[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łe tu zamożność jest większa niż gdziekolwiek wEuropie, objaśnia ta prosta okoliczność, że tu na jednego człowieka przypada przynajmniejsto razy więcej ziemi niż w Europie i że każdy może jeszcze dostać 160 akrów prawie darmo,bo na dziesięcioletnią spłatę, licząc po l 1/2 dolara za akr.Przy tym, jak wspomniałem, tenżesam stosunek ludzi do ziemi wywołuje wysoką cenę pracy przy stosunkowej taniości pierw-szych potrzeb życia; zatem o biedzie w znaczeniu europejskim, która jest synonimem głodu,tu nawet mowy być nie może.Mówią mi np.w Anaheim, że mr Brown lub Harrison, lubDown, jest człowiek bardzo biedny.Cóż to się znaczy? Pójdzmyż zobaczyć tego biedaka!Idziemy, i oto przed nami porządny dom otoczony tamaryndami, drzewem pieprzowym, wi-nogradem, brzoskwiniami; w korallu przy domu krowa, koń jeden lub dwa; dalej widać stogikukurydzy, jęczmienia itd.Wreszcie drzwi się otwierają i amerykański biedak wychodzi nanasze spotkanie.Prawda, ma na sobie tylko spodnie, buty i koszulę, ale tu nikt nie chodzi ina-czej. Hallo! gentlemen! mówi gospodarz i zaprasza nas do środka. Hallo! odpowiada-my i wchodzimy.W domu izb kilka.W jednej dostrzegam, że cała podłoga, według obyczajuamerykańskiego, okryta jest dywanem, stoi stół, krzesła na biegunach i inne jakie takiesprzęty; w następnych statki gospodarskie, łóżko zajmujące pół izby, na którym cała rodzinapomieścić się może: bieda jakoś nie kole w oczy.Czy ten człowiek nie ma co jeść? Ale gdzietam! Jada trzy razy na dzień mięso i pija przy tym wino, bo to najtańszy tu napitek.Dlaczegożwięc mówicie, że biedny? Bo nie ma ani stu dolarów leżących pieniędzy.Mój Boże! iluż jaznam w Warszawie literatów, adwokatów, doktorów, iluż wreszcie po wsiach obywateli wiej-skich, którzy nie mają stu talarów gotówki ! Ale u nas nie to nazywa się biedą, a przynajmniejnie to nędzą.Nędza mieszka w suterynach; jada raz na dzień lub dwa; nie widuje mięsa, chy-ba przez szybę w wystawach rzezniczych; nędza u nas kłapie zębami z zimna, puchnie z gło-du, żebrze, kradnie, rozbija: pokażcie mi taką nędzę!O! cóż znowu! takiej u nas nie ma.Pan Brown, Harrison lub Down jest biedny, ale nie jestnędzarzem.Biednym jednak słusznie go nazywają, bo nie ma gotówki, a może ma i długi, zaktóre zabiorą mu wszystko.Owo wszystko rozumiane jest także po amerykańsku; dłużnicy nie mogą mu zabrać na-rzędzi gospodarskich, naczyń domowych, pościeli itp.; nie mogą mu także zabronić, żeby wwigilię licytacji sprzedał krowę, konie, owce, kury, i pieniądze schował do kieszeni.W re-zultacie więc mogą mu zabrać ziemię, i to tylko w takim razie, jeżeli nie ubezpiecza jej prawo90tak zwane: homestead6.Przypuśćmy jednak, że mogą mu zabrać ziemię całkowicie, to i cóż?O piętnaście, dwadzieścia lub pięćdziesiąt mil znajdują się całe tysiące akrów oczekującychna kolonistów, kwestia więc tylko w tym, by zabrać rodzinę, udać się tam, wyrąbać las, zbu-dować dom, ot, i gotowe nowe schronienie.Nie potrzebuję dodawać, że dawne długi nie mo-gą być przeniesione na świeżo założoną hipotekę.Ale nawet nie zajmując nowej ziemi zbankrutowany farmer ma przed sobą tysiące zajęć dowyboru.Może się nająć jako robotnik czy to w polu, czy w mieście; wszędzie nie on potrze-buje szukać, ale jego szukać będą, przy czym zapłata, jaką mu zaofiarują, wystarczy z pewno-ścią na opędzenie potrzeb jego i jego rodziny.Zapewne, że stany zachodnie, a między nimi i Kalifornia, w szczególnie szczęśliwych podtym względem znajdują się warunkach.Na wschodzie bieda może bardziej zbliża się do euro-pejskiej, nigdzie jednak nie dochodzi do tego stopnia, dla tejże samej wiecznie przyczyny, tojest małej liczby ludzi w stosunku do obszarów ziemi.A teraz, jakże chcecie, żeby człowiek oświecony i stosunkowo rozwinięty, który ma prawaobywatelskie, który czuje się bezpiecznym i równym każdemu innemu, który ma przy tym cojeść, pić i w co się ubrać, porzucał dobrowolnie tę dogodną ze wszech miar pozycję, a wcho-dził na ciernistą i niepewną jutra drogę występku? Musiałby to być chyba czarny charakterpar principe, taki, jaki widujemy na deskach teatralnych.Ale takich wszędzie jest niewiele.Nie mówię, że zbrodnie i przestępstwa nie zdarzają się w Stanach Zjednoczonych.Owszem,zdarzają się tu jak i gdzie indziej, ale podczas gdy w Europie są one po największej częściwypływem nieszczęsnego położenia socjalnego, tu prawie wyłącznie rodzą się z indywidual-nych namiętności, nie zaś z ciemnoty albo nędzy; nie potrzebuję zaś dowodzić, że ta ostatniakategoria przestępstw wszędzie o sto procent od pierwszej jest większą.Na mocy tego z kredką w ręku i cyframi na papierze można przekonać siebie i drugich, żespołeczeństwo amerykańskie moralniejsze jest niż jakiekolwiek europejskie.Na koniec, słówko jeszcze co do czystości obyczajów.W miastach moralność, pod tymwzględem, przeciętnie wzięta, zapewne niewiele wyżej stoi niż w Europie, a w tych, gdzieprzewagę ma napływowa ludność chińska, może nawet i niżej.W ogóle jednak chłodny przy-rodzony temperament narodu nie dopuszcza zbytnich nadużyć, życie zaś młodzieży, przepeł-nione ruchem, pracą fizyczną i gimnastyką, dzielnym jest przeciw rozpuście hamulcem.Takie są cechy i przymioty tego społeczeństwa, które z początku raziło mnie, a które terazim więcej i głębiej poznaję, tym więcej uczę się je szanować.W wywodach moich starałemsię być obiektywnym i o ile możności ścisłym; nie są więc one wynikiem ani optymizmu, boo to nikt mnie jeszcze dotąd nie posądzał, ani wreszcie z góry powziętej sympatii do instytucjitutejszych.Rozumiem jasno, że nie masz instytucji bezwzględnie i jednakowo wszędzie do-brych.Wszelkie urządzenia społeczne wtedy są dobre, kiedy są najodpowiedniejsze usposo-bieniu narodu, jego obyczajom, tradycjom, wreszcie kiedy zapewniają największy rozwójspołeczny; złe zaś wówczas, kiedy ten rozwój hamują i kiedy chcą pozostać formą niewzru-szoną i wieczną wtedy nawet, kiedy już treść wewnętrzna innych zewnętrznych kształtówwymaga.Oto jest moje rozumienie rzeczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]