[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz.ta przeklęta sprawa.David Delgado na cmentarzu z jakąś kobietą.Deliazatrzymany i przesłuchiwany.Wszystko zacznie się od nowa.Policjanci będą go śledzić w dzień i w nocy.Odwrócił się od okna, z którego roztaczał się tak pięknywidok, podszedł do czarnego, politurowanego biurka i otworzyłjego najwyższą szufladę.Przerzucał jakieś papiery, dopóki nieznalazł fotografii.Danny Huntington na balu dobroczynnym policjantów.Zeswoją żoną.Ze Spencer.W butach na wysokich obcasach miałaco najmniej metr siedemdziesiąt pięć wzrostu.Jej włosy byłyzaczesane do góry i odsłaniały długą szyję.Miała na sobieniebieską, koktajlową suknię bez rękawów i nawet na fotografiibyło widać, że pasuje ona do koloru jej oczu.Wyglądałaolśniewająco.Po królewsku.Spencer Huntington.Zatrzasnął szufladę i znów zaklął po hiszpańsku.Postanowił odbyć krótką pogawędkę ze Spencer Huntington.Ktoś musi jej powiedzieć, że nie powinna wtykać nosa wcudze sprawy.Być może właśnie on jest odpowiednimczłowiekiem.866David nalał sobie kawy, gdy tylko Spencer otworzyła mudrzwi.Znał drogę do kuchni, więc skierował się tam beznamysłu.Wiedział również, gdzie stoją kubki i obsłużył się sam.Spencer obserwowała go, gdy wypijał pierwszy łyk.- Przyzwoita? - spytała.- Umiem trochę gotować, ale nigdy nie udało mi się zrobićdobrej kawy - oznajmił, nie odpowiadając wprost na jej pytanie.- Kubańskiej czy amerykańskiej?- %7ładnej.- Obrzucił ją krytycznym spojrzeniem.-TreyDelia poprosił swojego adwokata, żeby się ze mnąskontaktował.Pojedziemy prosto do więzienia.Kto wie, kogotam spotkamy.Kilku pijanych kierowców, paru włóczęgów,morderców, gwałcicieli i złodziei.Nie wspominając już o tym,że będzie tam również Delia, a my nie mamy pojęcia, jaki onjest.Czy nie możesz ubrać się inaczej?Spencer spojrzała na swój strój.Miała na sobie czarnykostium ze sztucznego jedwabiu i brzoskwiniową bluzkę.Zerknęła pytająco na Davida.- Spencer.- Przerwał i z głośnym stuknięciem odstawiłkubek na stół.- Ta.ta kreacja jest zbyt obcisła.- To strój, w którym chodzę do pracy.- Jest zbyt prowokacyjny na wizytę w więzieniu.- Prowokacyjny?- Przylega do ciebie jak druga skóra i kończy się nadkolanami.Co byś powiedziała na dżinsy i bluzę?- Umarłabym w nich z gorąca, zanim ktoś zdążyłby mniezabić.- Tak, ale umarłabyś szybko, bez tortur.Spencer mruknęła coś ze złością, ale odwróciła się na pięcie,wyszła z kuchni i ruszyła w kierunku schodów.Kiedy dotarła na87górę, zdała sobie sprawę, że David idzie za nią.Zatrzymał się ustóp schodów, zaglądając do salonu.Przypomniała sobie, że bywał w tym domu dość często.Danny uparcie go zapraszał, choć ona wtedy starała się byćnieobecna.Była ciekawa, co czuje, oglądając teraz to wnętrze.Czywydaje mu się zimne? Czy zastanawia się, jak żyją bogate,młode kobiety?Spojrzał na nią nagle i zmarszczył brwi.- Spencer, nie mam dużo czasu.- O, to dziwne.Przecież musisz mnie śledzić.Tak kazał ciSly.- Nie przyjmuję rozkazów od nikogo.- Nawet od mojego dziadka?- Nawet od twojego dziadka.- Doskonale.W takim razie możesz przestać się za mnąwłóczyć!- Zgodziłem się przyjąć pracę, którą mi zaproponował.Wziąłem od niego czek.Powiedziałem ci już, Spencer: jeślimasz jakiś problem z dziadkiem, porozmawiaj o tym z nim.- Mam taki zamiar.- A jeśli chcesz porozmawiać z Treyem Delią, to siępospiesz.Zacisnęła zęby i spojrzała na niego z wściekłością, mającochotę mu powiedzieć, co może z sobą zrobić.Ale nie chciaławdawać się z nim w kłótnię i stracić szansę porozmawiania zDelią.- Będę gotowa za dwie sekundy - oznajmiła lodowatymtonem.Nie była gotowa za dwie sekundy, ale po chwili zeszła nadół w dżinsach i bawełnianej bluzce z krótkimi rękawami.Davidnie był zachwycony.- Czy nie masz jakichś luznych rzeczy?- Te dżinsy wcale nie są obcisłe! - odparła z irytacją.88- W porządku - powiedział, wzdychając bezradnie.-Chyba będzie dobrze.Spencer spędziła w tych stronach niemal całe życie, aledotychczas udało jej się uniknąć wizyty w okręgowymwięzieniu.Ta instytucja, w której przebywało tak wielu wyrzutkówspołeczeństwa - nieszczęśliwych i groznych - zawsze wydawałajej się przerażająca.Kiedy się zbliżali, dostrzegła pierwszychwięzniów.Stali na boisku, ogrodzonym podłączoną do prądumetalową siatką.Czuła na sobie ich spojrzenia.David miałrację.Taksowali ją, oceniali jej wartość, niemal liczyliznajdujące się w jej torebce pieniądze.Może posuwali się dalej?Na pewno rozbierali ją oczami, gwałcili w myślach, a potempodrzynali gardło.Kiedy weszli do budynku, poczuła unoszący się w powietrzuodór nie mytych ciał, moczu i beznadziei.Stała w oparach gęstego powietrza, podczas gdy Davidpokazywał dyżurnemu oficerowi swoje dokumenty i prosił go oprzyprowadzenie Treya Delii do sali widzeń.Minął ich jakiś skuty mężczyzna, prowadzony przez dwóchstrażników.Miał na sobie eleganckie szare ubranie jak odArmaniego.Dostrzegł stojącą obok Davida Spencer, ale nieprzestał wulgarnie ubliżać swym opiekunom.- Musicie mnie puścić, i to szybko! Czy nie wiecie, docholery, kim jestem? Czy myślicie, że dam się tu zamknąć ztymi gnojami? Zwolnijcie mnie, zanim stanie mi się coś złego.Zaskarżę was do sądu, gówniarze, jeśli mnie natychmiast niepuścicie!Strażnicy ignorowali jego słowa i szli dalej, prowadząc gomiędzy sobą.- Pijany kierowca - oznajmił Davidowi dyżurny oficer,wzruszając ramionami.- W dodatku adwokat.Zna zasady.Zapewne wykręci się z tego, a ośmioletnia dziewczynka walczyteraz przez niego w szpitalu o życie! Ale wiesz, jak to bywa.O,jest Caplan - dodał, wskazując umundurowanego strażnika.- On89zaprowadzi was do więznia.Jeśli myślisz, że Armani Joewrzeszczał, to żałuj, że nie słyszałeś wrzasku, jakiego narobiłDelia, kiedy umieściliśmy go we wspólnej celi.- Dziękuję za pomoc - powiedział David, mrugając doniego porozumiewawczo.Potem mocno chwycił Spencer zarękę i ruszył korytarzem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]