[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tam, na zewnątrz! - wrzasnął Lawrence.- W górze! W górze!- Zaczekaj!Nauczycielka krzyczała na próżno.Chłopiec zeskoczył już po schodach na jezdnię.Jego koledzy też mieli ochotę dołączyć do zabawy - otrząsnęli się już z szoku i teraz pognaliza Lawrence'em.Stanęli na skraju piaszczystego pobocza, szybko zapinając kurtki inaciągając rękawiczki, by ochronić skórę przed kąsającym zimnem.Lawrence stał naprzedzie, rozglądając się za dziwnym kształtem, który zobaczył wcześniej.Dzieci szeptały zajego plecami. - Tam! - krzyknął w końcu, wskazując na zachód.- Tam, patrzcie!Reprymenda zamarła nauczycielowi na ustach.W powietrzu unosił się wełnisty białyobłok - jedyny akcent przełamujący monotonię lazurowego nieba.Dzieci ucichły, wpatrującsię w ten niewiarygodny cud.- Proszę pana, dlaczego ona nie spada?- Ponieważ na tej wysokości jej gęstość jest równa gęstości powietrza.- Ale przecież to ciało stałe!- Nie.- Uśmiechnął się mężczyzna.- Tylko tak się wydaje.Pamiętacie, jakpatrzyliśmy na Nizanę, oglądając obrazy z teleskopu, i widać było chmury tworzącepierścienie burzowe? Pamiętacie, jak się kłębiły? To jest dokładnie to samo, tyle że znaczniemniejsze.- Czy to znaczy, że tu też będą burze, proszę pana?- Kiedyś, tak.Ale nie martwcie się.One też będą znacznie mniejsze.- Skąd to się wzięło?- Prawdopodobnie z lodowca Barclaya.Widzieliście na zdjęciach, jak topnieje.Towłaśnie jeden z efektów.Kiedy dorośniecie, zobaczycie znacznie więcej.- Pozwolił uczniomjeszcze przez chwilę popatrzeć na zwiastuna burzy, po czym zapędził ich z powrotem doautobusu.Lawrence wszedł ostatni, niechętnie porzucając swoje odkrycie.Teraz pozostawałojuż tylko oberwać burę.Nauczyciele jednak okazali się znacznie bardziej wyrozumiali, niż się spodziewał.Pani Ridley powiedziała, że rozumie, jak bardzo zaciekawiła go ta chmura, ale kazała muobiecać, że odtąd poprosi o pozwolenie, zanim zrobi coś podobnego.Pan Kaufman skinąłniechętnie głową, potwierdzając, że się z nią zgadza.Lawrence zajął swoje miejsce, a autobus znów potoczył się naprzód.Resztadzieciaków zapomniała na razie o zabawie i rozmawiała z ożywieniem o tym, co przed chwiląwidziała.Lawrence od czasu do czasu włączał się do dyskusji, wtrącając różne swojeobserwacje i przypuszczenia.Dzisiejsze odkrycie zapewniło mu nieznany dotąd respekt.Jednak przez cały czas starał się śledzić wzrokiem chmurę.Ciągle myślał o tym, jaką drogę musiała przebyć, by się tu w końcu znalezć.Okrążyłapół świata, mijając tyle nieznanych terenów.Jakie to absurdalne, że ta chmura widziała wżyciu znacznie więcej planet niż on sam.Lawrence ze wszystkich sił pragnął znalezć się wgórze razem z nią, szybując ponad lądami i opustoszałym dnem mórz, mijając rozpadający siębrzeg lodowca, gdzie spojrzałby na strumień stopniałego lodu, wodospad tak szeroki jak wybrzeże kontynentu.Jakież to byłoby cudowne.A jednak siedział teraz w autobusie i jechałna jakąś zapyziałą farmę wolnożycia, by uczyć się o ekologii, podczas gdy w innej szkoleuczyłby się latać.%7łycie jest niesprawiedliwe.Farma, podobnie jak wszystkie zakłady przemysłowe na Amethi, wyglądała jakzgrzebne szklano-aluminiowe pudełko.Stała samotnie na zboczu łagodnie opadającej doliny,nad korytem wyschniętej rzeki.Arktyczne rośliny bardzo bujnie porastały niższe partiezboczy, szczególnie upodobały sobie pokryte szlamem koryto.Kilkoro uczniów zwróciło na to uwagę, biegnąc z autobusu do ciepłego wnętrzazakładu.Lawrence wciąż szukał swojej chmury, która już jakiś czas temu zniknęła zahoryzontem na północy.Zewnętrzne drzwi zamknęły się za wycieczką, a wtedy owionął ichpowiew ciepłego powietrza.Wszyscy się tego spodziewali.Termalny przedsionek byłstandardowym wyposażeniem budynków na Amethi - była to wielka, nieszczelna śluza zrecyklerami termalnymi zamiast pomp próżniowych, które miały za zadanie zapobiecobniżeniu temperatury wewnątrz kopuł.Tutaj nie miało to wiele sensu.Zakład nie był ani wpołowie tak ciepły jak kopuły miejskie - zaledwie parę stopni powyżej zera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl