[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak to? nawet rozbójnikowi? śmiejąc się zawołał garbus.nawet rabusiowi,co ci zabrał i kilkadziesiąt lat trzymał ojcowiznę, usadowił się w niej,rozpłodził?.Cha! cha! Ja go mam za to z wielkim uszanowaniem prosić, ażebymi raczył ustąpić! Kobieta! na miłość Boga! zawołał doktor, stając naprzeciw pana Sebastiana. Ja nie jestem z tych ludzi, co delikatne kobiety szanują i robią z nich lalki.nie  rzekł garbaty  kobieta u mnie pracuje ze mną, cierpi ze mną i nie mawiększych praw dlatego, żeśmy ją słabą zrobili.Dajcież mi z waszymi morałami święty pokój! dodał gwałtowniej.Jam tu nieprzybył się rozczulać, romansować i łzy lać nad nieszczęśliwymi, ale pomstyszukać nad winnymi i odzyskać co mi zabrano.I ominąwszy doktora i urzędnika, którzy stali zmieszani, śmiało wszedł dopałacu rozglądając się dokoła.Przytomni: prezes, doktor, kapitan, urzędnicypopatrzali na siebie, a w końcu poszli za nim z wolna.Jeśli będzie śmiał wejśćdo pokoju hrabiny, mruknął kapitan, to go za gardło schwycę i cisnę o ścianę.Ogromna wspaniała sień naprzód zwróciła uwagę garbusa.podniósł głowę dosufitu.i cmokał: Pfiu! Pfiu! co to za browar będzie!! Otworzył drzwi przypatrując siękryształowej klamce, i wszedł do wielkiej sali.W pustym gmachu stąpaniejego i odgłos chodu rozlegał się hałaśliwie.Spojrzał na obrazy, na kandelabry,dotknął ręką obicia na krzesłach, mrucząc coś sam do siebie pod nosem.Drzwiotwarte na obie strony ku sali jadalnej z portretami i do mniejszego saloniku poprzedzającego gabinet hrabiny, zmusiły go wstrzymać się i rozmyślać wjakim pójdzie kierunku.Zwrócił się po namyśle w lewo do jadalni, i z ciekawością, której obronić się niemógł, stanął przyglądać się portretom familijnym.Twarz mu sięnamarszczyła, jakby w duchu rozmawiał z nimi i czynił im wyrzuty.Portretbrata i hrabiny, w całym blasku piękności dwudziestoletniej ściągnął jegouwagę, zatrzymał się przed nimi dłużej, a potem spojrzał na siebie i swojąsiermięgę.Uśmiech wykrzywił mu usta.Zdjęte naprędce z bufetu srebra,których nie zdążono wynieść, leżały tu razem z ogromnym kobiercem, w któryje naprędce zrzucono.Stos półmisków, waz, lichtarzy walał się tak,powywracanymi świecąc bokami.Garbus schylił się i podjął lichtarz,przypatrując mu się jakby chciał rozpoznać, czy istotnie był srebrny.zobaczyłcechę i rzucił go nazad do kupy.Drzwi dalsze były pozamykane, tędy przezkorytarz przejście było do kucheń, izb służby, pomieszkania panny Róży ipokojów gościnnych.Palcem wskazał sprzęt srebrny urzędnikowi. Możecie panowie spisywać. To są srebra hrabiny  stłumionym głosem zawołał prezes gniewnie. Co tu jest, to moje  odparł garbaty  a hrabina się niech upomni iprocesuje, jak ja procesowałem! Szpilki nie dam wziąć z domu!To mówiąc poszedł nazad przez wielką salę do mniejszej ubranej obrazami.zktórej wprost było wnijście do pięknego gabinetu porcelan hrabiny, a z niegoprzez niewielki pokoik do sypialni.Wszędzie wszedłszy stawał oglądając sięciekawie, macał portiery i firanki, schylał się przypatrując dywanom.Wgabinecie mnóstwo pięknych cacek, kosztownych drobnostek, niezwykływdzięk tego pokoiku z takim urządzonego, smakiem, zdawał się na nim czynićjakieś wrażenie.Ale wzgarda, obrzydzenie, szyderstwo wystąpiły mu na twarz,ręce włożywszy w kieszenie stanął, z ustami zaciśniętymi patrząc długo, starającsię niby zrozumieć znaczenie tej poezji życia, której nigdy nie kosztował.Napółce stały kosztownie malowane naczyńka z sewrskiej porcelany i saskie.Jedną z nich z wizerunkiem pięknej kobiety schwycił w grube palce.zbliskasię jej zaczął przypatrywać i puścił na ziemię.Rozbiła się w drobne kawałki,które nogą w kąt podrzucił.Wszyscy za nim idący byli oburzeni i na twarzachich gniew a rozdrażnienie stawało się coraz widoczniejsze.Jakby je odgadłgarbus, z uśmiechem począł się im wyzywająco przypatrywać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl