[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.gdzieś pod Alejami Ujazdowskimi. Dobrze odezwała się Sarah. Najszybciej jak się da, skontaktuję się z Rejem. Była nie mniej poruszonaniż Marek, ale starała się zachować kamienny spokój i zimną krew. Na razie nie dzwoń na policję.Policja sądzi, że majuż Oprawcę i bardzo się jej nie spodoba, jeśli ktoś będzie twierdził, że jest inaczej.Na ile znam policję, po prostu cięprzymkną i oskarżą o zabójstwo Claytona. Ależ to Oprawca go zabił! Porąbał go, słyszałem, jak go rąbał! A Oprawcę widziałeś? Co? zapytał Marek głosem płaskim jak deska i kruchym jak szkło. Czy widziałeś Oprawcę? O to cię pytam.Przez prawie pół minuty Marek milczał. Niezbyt dokładnie wydukał w końcu. Czy miał na sobie opończę? Marku, czy miał na sobie obszerną, czarną opończę? Opończę? Tak.Rodzaj kapoty. A twarz, Marku? Czy widziałeś jego twarz'? Chyba nie.Chciałem się tylko stamtąd wydostać. Czy miał małą twarz? Marku? Naprawdę maleńką twarz, jak u dziecka.I kompletnie białą? Czy miał smoliścieczarne oczy?W czasie, jaki upłynął, zanim Marek odpowiedział, mogła zmienić się faza księżyca. Tak odezwał się w końcu. Bardzo małą twarz.i bardzo bladą. A więc miała rację powiedziała wstrząśnięta Sarah, choć zarazem doznała pewnej ulgi. Staruszka miałarację i Rej miał rację.To ta sama twarz, którą ujrzałam w majaku sennym.Okazuje się, że nie był to wcale majak. Słucham? zdziwił się Marek. O czym pani mówi? Wszystko ci wyjaśnię, jak się spotkamy.Ale ten stwór istnieje naprawdę, Marku.I tropi nas.Tropi nas.wszystkich, którzy walczyli z Niemcami w powstaniu warszawskim, i ich dzieci, i ich wnuków, kuzynów, a zapewne teżprzyjaciół i znajomych.Nie chce, żeby ktokolwiek pozostał przy życiu, Marku.Chce nas wszystkich pozabijać.Rej, po niezdarnym, wykonanym w przedpokoju tańcu, w którym wziął udział on sam, Katarzyna oraz jej walizka,zostawił córkę matce.Była żona nadstawiła policzek porośnięty delikatnym jasnym meszkiem jak na brzoskwini, aleRejowi udało się wykręcić od pocałunku. Do następnego weekendu obiecał Katarzynie, unosząc dłoń. Pojedziemy do Pomiechówka.Tam też jeststadnina i można pojezdzić.Córka przylgnęła na chwilę do jego rękawa.Zapewne spostrzegła, że Sarah nie kocha Reja tak jak on ją, ale94 / 122Graham Masterton - Dziecko ciemnościdziewczynka kochała go, ponieważ był jej ojcem.Kiedy zamknął już za sobą drzwi, zszedł do pustego volkswagena.Przeszukał skrytkę, lecz papierosów nie znalazł.Wtedy dopiero przypomniał sobie, że ostatnią paczkę wyrzucił do pojemnika na śmieci na Zwiętokrzyskiej.Boże! pomyślał. Ty niepoprawny baranie! Kim jesteś, że próbujesz przewidywać, co będziesz robił za dwa dni? Czy niepomyślałeś, że będziesz potrzebował papierosa, zwłaszcza po spotkaniu z tą krową?Odbił od krawężnika i włączył się w ruch uliczny.Dokuczał mu upał, był spocony i chciał się ogolić.Ale przedpowrotem do domu czekały go jeszcze dwie wizyty.Pierwsza u doktora Wojniakowskiego na Oczki.Intrygowało go, conaprawdę przytrafiło się matce małej Zosi.Na dnie wielkiego pojemnika pełnego popiołów pozostało z niej zaledwie kilkazwęglonych żeber, lecz Rej miał przed oczami jej fotografię z okresu, gdy była młoda i śliczna; a taka młoda i śliczna istotajak nikt inny domagała się, aby wymierzyć w jej imieniu sprawiedliwość.Doktor Wojniakowski zaczynał właśnie sekcję dziewczyny, która powiesiła się w pokoju hotelowym w DomuChłopa.Była pulchna, jasnowłosa i cała pokryta piegami.Wyglądała na pogrążoną we śnie, Rej poczuł skrępowanie namyśl, że ogląda ją nagą, rozłożoną na metalowym stole.Wojniakowski stał nad dziewczyną i palił papierosa.Tego dniatowarzyszył mu asystent, młodzieniec o przetłuszczonych włosach, ze zdumiewającym zezem i kolczykiem w uchu. Tomku, to jest najlepszy detektyw w Warszawie oświadczył Wojniakowski, wskazując skalpelem Reja. Nie potrzebuję płaskich pochlebstw odparł Rej. Potrzebuję papierosa.Wojniakowski wręczył mu pogniecioną paczkę ekstra mocnych i Rej wytrząsnął z niej jednego papierosa.Dym byłtak mocny, że policjant rozkaszlał się i nie mógł przestać. To fajki dla prawdziwych mężczyzn stwierdził lekarz. Wyciągałem już płuca palaczy ekstra mocnych.Wyglądają jak brykiety węgla brunatnego.Mają w sobie tyle smoły, że gdybyś włożył je w ogień, toby się paliły przeztydzień. A co z moją znajomą, Iwoną? zapytał Rej. Napisałeś już raport z sekcji jej zwłok?Doktor Wojniakowski skinął głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]