[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Arthur i Bram weszli za nim do zagraconej sypialni.Solidneniskie łóżko stało w prawym rogu.Dzbanek z wodą postawionona szafce nocnej.Poplamiona wanna, która dawno temu mogłalśnić bielą, stała w lewym rogu.Nigdzie nie było plam krwi.%7ładnego śladu strasznego zabójstwa, jakie się tu wydarzyło zale-dwie dwa tygodnie wcześniej.Ale stojąc tu, świadom wszystkie-go, co się stało, i wielkiej tajemnicy, jaką musiał odkryć, Arthurzadrżał.Miał wrażenie, że w powietrzu czuć daleką śmierć, jakbydrżało od dalekich wybuchów wojny w Transwalu.102- O czym jest pana opowiadanie? - zapytał mężczyzna, wyry-wając go z zamyślenia.- Moje opowiadanie? - zdziwił się Arthur.- To, które pan pisze! Czy Holmes ściga kolejnego złodzieja?Czy to historia morderstwa? Najbardziej lubię morderstwa, jeśliinteresuje pana moje zdanie.- Nie mogę panu powiedzieć - odparł Arthur.- To by popsułoniespodziankę.Mężczyzna roześmiał się, uderzając się po udzie.Chyba siędobrze bawił.- Wie pan, co lubię robić, jak czytam pana opowiadania? - za-pytał.- Próbować zgadnąć wcześniej zakończenie.Wykombino-wać przed panem Holmesem, kto to zrobił.- I udaje się panu? - zapytał Bram, włączając się do rozmowy.- Potrafi pan przechytrzyć Sherlocka Holmesa?- Jeszcze mi się nie udało - przyznał właściciel pensjonatu.-Ale mam pomysł, wie pan, w jaki sposób mógłby pan go przy-wrócić do życia.- No, w jaki?- Nie potrzeba żadnych czarodziei ani nic.A co, gdyby panHolmes wcale nie zginął? Może nie spadł z tej skalnej półki dowodospadu? Co, gdyby to udał, żeby oszukać Moriarty'ego? Apotem się ukrywał po całym świecie bez żadnych przygód.Spro-wadzi go pan do domu, do Londynu.To będzie jego triumfalnypowrót.Tak to trzeba zrobić, powiem panu.Nikt nie chce myśleć,że Holmes nie żyje.To ciągle siedzi w żołądku.- Poważnie? - zapytał Bram, rozbawiony jego wywodami.- Słowo honoru.Wy, eleganckie towarzystwo, tak się przy-zwyczajacie do swojego pisania, że zapominacie o czytelnikach.A my nie chcemy widzieć, jak Holmes umiera, choćby walka,która go zabije, była nie wiem jaka dobra.Chcemy, żeby panHolmes żył zawsze.103- Co ty na to, Arthurze? - zapytał Bram, chcąc dokuczyć przy-jacielowi.- Co powiesz na to, żeby odwalić kamień i wskrzesićboskiego Sherlocka Holmesa?- Czy wszystkie pokoje mają wanny? - zwrócił się Arthur dowłaściciela pensjonatu.- To duża zaleta.- Nie, nie.Tylko ten.Lata temu, kiedy zbudowano ten dom, tobyła damska toaleta.Teraz wynajmuję ten pokój za dodatkowąopłatą.Dla lepszych klientów, rozumie pan.Arthur podszedł do wanny i przesunął wskazującym palcempo jej gładkiej krawędzi.Była zupełnie zimna, jak szyba w śnież-ny dzień.- Tutaj znaleziono ciało? - zapytał.- Ja sam je znalazłem.Leżała w wannie goła jak niemowlę.Szyję miała czarnofioletową, oczy wybałuszone.Jak gdyby ktośmocno złapał ją za gardziołko i ściskał, dopóki się nie udusiła.Suknia leżała na łóżku jakby przygotowana do włożenia.- Zauważył pan tatuaż? Na nodze? W kształcie wrony z trzemagłowami?- Tak, widziałem go, proszę pana.- Widział pan przedtem taki symbol? Na przykład u chuliga-nów w porcie?- Nie, nie mogę powiedzieć, żebym widział.Miał dziwnykształt.U samego dołu nogi, przy kostce.- Czy w pokoju znaleziono coś jeszcze? Coś, co by wskazywa-ło, kim była ta biedaczka?- Ani pyłku.Tylko ładną białą suknię i nieżywą gołą dziew-czynę.Arthur i Bram spędzili następnych kilka minut na próbach od-świeżenia pamięci mężczyznie co do jakichś szczegółów wskazu-jących na tożsamość kobiety, ale nic nie osiągnęli.Potem Arthurzmusił Brama do inspekcji podłogi na czworakach, na co Bram104niechętnie przystał, cały czas narzekając na warstwę kurzu, jakąpodczas tego procesu pokryły się jego spodnie.Właściciel domupokazał im książkę gości, w której znalezli podpis Morgan Ne-main - wysokie litery, mocno wpisane w stronicę szerokim,ciężkim pociągnięciem pióra.O ile Holmes był ekspertem odanalizy pisma, zdolnym dostrzec w nim wiele wskazówek na te-mat cech osoby, o tyle Arthur nie miał takich umiejętności.Wmilczeniu zamknął książkę, godząc się z jej tajemnicami.W końcu ciężkim krokiem opuścili pensjonat
[ Pobierz całość w formacie PDF ]