[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko jedno co.Za dzie-sięć minut bÄ™dÄ™ w komendzie.- Poważnie mówisz o tym helikopterze?- W życiu nie mówiÅ‚am poważniej.Pozdrów prokuratora ipowiedz, że to sprawa życia i Å›mierci.Możesz pozdrowić teżpaniÄ… komendant, jeÅ›li masz ochotÄ™.MuszÄ™ natychmiast po-rozmawiać z tÄ… kobietÄ….***W wielkim zmÄ™czonym budynku na Grønlandsleiret 44 wy-jÄ…tkowo coÅ› szÅ‚o jak po maÅ›le.Już dwadzieÅ›cia minut po roz-mowie centrali operacyjnej z sierżant Hanne Wilhelmsen iraÅ„-ska azylantka siedziaÅ‚a w helikopterze lecÄ…cym z Lillehammerdo Oslo.Hanne przez chwilÄ™ siÄ™ baÅ‚a, że pogoda uniemożliwitransport lotniczy, ale prawdÄ™ mówiÄ…c, nie za bardzo siÄ™ natym znaÅ‚a.O to, jak bardzo ta akcja może siÄ™ okazać trudna doudzwigniÄ™cia przez i tak już napiÄ™ty budżet, mogli siÄ™ kłócićkiedy indziej.Czas oczekiwania należaÅ‚o jednak jakoÅ› wykorzystać.IrankamogÅ‚a siÄ™ stawić w komendzie najwczeÅ›niej za trzy kwadranse.WczeÅ›niej muszÄ… siÄ™ skontaktować z dziwakiem z kamienicynaprzeciwko, z tym od numerów samochodów.NiechÄ™tnie, acznie bez dumy, pokazaÅ‚ nieprzyozdobionemu żadnymi dystynk-cjami studentowi siedem rejestracji, które spisaÅ‚ dwudziestegodziewiÄ…tego maja.Szkoda, że niedoÅ›wiadczony chÅ‚opak tylkoprzyjÄ…Å‚ informacjÄ™ o numerach, ale niestety ich nie zanotowaÅ‚.Wprawdzie byÅ‚o już po pierwszej, lecz Hanne postanowiÅ‚aprzydusić E, żeby przysÅ‚użyÅ‚ siÄ™ czymÅ› spoÅ‚eczeÅ„stwu.OkazaÅ‚o siÄ™, że Å‚atwiej to powiedzieć, niż zrobić.SiedziaÅ‚a wcentrali operacyjnej, w Å›rodkowym pomieszczeniu komendy.DookoÅ‚a trwaÅ‚a cicha aktywność.Regularnie napÅ‚ywaÅ‚y mel-dunki z radiowozów patrolujÄ…cych nocÄ… ulice, zgÅ‚oszenianadawaÅ‚y Fox i Bravo, Delta i Charlie, w zależnoÅ›ci od tego,kim byli i co robili.OdwrotnÄ… drogÄ™ pokonywaÅ‚y informacje irozkazy wydawane przez funkcjonariuszy w mundurach,którzy od czasu do czasu Å‚Ä…czyli siÄ™ przez wewnÄ™trzny telefon zpodsy- piajÄ…cym prokuratorem, by uzgodnić zatrzymanie albowyważenie drzwi.Hanne Wilhelmsen siedziaÅ‚a w drugimrzÄ™dzie Å‚awek opadajÄ…cych amfiteatralnie ku centrumpomieszczenia.Na ogromnej mapie Oslo umieszczonej naprzeciwlegÅ‚ej Å›cianie prÄ™dko odnalazÅ‚a adres KristineHåverstad.WpatrywaÅ‚a siÄ™ w niego przez kilka minut.ZdjÄ™talÄ™kiem czekaÅ‚a na odpowiedz patrolu, który podjÄ…Å‚ siÄ™ zlecenia.W napiÄ™ciu zÅ‚amaÅ‚a trzy ołówki, które przecież nie zrobiÅ‚y niczÅ‚ego.- Fox trzy-zero wzywa zero-jeden.- Zero-jeden do Fox trzy-zero.Co siÄ™ dzieje?- Nie wpuszcza nas.- Nie chce wam otworzyć?- Albo go nie ma w domu, albo nie chce nas wpuÅ›cić.Raczej toostatnie.Wywalamy drzwi?IstniaÅ‚y jednak granice.Sprawdzenie informacji uzyskanychprzez Finna Håverstada od tego Å›wira byÅ‚o wprawdzie bardzoważne, ale i tak nie mieli podstaw, by siÄ™ do niego wÅ‚amywać.Przez moment miaÅ‚a ochotÄ™ to zrobić, godzÄ…c siÄ™ na wiadropomyj, które zostaÅ‚oby pózniej na niÄ… wylane, za nic jednak nieznalazÅ‚aby prokuratora, który zezwoliÅ‚by na tak oczywiste Å‚a-manie prawa.- Nie - westchnęła z rezygnacjÄ….- Ale jeszcze próbujcie.Niedajcie mu spokoju.DzwoÅ„cie w nieskoÅ„czoność.Zero-jedenbez odbioru.***Samochód zmieniÅ‚ zdanie.Po uporczywym opieraniu siÄ™wysiÅ‚kom Kristine Håverstad nagle niewytÅ‚umaczalnie zapaliÅ‚.Dojazd do celu zajÄ…Å‚ jej mniej niż pól godziny.Nie chciaÅ‚a ryzykować, że ktoÅ› jÄ… zobaczy.Już dwa dni temuzdecydowaÅ‚a, że to siÄ™ musi stać miÄ™dzy drugÄ… a trzeciÄ… wnocy.MiaÅ‚a jeszcze trochÄ™ czasu.Może gÅ‚upio postÄ…piÅ‚a,wyjeżdżajÄ…c z domu tak wczeÅ›nie, ale znalazÅ‚a siÄ™ już na tyleblisko, że gdyby samochód kolejny raz zapragnÄ…Å‚ jÄ… ukarać,mogÅ‚a po prostu dojść piechotÄ….DobiegniÄ™cie do budynku, wktórym mieszkaÅ‚ jej oprawca, nie zabraÅ‚oby jej wiÄ™cej niż dwie,trzy minuty.Deszcz dobrze jej zrobiÅ‚.Drobne strumyczki wody Å›ciekaÅ‚y pokarku, wiÅ‚y siÄ™ pod kurtkÄ… i swetrem.Normalnie by siÄ™ przedtym broniÅ‚a, ale chłód sprawiaÅ‚ jej przyjemność.ByÅ‚a niecoodrÄ™twiaÅ‚a, lecz miaÅ‚a w sobie jakiÅ› nieznany jej spokój,poczucie kontroli nad wszystkim.Serce uderzaÅ‚o mocno i rów-no, ale nie za szybko.Przed niÄ… rozpoÅ›cieraÅ‚ siÄ™ zagajnik przeciÄ™ty szerokÄ… wydep-tanÄ… Å›cieżkÄ….Mniej wiÄ™cej w poÅ‚owie na polanie staÅ‚a drewnia-na Å‚awka.Kristine usiadÅ‚a.Niebo nad niÄ… huczaÅ‚o, wÅ›ciekleplujÄ…c bÅ‚yskawicami.Po grzmocie nastÄ…piÅ‚ ostry trzask i w nie-bezpiecznie krótkim czasie caÅ‚y las na chwilÄ™ spowiÅ‚aprzerażajÄ…ca niebieskawa poÅ›wiata.Deszcz byl bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„-stwem, bo zapÄ™dziÅ‚ wszystkich Å›wiadków pod dach, lecz burza,która musiaÅ‚a krążyć tuż nad jej gÅ‚owÄ…, teraz ich budziÅ‚a.Cóż,na pogodÄ™ nie ma mocnych.Trzeba to przetrwać.KristineotrzÄ…snęła siÄ™ z lÄ™ku, jaki owÅ‚adnÄ…Å‚ niÄ… po ostatniej bÅ‚yskawicy,i znów poczuÅ‚a, że odzyskuje równowagÄ™.ByÅ‚a gotowa zrobićto, co zaplanowaÅ‚a.***Helikopter unosiÅ‚ siÄ™ niczym groznie grzmiÄ…cy bóg bÅ‚yskawiczaledwie piÄ™tnaÅ›cie metrów nad zamienionym w bagnotrawnikiem przy hali Å‚yżwiarskiej Jordal Amfi.KoÅ‚ysaÅ‚ siÄ™ cięż-ko z boku na bok niczym wahadeÅ‚ko przyczepione do niskiejpokrywy chmur niewidzialnym kablem.Powoli zbliżaÅ‚ siÄ™ doziemi.Policjant w mundurze otworzyÅ‚ drzwi i wyskoczyÅ‚, jeszczezanim maszyna stanęła twardo na murawie, a Å›migÅ‚a wciążgroznie klaskaÅ‚y nad jego gÅ‚owÄ….ZgiÄ™ty wpół przez momentczekaÅ‚ na drobnÄ… postać w czerwonym przeciwdeszczowympÅ‚aszczu, która stanęła w wyjÅ›ciu za nim, po czym zniecierpli-wiony szybko jÄ… pociÄ…gnÄ…Å‚ i trzymajÄ…c za rÄ™kÄ™, pobiegÅ‚ razem zniÄ… wÅ›ród gwaÅ‚townych porywów wiatru przez bÅ‚otnisty traw-nik.Hanne Wilhelmsen miaÅ‚a szalenie maÅ‚o czasu, mimo wszystkozaczekaÅ‚a na pilota.WysiadÅ‚ wreszcie, blady, ze Å›ciÄ…gniÄ™tÄ…twarzÄ….- Nie powinienem byÅ‚ siÄ™ tego podejmować - oÅ›wiadczyÅ‚.Hanne miaÅ‚a Å›wiadomość, że zgotowaÅ‚a mu niezbyt przyjemnÄ…wycieczkÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]