[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od tego czasu, jak dla mnie, tak i dla waszmoć pani, to i owo sięzmieniło.Mąż zginął, a teraz się dowiaduję, że i teść życie postradał.Masz pewnie jakieśtrudności familijne, będziemy radzi, jeżeli potrafimy jej w czem dopomódz.f Miłościwy królu odpowiedziała Formoza, panując świetnie nad swojemwzruszeniem w ostatnich dwóch latach podobało się Bogu dotknąć mnie całym szeregiemumartwień.Zniosłam je z poddaniem się i z pokorą, jak chrześcijance przystoi.Dotknęłymnie także różne niepowodzenia, ale nie są one tego rodzaju, ażebym musiała niemizatrudniać mojego miłościwego pana i króla.Je- żelim się ośmieliła stawić przed obliczemwaszej królewskiej mości, to dlatego, że otrzymałam wiadomość, która mnie bardzo zblizkadotyka, a która zapewne i waszej królewskiej mości nie powin- naby być obojętną; imć panGniewosz żyje i jest u Turka w niewoli.jjś* Gniewosz żyje!? zawołał król, przystępując do niej o jeden krok bliżej iwpatrując się silnie w jej oczy któż to waszmość pani powiedział? Radbym pewnie, ale niemoże to być,* bobym się przecie o tem dowiedział.Na to Formoza z kieszeni dobyła list starego Pretficza, ale nie dając go jeszcze królowi,rzekła te słowa: Miłościwy królu! "W sercu ludzkiem bywają uczucia, które nie są grzechem, a przecienie godzi się, ażeby ludzie o nich wiedzieli, bo mogliby je tłómaczyć na naszą krzywdę.Ztakich uczuć Odkrywam się dziś przed waszą królewską mością, przynosząc memumiłościwemu panu o Gniewoszu wiadomość.-Zaczem liczę na rycerską szlachetność Waszejkrólewskiej mości, jako będziesz miał wzgląd na cześć i dobre imię kobiety.Oto jest list, wktó-rym stoi -świadectwo, jako Gniewosz jest w Caro- grodzie.Słowa te wzruszyły króla, jakoż wziąwszy Formozę za rękę, rzekł do niej serdecznymgłosem: Nie bójże się, moja zacna pani, żadnej nie- dyskrecyi odemnie, a wiedz o tem, zehonor rycerski stoi u mnie nad wszystko; strzegę go, jak oka w głowie u moicli dworzan, atemb ar dziej u siebie.Siadajze sobie i spocznij, bo widzę łzy w twoich oczach.Pamiętamdobrze, ze mi Gniewosz wspominał o tobie.Los nim pokierował inaczej, dziśby się to mogłoznów naprostowaó.%7łyczę z serca, aleby mnie to bardzo dziwiło.To mówiąc, usiadł u stołu i czytał z uwagą list Pretficza.A przeczytawszy go, rzekł: - Zaprawdę, dziwna to rzecz! Jużci' prawda, ze przez cały ten czas nie mieliśmy zTurcji żadnych relacyj, bo Bajazet gotował się na nas do wojny i ani przez Wołochy, aniprzez tatarszczy- znę nie mogliśmy do Carogrodu się przedostać.Byó zatem może.zwłaszcza, że widzę żutego listu, jako Gniewosz sam pragnął swoją niewolę przechować wsekrecie przez rok i sześć niedziel.Jaki miał powód do tego - rzekła na to żywo Formoza tego domyśleć się nie mogę. Więc ja ci to wytłómaczę odpowiedział jej bystry król z uprzejmymuśmiechem jest w tem dowód miłości, którą wiernie chowa dla waszmość pani.Maprzecież żonę, a prawo wymaga, ażeby wdowa złożyła dowód, jako jej mąż nie żyje, jeżelizaś nie złoży dowodu, to musi czekać rok i sześć niedziel.Zaczem tak mi zdaje, ze Gniewoszchciał dać swojej żonie rok i sześć niedziel, ażeby zamąż pójść mogła.Ale ona, jak ci topewnie wiadomo, nie czekała tak długo. Cóż teraz będzie, jak Gniewosz powróci? zapytała Formoza, bledniejąc jakściana, bo dotąd o tej przeszkodzie nie pomyślała.Ale ją król uspokoił, mówiąc: Nic nie będzie.Bok i sześć niedziel minęły.Jeżeliby zaśksięża chcieli się w to mieszać, to juz ja Vf tem będę, ażebyśmy wstrętów nie mieli.Na to Formoza wstała, a odetchnąwszy z głębi piersi, nizko się ukłoniła krolowi.Króltakże wstał i rzekł: - Już ja to biorę na siebie, bo tez i Gniewoszowi pewnie niczego nie odmówię.Ale coteraz zrobić, najprzód, ażeby mieć pewność, ze on żyje, a potem, ażeby go ztamtąd wydbiet zamkowych zawrzały po wszystkich kątachdziedzińca, wszyscy biegali jak opętani, a nikt nie wiedział, co robić.Wilczek, zamordowawszy niańkę, stał przez oka mgnienie jak posąg na ganku, z zsiniałątwarzą, z obłąkanemi oczyma, trzymając zakrwawiony toporek w prawicy.Wszakże po małejchwilce się zbudził, toporek odrzucił 'i krzyknął do żołnierzy: Zatarasować bramę i nikogo nie wpuszczać!Potem chwycił się obydwiema rękami za głowę i zawołał: Na Boga żywego, cóż się to dzieje!W tej samej chwili się zerwał i pobiegł sam prędkiemi krokami na wieżę.Przytomny Ramułt skoczył w tez pędy za nim a chociaż Wilczek pędził bezopamiętania, biorąc drzącemi nogami po dwa i trzy strome schody za jednym krokiem,Ramułt wszystkie siły wytężył, ażeby mu w tym szalonym biegu wyrównać.Tak wbiegli obydwa na szczyt wieży i stanęli między poręczem krużganku a dziuplem,ale obydwa nie mieli już wcale oddechu w piersiachWilczek, chociaż się ledwie^ trzymał na nogach, rzuciwszy okiem wewnątrz dziupla iwidząc, ze Jagienki tam uiema, oparł się obydwiema rękami o skalistą poręcz krużganku ispojrzał na dół, ale nic dojrzeć nie mógł, bo tam przepaść tak była głęboka, ze nawet dnawidać nie było.Już od połowy przepaści, zjezonej po brzegach sterczącemi skałami i pniami,tylko czarna otchłań ziewała.Natenczas tylko w głowie mu zaszumiało i równie czarna noc jego umysł objęła, cofnąłsię instynktowo i oparł się bezwiednie plecyma o ścianę wieży.Ramułt stał tuż przy nim z nagotowaną prawą ręką przy jego boku, aby go w danym raziepodtrzymać, albo uchwycić w swoje ramiona.Wilczek wyciągnął prawe ramię przed siebie, wskazał niem przez poręcz kamienną naprzepaść i rzekł głosem ochrypłym bez dzwięku: Tam spadła!W tym głosie odbiła się cała jego boleść niezmierna, której umysł człowieka ani objąć niezdoła i był to głos przerażający, jakim nigdy żywi ludzie nie mówią, a który wydobywasię chyba tylko z piersi umarłych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]