.Jak to możliwe, żeby taka piękna, niewinna buzia kryławiedzmę? Potrząsnął głową i skierował się do wyjścia.- Niech Allach ma cię w swojej opiece.Mam nadzieję, że prędko wy-zdrowiejesz, przyjacielu.Addio.- Arrivederci - pożegnał go hrabia.%7ładne z nich nie poruszyło się do czasu, aż pan Donnetti stanął wdrzwiach.- Poszedł już, kapitanie.A wyglądał, jakby samego diabła zobaczył.- Zawarł tylko znajomość z czarownicą, Francesco - powiedział hrabia.Uśmiech na jego twarzy zamienił się w grymas bólu.- Zwietna robota, madonna - powiedział Scargill z uznaniem.Zaraz jed-nak odwrócił się do hrabiego.- Możesz wyjaśnić wszystko pózniej, panie.Te-raz muszę wyciągnąć kulę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]