[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopak miał na sobie jedwabny obcisły kostium w szkarłatno-żółtełaty, a w jasne loki dziewczyny wplecione były zwiędłe kwiaty: stokrotki, osty i zwyczajneziele świętego Jana.Ubrana była w wysokie buty, grubą kurtkę ze zwierzęcych futerek i szarepończochy z surowej wełny.Wszyscy mieli zawieszone na szyi małe skórzane sakiewki i dla Terence'a stanowiło toostateczny dowód, że należą do świty Zielonego Wędrowca: w sakiewkach znajdowały sięsrebrne monety, które Judasz Iszkariot otrzymał za zdradzenie Jezusa; to one właśnie zapew-niały im nieśmiertelność. Więc jednak przyszliście  powiedział Terence.Znał imiona ich wszystkich.Ojciec opowiedział mu szybkim przerażonym szeptem,kim jest każdy z nich.Bladolicy Zwiadek: ten, który obserwował grzechy chciwości i zdrady izapisywał je, wszystkie co do jednego.Miecznik, który był katem i oprawcą: tym, którypatroszył i wycinał wnętrzności.Nieczysty Trędowaty, który przenosił wszystkie choroby, najakie mógł zapaść człowiek.Oraz blizniaki Nóż i Naga.Brakowało tylko dwóch.Doktora, który potrafił osadzać z powrotem ucięte głowy iprzywracać do życia zmarłych.I samego Zielonego Wędrowca, Janka, dawcy urodzaju ipłodności, spadkobiercy wszelkich antycznych i tajemniczych sił przyrody, które rządziływegetacją roślin.Terence wstał z pryczy. Czego chcecie?  zapytał.Gardło miał zupełnie zaciśnięte, tak jakby zakrztusił sięością lub pestką.Zwiadek milczał.Milczał również Miecznik.Byli maszkarnikami: nigdy się nieodzywali. Wziąłeś coś, co nie należało do ciebie  przemówiła zza swojej białej gładkiejmaski Naga. Zabiłeś dwoje dzieci, których nie miałeś prawa zabić. Ocaliłem je przed złą krwią  odparł Terence. Skazałeś je po prostu na nieistnienie.Nie sądzisz chyba, że pójdą do nieba? Niebojest zamknięte dla dzieci Janka.Nie przyjmą ich również nigdy do Krainy Ciemności. Nie były dziećmi Janka, były moje. Były jego potomkami  odparła Naga.Miała obcy, lekko wschodnioeuropejskiakcent i jej głos zdawał się odpływać i powracać niczym program radiowy nadawany zodległego miasta: nadawany nocą, kiedy wszystkie rozgłośnie użyczają gościny samotnym izdesperowanym.Jego i jej wypowiedzi dzieliła wyrazna przerwa, wyrazny przeskok w czasie.  Twoje dzieci były potomkami Janka  powtórzyła Naga  i dlatego należały doniego.Mąż twojej matki obiecał, że Janek będzie je miał; podobnie zresztą jak i ciebie. Nikt mu nie dał takiego prawa  odparł Terence.Słyszał niemal ochrypły zprzerażenia głos ojca:  Myślałem, że robię dobrze, Terry, Bóg mi świadkiem.Naprawdę w towierzyłem.Ani razu nie pomyślałem o konsekwencjach.nie wierzyłem, że naprawdę pociebie przyjdą."Naga przysunęła się bliżej do krat.Terence widział jej oczy, błyszczące w otworachmaski.Bał się, że dziewczyna może przejść przez kraty i dotknąć go.Ta obawa była zupełnieirracjonalna, ale mimo to dał krok do tyłu.Maszkarnicy, którzy potrafili dostać się, nienapotykając na żaden opór, do wnętrza aresztu, mogli równie dobrze przenikać przez stalowepręty.Ona czymś pachniała, ta dziewczyna.Roztaczała wokół siebie wyrazną wońrozkładających się zwierzęcych futer, starego pot-pourri i seksu.Jej blizniak, Nóż, oparł wmilczeniu dłoń o biodro i Terence nie mógł się oprzeć wrażeniu, że się uśmiecha. Obietnica jest obietnicą  powiedziała Naga. Niczego nie obiecywałem  zaprotestował Terence.- To mój ojciec wam obiecał,jeszcze zanim się urodziłem.Nie ja. Tak czy owak, obietnica jest obietnicą i trzeba ponieść jej konsekwencje.Trzebazapłacić za wszystko, co wzięło się od Zielonego Janka.To może być trzysta akrów ozimejpszenicy.To może być kukurydza albo dzieci.To może być jeden strąk fasoli.Za wszystkotrzeba zapłacić, przyjacielu; dobrze o tym wiesz.Terence nie miał pojęcia, co odpowiedzieć.Był tak przerażony, że prawie nie mógł sięodezwać.Przełykał bez przerwy ślinę, która napływała mu do ust, tak jakby miał zarazzwymiotować.Z cichym chrobotem Zwiadek przesunął paznokcie po kracie, zamykającej dostęp doceli Terence'a.Znowu nastąpił wyrazny przeskok w czasie: chrobot rozległ się, zanimZwiadek dotknął kraty, i umilkł, kiedy wciąż przesuwał paznokciami po metalu.A potem Zwiadek dał krok do tyłu, tak jakby usłyszał już dosyć, i teraz, bardzo szybko,wysunął się do przodu Miecznik, sięgając do tyłu i wyciągając miecze ze swego worka.Kiedyje wyciągał, każdy z nich zadzwonił przenikliwie i od tego odgłosu ciarki przeszłyTerence'owi po plecach.Mieczy było razem pięć i Miecznik skrzyżował je zgrabnie tak, żeutworzyły regularny pięciokąt, a potem uniósł w górę, żeby Terence mógł zobaczyć, jakbłyszczą.Terence wiedział, dlaczego miecze skrzyżowane są właśnie tak, a nie inaczej.Głowa ofiary powinna się znalezć w środku pięciokąta, a wtedy Miecznik złoży je niczymmigawkę aparatu.Terence podniósł w górę obie ręce, krzyżując palce w ten sam sposób, w jaki złączonebyły miecze. Trzymajcie się z daleka!  zawołał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl