[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poszedł za nią do pokoju, objął ją mówiąc: Kochanie, naprawdę czuję się jak na bezludnej wyspie, kiedy poprzyjściu do domu nie zastaję cię tutaj. Och, nie żartuj sobie ze mnie.Zmiejąc się uwolniła się z jego objęć, kiedy udając powagę powiedział: A teraz wyspowiadaj się, gdzie byłaś! U pani Hermsdorf.Dzisiaj rano otrzymałam list od mamy.Wez go iprzeczytaj, zaraz się dowiesz, dlaczego musiałam wyjść.Kiedy skończył czytanie listu, rzekł: Ach tak, panna Ewa ma zostać guwernantką w Plessentin? Sądzę, żeto jest dobre wyjście z kłopotów, jakie mają te panie.Ale teraz muszę cipowiedzieć, że jestem strasznie głodny.Wziął ją pod rękę i weszli do ładnej jadalni.Podczas obiadu Fritz vonHohenau powiedział: Ja też mam nowinę.Zgadnij, Magdo, gdzie nas tym razem zakwate-rują podczas manewrów?Zaśmiała się i zaczęła się zastanawiać, lecz po chwili oświadczyła: Och, powiedz mi lepiej, jestem ciekawa. W Brenkenhof i w okolicy! I co ty na to?Pani Magda nic nie mówiąc objęła męża i pocałowała go. Wspaniale! Ach, Fritz, tak bardzo się bałam manewrów; zle się czuję,kiedy jestem sama.A teraz ta niespodzianka! Rodzice bardzo się ucieszą.Muszę zaraz napisać do mamy! Zrób to, kochanie.Zapomniałem ci powiedzieć, że Hans Trachwitzwstąpi do nas na kawę.Sam się zaprosił.Magda zaśmiała się. To podobne do niego.Jest bezpośredni i nie krępuje się! Muszę daćpolecenie, aby ubito śmietankę.Pan von Hohenau skwapliwie przytaknął: Tak, oczywiście, zwrócił mi na to szczególną uwagę.Parę godzin pózniej Trachwitz stał przed dużym lustrem i oglądał się zewszystkich stron: z lewej i z prawej, potem dłonią przygładził ciemny prze-działek i zawołał swojego ordynansa:43 Meffke!Młodzieniec przestraszył się i natychmiast stanął na baczność. Spocznij!Meffke wyszczerzył zęby. No, Meffke, a teraz obejrzyj mnie dokładnie i powiedz, czy jestemprzystojny.Meffke obszedł porucznika dookoła i oglądając go ze wszystkich stronrzekł: Piękny pan porucznik, jak z pudełeczka! No, znowu będą się na ulicydamulki oglądały za panem porucznikiem!Trachwitz włożył rękawiczki mówiąc: No dobrze, a więc mogę iść.Wieczorem wrócę i mam nadzieję, żeprzygotujesz mi wspaniałą kolację.Co? Z tym będzie gorzej.Został kawałeczek kiełbasy i pół ogórka, ale niema ani masła ani sera.Trachwitz zrobił tragiczną minę. Czy to ma znaczyć, że chcesz pieniędzy? Uważaj, Meffke, to jest two-je złe przyzwyczajenie: żądać pieniędzy!Meffke zaśmiał się.Znał swojego porucznika. No, przecież pan porucznik nie pozwala, abym pożyczał. Na miłość boską, tego by jeszcze brakowało! Nie, nie! Masz tu, zróbzakupy, również dla siebie, łobuzie! Wedle rozkazu, panie poruczniku! A o mnie proszę się nie martwić.Kucharka pana burmistrza jest moją narzeczoną i dba o mnie!Trachwitz złapał go za ucho. Taaak! No a ta druga, tam u Mullera? Och, ona to sama nie ma co jeść! Taka dziewczyna nie nadaje się dlaobrońcy ojczyzny!Trachwitz zaśmiał się i wyszedł.I niech ktoś powie, że droga do serca nie prowadzi przez żołądek po-myślał i wesoło pogwizdywał melodie z operetki Student żebrak.Na dworze mocno przygrzewało słońce.Hans stękał z powodu upału.Niemniej jego wesołe oczy rozglądały się i z przyjemnością stwierdził, żecórki bogatych mieszczan z podziwem patrzyły na niego.Hans był naprawdę bardzo przystojnym mężczyzną.Nie należał do tych,którzy byli zniszczeni nadużywaniem wszelkich przyjemności i obojętnie44patrzyli na świat.Jako syn wdowy po majorze musiał żyć bardzo oszczędnie.Lecz to nie mąciło jego dobrego humoru i cieszył się z każdej godziny, którąpodarował mu los.Szedł więc zadowolony do swojego przyjaciela Hohenaua.Wiedział, że uniego w domu, poza wspaniałą kawą i doskonałym ciastem, dostanie bitąsłodką śmietankę, a przede wszystkim będzie mógł przyjemnie porozma-wiać z miłymi ludzmi.Powitano go bardzo serdecznie.Ucałował dłoń pani domu i zaraz rozpo-częła się żywa rozmowa, głównie o zbliżających się manewrach.Kiedy usłyszał, że manewry odbędą się w okolicy Brenkenhof, westchnął,wzniósł oczy ku niebu i rzekł: Drogi Boże, spraw, aby porucznik Hans Trachwitz został zakwatero-wany w Brenkenhof!Magda uśmiała się serdecznie. A to dlaczego, Trachwitz?Spojrzał na nią szelmowsko i rzekł: Liczę na to, że tam pani wstawi się za mną i będę miał bardzo dobrewyżywienie.W życiu biednego porucznika dobre zakwaterowanie podczasmanewrów to łaska losu. Będę trzymała kciuki, aby pan zamieszkał w Brenkenhof.Poza tym wcałej okolicy są duże majątki i wszędzie będzie pan gościnnie przyjmowany. W takim razie od jutra zaczynam post. Wiesz, Hansie, zastanawiam się, jak ci się udaje, że nie tyjesz, aprzecież lubisz dobrze zjeść i wypić rzekł śmiejąc się Hohenau.Trachwitz zaśmiał się i odparł: Człowieku, gdybyś miał okazję zobaczyć, jakie wspaniałe kolacjeprzygotowuje mi mój Meffke, przestałbyś się zastanawiać.Hohenau spoważniał i po chwili odezwał się: Pamiętasz, Hansie, przed dwoma laty, kiedy jeszcze nie byłem żona-ty, często razem jadaliśmy kolację.Wiem dobrze, jak biedny porucznik musioszczędzać, aby wyżyć od pierwszego do pierwszego.Magda spojrzała na niego i rzekła wesoło: Bardzo bym chciała zjeść raz taką kolację! Naprawdę łaskawa pani? A więc zapraszam państwa dzisiaj wieczo-rem na kolację u siebie.45Magda przytaknęła: Zgoda! Przyjmuję zaproszenie.Ale nie wolno panu niczego przygo-towywać.Wszystko musi być tak, jak gdyby pan miał być sam.Pójdziemyzaraz z panem.Ponieważ pana ordynans przygotuje kolację na jedną osobęwezmiemy na wszelki wypadek kiełbasę serdelową z Brenkenhof; matkazawsze hojnie zaopatruje nas w wędliny.Wszyscy troje długo jeszcze żartowali na temat kolacja u Trachwitza.Pózniej, kiedy panowie zapalili papierosa, Trachwitz zamyślił się i powie-dział: U państwa jest tak przytulnie i miło! Aaskawa pani, nigdzie nie czujęsię tak dobrze jak tutaj.Fritz, jesteś godny pozazdroszczenia. Powinien się pan ożenić, Trachwitz.Porucznik głęboko westchnął. Mój drogi Boże, bardzo bym chciał.Ale to nie takie proste.Nie mogępoślubić ubogiej dziewczyny; bogatej, która by była ładna i miła nie znajdę,a bogatej ale brzydkiej nie chcę! Wiesz, podejrzewałem, że Ewa Hermsdorf zawróciła ci w głowie zaśmiał się Hohenau.Trachwitz spokojnie potrząsnął głową. Nie, jesteś w błędzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]