[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czemu to robisz? - Kylie odsunęła się od niej.- Co robię? - zapytała Holiday.- Próbujesz złagodzić mój strach.Holiday spojrzała na niązaskoczona.- Rany.Jesteś w stanie to wyczuć? To zadziwiające.- Znów dotknęłaKylie.- To znaczy.- Przestań - Kylie znów się odsunęła.Nie obchodziło jej, czy to zadziwiające ani co to oznacza,przynajmniej nie w tej chwili.Bardziej martwiło ją to, co czekało nanią za drzwiami i to, czy może mieć guza mózgu.- To sprawia, że zaczynam myśleć, że może powinnam się jednak bać.Holiday potrząsnęła głową.- Nie masz się czego bać - znów wyciągnęła rękę, ale Kylie spojrzałana nią znacząco.Holiday uniosła obie dłonie.- Uwierz mi.- Przepraszam - powiedziała Kylie - ale trudno mi wierzyć tym,którzy manipulują moimi uczuciami.Tak, w pewnym sensie myślała też o Dereku.Holiday westchnęła.- Możesz mi wierzyć lub nie, Kylie, szanuję to.Natomiast terazmusisz się spotkać z tymi dwoma facetami.Nic złego się nie stanie.Daję słowo.I chociaż Kylie nadal nie była przekonana, to kolejne spojrzenie natwarz Holiday sprawiło, że pozbyła się większości wątpliwości.Tyleże tym razem uwierzyła swojej intuicji, a nie wpływowi Holiday.Zjakiegoś powodu czuła, że może wierzyć komendantce.Chociaż możepo prostu nie miała wyboru.Pod wieloma względami była w końcuwięzniem na tym obozie.Przywitanie było tak niezręczne, jak się spodziewała.Obaj mężczyzniporuszali brwiami, co tylko sprawiło, że Kylie czuła się jeszczebardziej nieswojo.Chciała im powiedzieć, że marnują czas, próbująccoś z niej wyciągnąć przez to poruszanie brwiami.Oczywiście tego niezrobiła.Jak zwykle była za uprzejma.Więc po prostu usiadła przy stolei próbowała się za bardzo nie kulić pod ich spojrzeniami.Wyższy mężczyzna, ten o ciemniejszych włosach, nazywał sięBurnett James, a niższy Austin Pearson.Z bliska Kylie stwierdziła, żeobaj wyglądają niczym modele z kolorowego pisma.Nie żebypociągali ją starzy faceci, czy raczej starsi, bo wyglądali na jakieśdziesięć lat starszych od niej, ale umiała docenić elegancję.Zauważyła też, jak Burnett co chwila rzucał okiem na Holiday, gdy tanie patrzyła.Wyraznie na nią leciał.Holiday wydawała się jednak tegonieświadoma - wyglądało raczej na to, że obaj mężczyzni ją denerwują.A zwłaszcza Burnett.- A więc.- Burnett odwrócił krzesło i usiadł na nim okrakiem.Holiday zmarszczyła brwi, jakby nie pochwalała jego obecnejpozycji.- Jesteś po raz pierwszy na obozie w Wodospadach Cienia? -zapytałBurnett.Kylie skinęła głową.A potem przypomniała sobie, że zdaniem matkiodpowiadanie bez słów jest oznaką braku szacunku i dodała:- Tak.proszę pana.- Te dwa ostatnie słowa dodała po namyśle inatychmiast ich pożałowała, bo zabrzmiały dość sarkastycznie.Niechciała nadawać im takiego wydzwięku, ale przesłuchujący mogli tegonie wiedzieć.Burnett oparł łokcie na oparciu krzesła, splótł palce i zaczął jej sięprzyglądać.Po kilku sekundach bardzo długich lekko obrócił głowę,jakby nasłuchiwał, nasłuchiwał czegoś, czego nikt inny z zebranychnie mógł usłyszeć.Na przykład bicia serca Kylie.Właściwie jakiminadnaturalnymi istotami byli ci dwaj? Czy, podobnie jak Della, bylichodzącymi wykrywaczami kłamstw? Kylie podejrzewała, że Burnettjest kimś takim.A to znaczyło, że musi uważać, by nie złapał jej najakimś kłamstewku.- Co cię sprowadza do Wodospadów Cienia, panno Galen? Holidaypodeszła bliżej.- Została tu przysłana przez.Burnett uniósł dłoń, aż Holiday się skrzywiła.- Chciałbym usłyszeć odpowiedz od panny Galen.- I chociaż jegowypowiedz wydawała się neutralna, to Kylie zwróciła uwagę na jegoostry ton.Holiday też musiała to zauważyć.Posłała mu spojrzenie wyrażającesłowa, jakich na pewno nie mogłaby użyć w obecności obozowiczów.Kylie miała wrażenie, że starli się nie po raz pierwszy.Kto wie, możełączyło ich coś więcej niż tylko utarczki słowne.Może byli kiedyśkochankami?Austin odchrząknął, jakby chciał oczyścić atmosferę.- Powiedz im, Kylie - odezwała się Holiday i wszyscy znów spojrzelina dziewczynę.Kylie usiadła prościej i próbowała się nie krzywić.- Powiedziano mi.Holiday mi powiedziała, że to moja świ-rologmnie tu zapisała.Wydaje mi się, że przekonała moją mamę, że to jestobóz dla młodzieży z problemami.- A ty jesteś? - zapytał Burnett.- Czym jestem? - zdziwiła się Kylie.- Młodzieżą z problemami - powiedział oskarżycielskim tonem.- Oczywiście, że nie jest - oburzyła się Holiday.Burnett posłałkomendantce kolejne ponure spojrzenie.- Z uprzejmości zgodziłem się, abyś była obecna przy tej rozmowie,ale jeśli będziesz dalej przeszkadzać.- Ugryz mnie w dupę, panie James - prychnęła Holiday, najwyrazniejna tyle wściekła, że nie przejmowała się dbaniem o odpowiedni dlamłodzieży język.- Nie kuś - odparł Burnett.- Kuszenie jakoś nie przeszło mi przez myśl - odparła Holiday.- Odkiedy się tu pojawiłeś, zachowujesz się jak skończony dupek.Kylie przygryzła policzek, by się nie roześmiać.Napięcie między tądwójką było takie, że można było je kroić i serwować z gorącączekoladą.Taki typ napięcia spotykało się w romantycznychkomediach.- Może to dlatego, że bez żadnego powodu zostałem tak lodowatopotraktowany na wstępie! Można by sądzić, że jesteś uprzedzona dowampirów. A więc jest wampirem".Kylie poczuła dumę na myśl, że sama toodkryła.- Nie pochlebiaj sobie.- Holiday zarzuciła włosami.- Wampiry niestanowią dla mnie problemu.Natomiast mężczyzni, którzy uważają, żecoś tak nieistotnego jak odznaka daje im prawo do zastraszania innych- owszem.Od chwili gdy wszedłeś na teren mojego obozu,zachowujesz się tak, jakbyś oczekiwał, żebędziemy bić ci pokłony.A do tego jeszcze oskarżasz teraz mojedzieciaki o.Austin znów odchrząknął, tym razem głośniej.- Myślę, że powinniśmy się skupić na pannie Galen. Lepiej nie".Kylie chciała wiedzieć, o co właściwie JBF oskarża obozowiczów.Niestety, jej ciekawość nie została zaspokojona, bo po słowach Austinawszyscy spojrzeli na nią.Przypominała sobie pytanie Burnetta.- Nie, nie uważam się za trudną młodzież.Burnett uniósł prawą brew.- Należałaś kiedyś do jakiegoś gangu?- Nie - odpowiedziała i zaczęła się zastanawiać, czy myślał o ganguKrwawych Braci.- Właściwie to nigdy nie pakowałam się w żadnekłopoty.- Doprawdy? A czy przypadkiem nie zostałaś aresztowana podczaspolicyjnej akcji oddziału antynarkotykowego?Kylie nagle zrozumiała niechęć Holiday do szanownego panawysokiego i przystojnego.Sprawiał, że ludzie czuli się mali.Może to postawa Holiday, która przeciwstawiła się wampirowi, dałaKylie odwagę, a może po prostu po tym wszystkim, co ją spotkało tegodnia, nie miała już siły zachowywać się grzecznie.Istniała teżmożliwość, że to guz mózgu sprawił, że zaczęła robić rzeczy, na którenormalnie by się nie zdobyła.Uniosła brodę i bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia powiedziała:- Można by pomyśleć, że skoro zdołał pan już zdobyć ten raport, toprzynajmniej go pan przeczytał.Bo jestem pewna, że była w niminformacja, że nie używałam narkotyków ani nie spożywałamalkoholu.Burnett zmrużył oczy, ale Kylie wolała się skupić na pełnymzadowolenia uśmiechu Holiday.- Skończyliście? - zapytała komendantka.- Jeszcze kilka pytań.- Burnett nie odrywał od Kylie prze-szywającego spojrzenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]