[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszą go na marszałka.Osłupiał!Tego się nie spodziewał.Mógł być dozorcą magazynowym, i to by sobie poczytał za wielkizaszczyt, pojmuje podsędkostwo jako wysokie dostojeństwo, którego czuje się niegodzien, alemarszałkostwo! Tego się nie spodziewał.A tu go zapraszają, jego. Jeśli moja żona nie będzie temu przeciwną odzywa się ja z całej duszy na rozkazy.Wszyscy w śmiech i naturalnie wybierają go marszałkiem.Doskonały marszałek! a raczej doskonała pani marszałkowa!Spytacie, dlaczego wybrano go, kiedy oto pozostało jeszcze kilku kandydatów, którym byprzystało być na tym urzędzie.Tajemnica! Ci panowie należą do tak zwanej arystokracji, szlachta nigdy ich nie wybierze. Mnie się nie ukłonił! powiada jeden. Mnie udaje, że nie zna. A mnie teraz dopiero, kiedy potrzebuje, to wita, ale nie stoję o twoje powitanie! E! to pan wołają z boku to jak zostanie urzędnikiem, szlachcic się do niego niedociśnie, każą stać u drzwi, będą jeszcze meldować! Licho wie co! Do swojego brata to człek,przyjechawszy do miasteczka, bez ceremonii na obiadek, a do tych panów to w białychrękawiczkach potrzeba! Na co nam taki marszałek!I często ktoś bardzo godzien urzędowania, dlatego że się lepiej ubiera, ma dobre konie,powóz, liberią i kamerdynera, odepchnięty zostaje.Powiadają choruje na pana.A szlachta nikogo tak nienawidzi, jak tych chorych.Prędzej panu z panów daruje, przyjmiego do serca, przebaczy mu jego państwo, nizli przepuści choremu, co się świeżo ze szlachtypodniósł i pnie się do jaśnie wielmożnych.Boli zapewne odstępstwo szlachtę i ma prawowzgardą oddawać za to, co tłumaczy sobie wzgardą.Na wyborach widzi się czasem ukazujące rzadkie u nas postacie ludzi popularnych, wielkiejwziętości, miłości powszechnej.Dwojacy bywają; albo istotnie wyższego usposobienia,prawego charakteru, miłego obcowania, co potrafili sobie zaskarbić miłość powszechnąuczynkami pięknymi, sposobem myślenia szlachetnym, przystępnością i sercem dlawszystkich otwartym; albo po prostu zręczni szarletani, wiele mówiący o sobie, mający klikę,co roznosi ich pochwały, obiecujący góry złote, prawiący nieustannie o swojejbezinteresowności, energii itp., a dający sute obiady, oblane winem i porterem.I częściej prawy człowiek upadnie niż zręczny intrygant, który sięga po wziętość dlazrealizowania jej na swoją korzyść.Prawy człowiek musi mieć nieprzyjaciół w złych, którzyz nim sympatyzować nie mogą, zręczny oszust wszystkich zarówno przyciąga, wszystkimpochlebia, złym i dobrym, a pragnąc popularności, skarbi ją pobłażaniem bez granic; częstonawet więcej złych niż dobrych potrzebując, więcej pierwszym nadskakuje.Ludzie popularni rzadko wytrwają do końca zawodu, nie straciwszy wziętości.U nas wierząłatwo lada plotce, lada baśni, złośliwie ukutej i często dość nierozsądnej wieści rozsianejumyślnie, aby obalić opinią na oko najlepiej ugruntowaną.Widziano najzacniejszych ludzi nagle okrzyczanych za oszustów, za zdrajców, za zlemyślących i prześladowanych bez litości publicznymi obelgi, paszkwilami,najniesprawiedliwiej.Widziano także więcej niż podejrzanych, przedajnych, pożytek swójtylko mających na oku, co łasząc się, pochlebiając, nadskakując, karmiąc i pojąc, długobardzo utrzymywali się między obywatelami przy wziętości niezasłużonej.Takim nawetjeden, dwa, dziesięć nieprzyjaznych głosów podołać nie mogły.Tłum był za nimi, tłum,któremu dobrze wygrywaną popularnością, szaraczkowym surdutem, ukłonami i liberią bezherbowych guzików pochlebiali.Ale dosyć o tym, a może nadto.Skreślmy jeszcze kilka postaci towarzyszących wyborom, choć wprost nie należących donich.Oto naprzód idzie ten pan, co zbiera zawsze składki, roznosi prenumeraty, którego boją sięwszyscy jak, Ognia.Pełne ma kieszenie rozmaitych biletów, pełną gębę pięknych wyrazów,pełny pulares notatek.Gdzie się pokazuje w towarzystwie, rozsuwają się przed nim wszyscy iunikają go widocznie; im wdzięczniejszym wita kogo uśmiechem, tym straszniejszy.Cinajbardziej go się lękają, co czują, że ma prawo zastukać do ich kieszeni jako pełniejszej odinnych.Zbierający składki trafia najczęściej w koniec obiadu, na podweselonych, wybieratrafnie chwilę kiedy towarzystwo wyegzaltuje się rozmową lub winem.Długa wprawa nadałamu Wielką znajomość usposobień, ludzkich i worków; prawie nigdy nie odzywa się napróżno. Spodziewam się uczynić waćpanu dobrodziejowi prawdziwą przysługę odzywa się.Publikuje się teraz nowe, bardzo interesujące dzieło, jestem kolektorem prenumeraty.Mało copozostało biletów, zechcesz zapewne ze zręczności korzystać.Niewiele kosztuje.Dwa tomy zrycinami, wyjdzie w lipcu niezawodnie, ja ręczę, że wyjdzie, i sam odeślę dzieło. Ale mnie ono niepotrzebne! Jak to niepotrzebne! takie dzieło każdemu potrzebne. itd., aż póki nie zmusi do wzięciabiletu.Czasem nie raz, ale dwa i trzy napastuje, aż na swoim postawi.Na wyborach także ujrzysz tych politycznych żebraków, których gdzie indziej u nas rzadkosię spotyka.Rano pijesz spokojnie kawę, gdy słyszysz, jak ktoś wypytuje twojego kamerdynera, czy jestpan w domu.Niespokojny, wyglądasz.Zupełnie nieznajoma figura.To zapewne omyłka.Wchodzi i zaczyna od przemowy, w której daje ci twój tytuł i dowodzi, że wcale nie omyłkązaszedł do ciebie.Jest to niemłody już mężczyzna, czasem z wstążeczką orderową u fraka, zwąsami, czasem łysy, w czarnym wytartym surducie. Panie dobrodzieju odzywa się przepraszam, że mu jestem natrętnym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]