[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eleanor nie odezwała się, chociaż dosyć uprzejmie skinęłagłową.Wnętrzności ścisnęły mu się, gdy poczuł zapach jejlawendowych perfum.O słodki Lucyperze, powinien był pójśćdo klubu.269Tak jak przewidział, wylądował przy końcu stołu, zAmelią Hartwood po jednej stronie i Rogerem Noleville'em podrugiej.- Panno Amelio, panie Noleville - powiedział, przyjmującwino podane przez jednego z lokajów.- M-milordzie - wyjąkała Amelia; jej policzki pociemniały,przybierając niepokojący odcień głębokiej czerwieni.Valentine stłumił westchnienie.Oczywiście, musiałskończyć na miejscu obok córki pastora.Lucyper zaśmiewałsię z niego, ale po zeszłej nocy markiz przypuszczał, że na tozasłużył.Odebrał dziewictwo siostrze najlepszego przyjaciela,podczas gdy miał ją ochraniać.To musi zaliczać się donajpodlejszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobił.- Deverill.Widziałem pana dziś rano w parku - dosyćszorstko odezwał się Noleville.Valentine przypominał sobie, że Noleville jest także raczejnudny.Cudownie.A wszystko to dlatego, że zachciało mu sięzerknąć na Eleanor, choć mógł po prostu odwiedzić któregoś zjej braci w ich domu i uniknąć konieczności spędzenia conajmniej godziny między parą świętoszków.Jednak teraz, gdy już utknął w pułapce, równie dobrzemógł mieć z tego odrobinę zabawy.- Tak, ja także pana zobaczyłem - odpowiedział Rogerowi.- Jechał pan z lady Eleanor, o ile się nie mylę.- Tak, jechałem.- Zaleca się pan do niej, czyż nie?Roger zamrugał.-To trochę osobiste pytanie, nie sądzi pan?Zapewne tak było, i z pewnością nie był to zwyczajowyzawoalowany sposób markiza na wyciąganie informacji.Chociaż gdy tylko zadał to pytanie, poczuł ucisk wpodbrzuszu podobny do tego, jakiego doświadczył, gdy po raz270pierwszy zobaczył Eleanor siedzącą w kariolce innegomężczyzny.- Jestem przyjacielem rodziny.- Tak powiedziała.Właściwie to nawet broniła pańskiegozachowania wobec sióstr Mandelay.- Jakiego zachowania? - odparł Valentine, odrobinębardziej oschle.- O ile pamiętam, gawędziliśmy sobie.- Nie mam zamiaru spierać się z panem, milordzie.Alenie mogę również zaakceptować, by nieżonaty dżentelmenpublicznie nagabywał młode kobiety bez towarzystwa.- Ty.- Deverill - zawołał Shay od szczytu stołu.- Kto cisprzedał Iago?Valentine nabrał powietrza.Zachowaj spokój, upomniałsam siebie.Nie przyszedł tu, żeby wszczynać kłótnię zkimkolwiek.A poza tym, biorąc pod uwagę brak polotu uNoleville'a, wątpił, by Eleanor mogła poważnie traktować tegomłodego mężczyznę jako konkurenta do swojej ręki.- Nie kupiłem go - odpowiedział bardziej donośnymgłosem.- Wygrałem go w karty.Od Wellingtona.Sądząc z pomruków, jakie rozległy się po obu stronachstołu, kilkoro gości było zaskoczonych tym, że książęWellington grywa w karty - nawet bardziej niż faktem, żekiedykolwiek przegrał.Jednak gdy wziąć pod uwagę jegozdolności strategiczne, książę był zadziwiająco kiepskimgraczem.A Valentine strasznie chciał dostać na wpółszalonego Iago.Nim Noleville albo ktoś inny mógłby go oskarżyć ooszukanie księcia czy jakiś inny nonsens, służba wniosłanastępne danie, najwyrazniej ów słynny wspomnianywcześniej deser.Wyglądał jak maliny w roztopionejczekoladzie z jakimś przybraniem z bitej śmietany.Valentine271ostrożnie nabrał łyżkę deseru i zerknął, by zobaczyć, czy ktośinny już skosztował tego specjału.Po drugiej stronie stołu jasnoszare oczy podchwyciły jegowzrok.Valentine zastygł z łyżką w pół drogi do ust, próbujączinterpretować spojrzenie, jakie mu posłała.Spodziewał sięgniewu albo wyrzutów sumienia, albo bardziej mu miłegopożądania, ale - chyba że się pomylił - to było rozczarowanie.Nim? Dlaczego, na Boga? Jego popis zeszłej nocy byłwyjątkowy, jak sam by to określił.Zaś ona znała go na tyledobrze, by nie być zaskoczona zarówno jego opieszałością, jaki jego nieco wymuszonym flirtowaniem w parku zblizniaczkami Mandelay.Gdyby nie były tak rozgadane ikokieteryjne, mógłby potraktować tę rozmowę bardziejpoważnie, ale jeszcze nawet zanim zobaczył Eleanor, poprostu stracił do tego serce.Wytrzymując jej spojrzenie, przełknął nieco deseru.Niezgorszy, ale niespecjalnie wart pochwał, jakie otrzymał odShaya.Jednak teraz Valentine i tak miał ważniejszy temat dorozmyślań.Musiał zamienić słowo z Eleanor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]