[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prócz tego - ciebie.Zarazzobaczymy, czy potrafisz ustać o własnych siłach.- Nie martw się - powiedziała tak słabym głosem, że spojrzał na nią zniepokojem.- Możesz zostać w łóżku - powiedział łagodnie.- Damy sobie radę sami.Już kiedyś słyszała to zdanie.Pamiętała nawet, kto je powiedział.Pokręciła przecząco głową i uśmiechnęła się.- Idę z wami - rzekła stanowczo.- Jesteście pewni, że wzięliściewszystko, co trzeba?- Zawsze możesz sprawdzić.Coś niecoś udało nam się zostawić.PaniPrice gotowa nam była zapakować pół kuchni i zlewozmywak na dodatek.Ledwo nam się udało jej to wyperswadować.Wyszli, żeby mogła się spokojnie ubrać.Lilly włożyła płóciennąsukienkę, rozpuściła włosy, żeby zasłonić opatrunek, wsunęła sandały iostrożnie zeszła po schodach.- 81 -SR Czekali na nią niecierpliwie.Torba plażowa pękała w szwach; na sterciebagażu dumnie siedział Edward.- Idziemy na plażę! Będziemy się kąpać! - zaśpiewał Davey i podskoczył.Hamish uważnie spojrzał na nadchodzącą Lilly.- Dasz radę?Od plaży dzieliła ich minuta drogi.Lilly szła niepewnym krokiem, niebardzo wiedząc, co właściwie wprawiło ją w taki dziwny stan: czy to na pewnotylko wynik szoku spowodowanego napadem? Pewnie jedno i drugie, i.wszystko naraz, pomyślała.Wydarzenia ostatnich dni, spotęgowane agresją,jakiej padła ofiarą.Przede wszystkim jednak obecność Hamisha i jegotroskliwość.Czuła, że znowu zaczyna wierzyć w jego słowa, jego spojrzenia, jegouśmiech; zaczyna ufać mu jak dawniej.Jak łatwo ją przekonać, że komuś na niejzależy.Kiedy dotarli na plażę, została sama.Hamish szybko rozłożył jej materac,rozpakował sprzęt i obaj  mężczyzni" przystąpili do budowy zamku.Ogromnego, wspaniałego zamku.Lilly uśmiechnęła się do siebie, widzącrozmiary budowli.Może dobrze zrobiła, że tu przyszła.W pełnym słońcu plaży koszmarpoprzedniego dnia rozwiewał się, znikał.Wayne Reid z wolna stawał sięnierealny.Wesoły śmiech Daveya był dla niej najlepszym lekarstwem.Leżała, patrząc, jak jej syn buduje zamek z piasku przy pomocy ojca,rozkoszując się tym widokiem jak przyjemnym snem.Ta bajka nie ma nicwspólnego z rzeczywistością, ale jest bardzo przyjemna.W bajkach wszystkodobrze się kończy.Pogrążona w marzeniach, zapadła w sen.Nie wiedziała, jak długo spała, ale kiedy się obudziła, Hamish siedziałobok niej na piasku, mokry i ogorzały; Daveya nie było.Davey.Wzrok Lilly- 82 -SR automatycznie skierował się ku morzu.Kiedy i tam go nie dostrzegła, usiadłaprzerażona.- Davey jest w domu - poinformował ją Hamish.- W czasie budowaniazamku zrobił się głodny, więc zaprowadziłem go do pani Price i wróciłempopływać.- Ale.- Nie chciała być sama z tym mężczyzną.- Nie masz dzisiajpacjentów?- Jest sobota, pani doktor.W soboty pracujemy tylko od dziesiątej dodwunastej, a poza tym przyjmujemy tylko godzinę po południu plus nagłewypadki.Sobota jest prawie wolna.Teraz jest wpół do dziewiątej, nie mampacjentów, więc jestem do usług.- A twój wuj mówił mi, że macie masę pracy.- Naprawdę? - uprzejmie zdziwił się Hamish.- Hotel ostatnio opustoszał zpowodu paniki, a nowych turystów jakoś nie widać.Tego Angus nie mógłprzewidzieć, ale zawsze lepiej uważać, że po prostu skłamał, prawda?- Przepraszam - odparła zawstydzona.- Myślisz, że to wystarczy? %7łe wystarczy powiedzieć przepraszam, kiedysię ludziom zarzuca kłamstwo? Kiedy mi mówisz, że ja kłamię?- Czy Davey nie jest wystarczającym dowodem na to, że mnie okłamałeś?- Próbowała wstać i odejść.- Zostań, proszę.- Nie jestem twoją zabawką, zwierzątkiem, które się głaska, kiedy nie masię niczego innego pod ręką.- Nigdy tak nie myślałem.Nigdy.- Ja.nie mogę - powiedziała niemal błagalnym tonem.- Proszę cię, niezatrzymuj mnie.Nie chcę z tobą rozmawiać.- Dlaczego?- Nie mamy o czym.- 83 -SR - Chyba jednak mamy.Powinienem ci coś wyjaśnić, a ty powinnaś mniewysłuchać.- Nie ma nic do wyjaśniania.- Mylisz się.Hamish zapatrzył się w morze.Siedział obok niej ze wzrokiem wbitym włagodnie napływające na piasek fale.Nie chciał patrzeć w jej oczy.Zbyt wielebyło w nich cierpienia, którego nie chciał widzieć.- Lilly - powiedział w końcu - jesteś matką mojego dziecka.Czy tegochcesz, czy nie, będziemy musieli się spotykać.Kiedy stąd wyjedziesz, będę doniego przyjeżdżał, niezależnie od tego, co o mnie myślisz.I nigdy nie pozwolę,żeby dorastał w przeświadczeniu, że jego ojciec jest łajdakiem bez serca.- Nigdy mu nic takiego nie mówiłam - wyjąkała.- Co w takim razie powiedziałaś mu o jego ojcu?Zawahała się.Jak Hamish zareaguje, kiedy mu powie, co opowiadała Daveyowi? Kiedymu wspomni o opowieściach, które snuła małemu przed zaśnięciem, kiedygranica między jawą a snem już się zaciera.O tych wszystkich bajkach ocudownym mężczyznie, którego kochała całym sercem, a którego złe moce, takwłaśnie jak dzieje się w bajkach, od niej oddzieliły.Tak samo jak w książkach opięknych księżniczkach, walecznych rycerzach i straszliwych smokach.Nie,tego wyznać nie może.- Powiedziałam mu - odezwała się z wysiłkiem - że jego tata musiałwyjechać.To wszystko.Pewnie kiedy dorośnie, będzie chciał wiedzieć więcej.- A wtedy co mu powiesz? - Zwrócił twarz ku niej.- Nie wiem - odparła bezradnie.- Nie wiem.- Powiesz mu, że to była pomyłka? %7łe pojawił się na świecie, bo cięokłamałem?Milczała.W jego głosie było wiele goryczy.Jego gorycz i jej żalstanowiły bolesny kontrast z pięknem morskiego pejzażu.Dokoła panowała- 84 -SR słoneczna jasność, a w niej był smutek i rezygnacja.Dokładnie to samowyczuwała w siedzącym obok mężczyznie.- Nie - szepnęła - tak mu nie powiem.Davey zawsze wiedział, że byłchcianym i oczekiwanym dzieckiem.Przynajmniej przez swoją matkę.Kiedysię dowie, że jesteś jego ojcem, nie powinien wiedzieć, że go nie chciałeś.- Chciałem go.- Nie.Usiadła z kolanami pod brodą i zapatrzyła się w fale.Czuła się bardzosamotna.Bardziej samotna niż poprzedniego dnia, kiedy musiała stawić czołoReidowi.- Teraz, kiedy go poznałeś, doszedłeś do wniosku, że chciałeś go mieć.Teraz, kiedy twoja żona umarła, możesz sobie pozwolić na posiadanie małego,miłego chłopca, bardzo do ciebie podobnego, z którym możesz się bawić bezżadnego ryzyka.Sama przyjemność i żadnej odpowiedzialności.Zapadła długa cisza.Hamish nie spojrzał na nią.Siedział zapatrzony wmorze.On też był bardzo samotny.Dwie samotne postacie na pustej plaży.Mężczyzna i kobieta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl