[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziała, że nic dobrego z tego nie wyniknie, czuła to.Krzyczała w głowie najgłośniej, jak umiała.Zwiatła się zapaliły.Megan zamrugała, oczy zaczęły jej łzawić odnagłego potoku światła.Na podłodze obok jej fotela pacjenci mrużyli oczy,ziewali, przeciągali się Sesja się skończyła.Co tu się działo, do cholery?Wszyscy ruszyli do stolika przy drzwiach.Stały na nim papierowe kubki,butelki soku, ciastka i przekąski.Art uśmiechnął się do Megan.- Po sesji musimy coś zjeść - powiedział.- Po takim wysiłku trzebauzupełnić zapasy energii, prawda?Pozostali zamruczeli coś zgodnie, ale byli zbyt zajęci jedzeniem, żebyodpowiedzieć.Rzucili się na przekąski jak stado wygłodniałych wilków.Art podał jej kubek ciepłej coli i ciastko i zaciągnął do kąta.Jego dłończepiała się jej rękawa jak koszmarny owad, którego nie można się pozbyć.- I co ty na to? Ciekawe?- Hm, tak.- Cola nie dość, że ciepła, nie miała już w sobie gazu.-Ciekawe, na pewno.- Kiedy będzie mogła wyjść? Czy zachowa się bardzoniegrzecznie, opuszczając to spotkanie już teraz?Art ją obserwował.I znowu światło odbijało się w jego okularach izasłaniało oczy.Zaczynała podejrzewać, że robi to celowo.- A jak ci się podobały końcowe afirmacje? Sam je napisałem.Afirmacje? Och, ten monotonny śpiew na końcu.Chyba.Taką miałanadzieję.- Wspaniałe.Poproszę o kopię.Art pogroził jej palcem.- O, nie.Jeśli chcesz mieć do nich dostęp, musisz do nas przyjść jeszczeraz i z nami pracować.- Wiesz, z wielką chęcią - skłamała.- Ale już mówiłam, że w ogóle niemam teraz czasu.Mimo to uważam, że to świetny program terapeutyczny.-Najdyskretniej jak mogła zerknęła na zegarek.Za kwadrans dziewiąta.Wcześniej dzwoniła do Dantego i umówiła się z nim o dziewiątej przedszpitalem.Pomyślała, że oszaleje, jeśli będzie musiała rozmawiać z Artem przezkolejne piętnaście minut.- Może wspomniałabyś o nas w twoim programie.Sama wiesz, pacjentównigdy nie za dużo.- Przykro mi, ale nie wolno mi nikogo reklamować.- Oczywiście.Rozumiem.- Sądząc po jego minie, wcale nie rozumiał.-Ale może zobaczysz, co da się zrobić?- Pewnie - odparła.Zdawała sobie sprawę z tego, że Art wie, iż tego niezrobi.Uśmiechali się fałszywie, a Megan nerwowo podkurczała palce u nóg,chcąc się uspokoić.Kilka minut pózniej pożegnała się z Pogromcami Strachu i niemalpobiegła do drzwi, chcąc uciec przed spojrzeniem Arta.Nadal nie wiedziała, cotu się właściwie stało.Czyżby zasnęła w ciemności przesyconej zapachemkadzidełek? Nie byłoby w tym nic dziwnego, zważywszy na ciężką noc i jeszczecięższy poranek.%7łądania wspólników wisiały w powietrzu jak ostrze gilotyny.Jutro musi zacząć szukać nowej recepcjonistki i firmy, która zajmie sięwygłuszeniem ścian.I za wszystko zapłaci z własnej kieszeni, która, mimozastrzyku finansowego, jakim okazał się program radiowy, wcale nie byłaprzesadnie głęboka I do tego będzie musiała wytłumaczyć jakoś RichardowiRandallowi z radia, że jego strategia reklamowa naraża jej praktykę.Nie żebygo to obchodziło, ale może chociaż zastanowi się nad tym przez chwilę.A jednocześnie musi sprawiać wrażenie opanowanej, kompetentnejprofesjonalistki w oczach Briana Stone'a.Drzwi wejściowe byty zamknięte na klucz.Drgnęły, gdy je szarpnęła,jednak nie ustąpiły.Szukała przycisku przy drzwiach, ale nie mogła go znalezć.Nie mogła się też dostać za ladę w recepcji, oddzielał ją blat sięgający niecopowyżej pasa.Cholera, będzie musiała wrócić i prosić Arta, żeby ją wypuścił.Z westchnieniem odwróciła się w kierunku sali.Po prawej wisiał napis wyjście , ale podejrzewała, że chodzi o wyjście ewakuacyjne.Nie chciałauruchomić alarmu tylko dlatego, że wolałaby nie oglądać ponownie ArtaBellinghama.Trzymając kluczyki do samochodu w dłoni, zawróciła i pokonała hol, cotrwało o wiele dłużej, niż powinno.Mroczna cisza budynku zbijała ją z tropu.Dziwne, przecież nadal jest tu grupa ludzi.Powinna słyszeć ich rozmowy, kiedyszykowali się do wyjścia, ale nie.Coś z brzękiem upadło na posadzkę.Z cichym nerwowym okrzykiemMegan odwróciła się w tamtą stronę, ale zanim odnalazła zródło dzwięku,zgasło światło.Przez okno nie zaglądały nawet promienie księżyca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]