[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Do kalendarza współczesnego świata, z którego dawno znikływszelkie ślady sacrum, przywrócił cały rok święty.O hierarchii świąt przesądzały liczbyofiar.Układał epos dla świata pozbawionego heroicznych narracji, gdzie ostatnichuporządkowanych opowieści dostarczali niestrudzeni scenarzyści zamieszkującyprzedmieścia L.A.Ludzie jakimś cudem ciągle jeszcze odróżniali prawdę od fikcji.Szczególnie młodzi,którzy zaciągali się do niewidzialnej armii Christophera Ravena, jego Goci.W świecie zadekretowanego happy endu gocka subkultura zbierała zaskakująco obfiteżniwo pośród zdesocjalizowanej młodzieży.Na początku była to wyłącznie młodzież żyjącaw stolicach najwyżej rozwiniętych państw, ale ta moda błyskawicznie dotarła do ichrówieśników z peryferiów pozostawionych na pastwę niedorozwoju.Nawet KrakowskiePrzedmieście wypełniały teraz chmary dziewcząt i chłopców w czarnych strojach, o twarzach,dłoniach i stopach pomalowanych na trupie kolorki.Oni także zasilali szeregi niewidzialnejarmii Christophera Ravena, a w każdym razie stanowili świetną zasłonę dymną dlarzeczywistych bojowników.Na początku drugiej połowy XXI wieku zdecydowanie było co kontestować.Zasadązachodniego świata był od zawsze postęp, tymczasem już od jakichś pięćdziesięciu lat dreptałon w miejscu.Z roku na rok odnotowywano coraz mniej odkryć, szczególnie w obszarzebadań podstawowych.I to pomimo faktu, że nakłady na te badania rosły w tempiegeometrycznym.Zawsze można było ukryć tę statystykę, doliczając na przykład do listyprzełomowych wynalazków pojawienie się nowego polifonicznego dzwonka do telefonówkomórkowych.Nie wolno było tylko publicznie przyznawać, że postęp już się zatrzymał,wystrzegali się tego ekonomiści z niezależnych instytutów badawczych i dziennikarze WallStreet Journal , wychodzącego teraz w Houston.Każdy wiedział, że byłoby tonieodpowiedzialne, nad Zachodem już od dawna krążyło widmo recesji.Także w kulturze zdarzało się ostatnio niewiele nowego, wszędzie remaki i sample,oryginalność stała się w show-biznesie synonimem kiczu.Najwięksi artyści rocka nazywalisię teraz Jagger VI albo Marylin Manson XXIII i byli dumni, jeśli udało im się podpiąć podseryjną ksywę.Właśnie ten ostatni święcił gigantyczne tryumfy, czy raczej to ostatnie, bo płeć MarylinMansona Dwudziestego Trzeciego pozostawała pilnie strzeżoną tajemnicą kalifornijskichklinik głębokiej chirurgii plastycznej.Nie dokopali się do niej nawet dziennikarze śledczy Newsweeka.Marylin Manson starał się pozostać maksymalnie tajemniczy i kontrowersyjny.Sześćdziesięciolatek o gładkiej silikonowej twarzy, upozowany na gockiego kontestatora,który wygłaszał w wywiadach dla mediów ryzykowne pochwały Christophera Ravena.Brulion apokalipsyFrhling nie interesował się współczesnym rockiem.Na gockiego idola używającegopseudonimu Marylin Manson XXIII zwrócił uwagę tylko dlatego, że wcześniej zrobił toPotocki.W odzyskanym z takim trudem dzienniku doktor-porucznika pod datą 22 lipca 2054znajdował się zapis:Me można się bać dostrzegania podobieństw, analogii, nawet jeśli wydaje nam się, że idęza daleko.Analogiczność jest kluczem do rozwiązania tajemnicy.Nasz świat, który nie umiezapominać, stał się już tak gęsty, że wszystko jest w nim powiązane ze wszystkim.Potem przerwa i prawie nieczytelny, nerwowy dopisek: Zwięty Jan apokryf., wers 333 idalej, zestawić z teledyskiem Marylin Mansona XXIII, Mobscene 17 , 2 10 3 03.Tak wyglądały wszystkie zapiski dotyczące zwojów.Doktor-porucznik sporządziłszczegółowy wykaz opisanych w apokryfie głosów (każdy rozpoczynał się od słów awówczas posłyszałem. ) i wizji ( a wtedy ujrzałem. ).Autorowi apokryfu zjawiali się na przemian mały chłopiec i anioł otulony w parę białychskrzydeł.Pierwszy stawał przed nim, aby pokazywać mu obrazy z nieodległej, jak sądziłautor tekstu, przyszłości, podczas gdy drugi oślepiał go prewencyjnie blaskiem swojej bieli,po czym kazał słuchać głosów także dobiegających z przyszłości jego świata.Przedstawione w tekście Objawienie było raczej mroczne, przepełniały je realistyczneobrazy okrucieństwa, ludzie płonęli żywcem, ulatywali ku niebu albo zstępowali w otchłań,przybrawszy wcześniej postać obłoków pary (.jak z rozpalonego pieca ).Był też seks, ale nie były to obrazy par kochających się w zaciszu alkowy, ale wielkiewidowiska z udziałem grup, a nawet tłumów, pośród których autor apokryfu wyróżniał wielepłci, to znowu nie był w stanie rozróżnić żadnej.Potocki uporządkował owe objawienia w coś, co przypominało wielką księgę kodów.Poprawej stronie tabeli, przypisane do poszczególnych fragmentów apokryfu, pojawiały siętytuły programów telewizyjnych i radiowych zaopatrzone w daty, a nawet dokładne czasyemisji, określone co do sekundy.Doktor-porucznik spędził wiele dni i nocy, przeglądającelektroniczne biblioteki Fundacji, w których od kilkudziesięciu lat archiwizowano każdąsekundę programu wyemitowanego przez wszystkie stacje radiowe i telewizyjne nadające naZiemi.Autor zwojów twierdził, że jest tym samym człowiekiem, który towarzyszył Chrystusowiw godzinie ukrzyżowania, że to właśnie jemu Zbawiciel powierzył opiekę nad swoją matką, apózniej jego także ręką spisana została kanoniczna Apokalipsa świętego Jana.Tekstznaleziony nad Morzem Martwym był rozszerzoną wersją wizji z Patmos. Surówka, brulion Janowej Apokalipsy , zapisał w swoim dzienniku Jan Potocki, aFrhling, tłumiąc w sobie niechęć do nieformalnego stylu kolegi, musiał przyznać, że było tookreślenie dosyć precyzyjne.Porównanie treści obu tekstów pozwalało stwierdzić, że autor jednego z nich znał drugi ina odwrót. Czemu zatem , pisał Potocki, nie przyjąć hipotezy najbardziej ekonomicznej, żekanoniczna Apokalipsa świętego Jana i ten odnaleziony tak pózno apokryf są dziełem jednej itej samej osoby?.Wykonane w tutejszym laboratorium Fundacji datowanie zwojów nie pozwalało odrzucićtakiej hipotezy.Potwierdzała ją także analiza frekwencyjna kluczowych słów występującychw obu tekstach i porównanie stylu.Być może jednak autor jednego z nich znalazł się, choćbyna krótko, w posiadaniu drugiego i dokonał plagiatu, pastiszu, który miał na zawsze zmienić,podważyć sens oryginału?Sam Potocki, jak dowodziły tego pozostawione przez niego notatki, bardzo długozastanawiał się nad tą hipotezą. To były dziwne czasy , pisał, pierwszy, drugi wiek Ery,którą ciągle jeszcze niesłusznie nazywamy Naszą.Rozpoczął się już wtedy powolny upadekjednego porządku, a drugi nie objawił się jeszcze zbyt wielu.Każdy podszywał się podkażdego, wszystko połączyła ze wszystkim gęsta sieć analogii.Podobieństwo, które każdypastisz zbliża do oryginału, stawało się dla współczesnych gwarancją jego autentyczności.Dlaczego jednak doktor-porucznik porzucił pózniej tę najbardziej prawdopodobnąhipotezę gnostyckiego pastiszu, dlaczego od pewnego momentu przestał traktować oba tekstyz chłodnym dystansem, jaki powinien go cechować jako uczonego i żołnierza Fundacji JedenWspólny Zwiat?Frhling nie mógł znalezć odpowiedzi na to pytanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]