[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Myślę, że powinno byćsprawiedliwie.Ale nic o tym nie wiem. Tak, wie pani powiedział Steerpike. Gdy powiada pani Powinno byćsprawiedliwie , to właśnie to, co mam na myśli.Powinno być sprawiedliwie.Dlaczego nie jest? Z powodu chciwości, okrucieństwa i żądzy władzy.Temuwszystkiemu należy przeszkodzić. A więc dlaczego temu nie przeszkodzisz? powiedziała z rezerwą, Fuksja.Przyglądała się krwi słońca na Wieży Krzemieni i chmurze jak mokra szmataopuszczającej się cal po calu za czerniejącą wieżą. Przeszkodzę powiedział Steerpike z takim prostym przekonaniem, że Fuksjazwróciła wzrok ku niemu. Przeszkodzisz okrucieństwu? spytała. I chciwości, i temu wszystkiemu?Nie wydaje mi się, że potrafisz.Jesteś bardzo mądry, ale, och nie, nie potrafiłbyśniczego takiego.Ta odpowiedz zaskoczyła Steerpike'a na moment.Chciał, by jego uwagapozostała samodzielna klarowne stwierdzenie faktu coś, o czym, jak sobiewyobrażał, Fuksja mogła rozmyślać i nad czym zastanawiać. Już go prawie nie ma powiedziała Fuksja, gdy Steerpike zastanawiał się, jakpodeprzeć swój punkt widzenia. Prawie nie, ma. Czego prawie nie ma? podążył za jej wzrokiem ku miejscu, gdzie wieżyczkiszczerbiły krąg słońca. Och, ma pani na myśli cukrową bułę powiedział. Tak,teraz się bardzo szybko oziębi. Cukrowa buła? powiedziała Fuksja. Tak je nazywasz? Zatrzymała się.Nie sądzę, że powinieneś je tak nazywać.To brak szacunku. Przypatrywała się.Zledziła dużymi, zdumionymi oczyma słabnącą agonię na niebie.Potem pierwszyraz uśmiechnęła się. Czy nadajesz takie nazwy innym rzeczom? Czasami powiedział Steerpike. Mam lekceważącą naturę. Czy nadajesz nazwy ludziom? Nadawałem. Czy masz jakąś dla mnie?Steerpike ssał koniec laski i uniósł słomiane brwi. Nie sądzę powiedział.Zazwyczaj myślę o pani jako o Lady Fuksji. Czy nazywasz jakąś moją matkę? Matkę pani? Tak. Jak nazywasz moją matkę? Nazywam ją Kupą Aachów powiedział Steerpike.Oczy Fuksji otworzyły się szeroko, znowu stała nieruchomo. Idz sobie powiedziała. To niezbyt sprawiedliwe powiedział Steerpike. Przecież pani samazapytała. A jak nazywasz mojego ojca? Ale nie chcę wiedzieć.Myślę, że jesteś okrutny powiedziała bez tchu Fuksja ty, który mówiłeś, że przeszkodzisz okrucieństwu.Powiedz mi jeszcze jakieś nazwy.Czy wszystkie są niegrzeczne I zabawne? Innym razem powiedział Steerpike, któremu zaczynało być chłodno. ;Zimno nie przysłuży się pani obrażeniom.Nie powinna pani w ogóle wychodzić.Prunesquallor, myśli, że jest pani w łóżku.Wydawało mi się, że martwi się o panią.Szli w milczeniu, a nim dotarli do zamku, zapadła noc. Tymczasem"Poranek następnego dnia wstał ponury, słońce pojawiło się dopiero po długichokresach półmroku i jedynie jako blady papierowy krążek, bardziejprzypominający księżyc, gdy przepływało czasem poprzez korytarz chmur.Powolne, matowe zasłony spłynęły niemal niepostrzeżenie na Gormenghast,zamazując niezliczone okna jakby mokrym dymem.Góra pojawiała się i znikaładziesiątki razy w ciągu poranka, w miarę jak opary przesłaniały ją lub unosiły sięznad zboczy.Z upływem dnia mgły przerzedziły się, a póznym popołudniemchmury ostatecznie rozpierzchły się pozostawiając półprzezroczysty obszar, owąplamę, chłodną i tajemną, na szyi lilii, niebo tak niezrównane, że patrząc w jegolodowatą głąb Fuksja zaczęła bezwiednie łamać na kawałeczki łodygę kwiatu wręku.Odwróciwszy głowę ujrzała, że pani Slagg przygląda się jej z tak żałosnymwyrazem, iż objęła starą piastunkę ramionami i przytuliła mniej czule, niżzamierzała, gdyż ściskając sprawiła ból pomarszczonej drobinie.Niania z trudem złapała oddech, ciało miała posiniaczone od nadmiernegowybuchu uczucia Fuksji, więc trzęsła się ze złości gramoląc się w podnieceniu nakrzesło. Jak śmiesz! Jak śmiesz! wydyszała wreszcie skończywszy potrząsać iwywijać miniaturową piąstką wokół zdumionej twarzy Fuksji. Jak śmiesz znęcaćsię nade mną, gnieść mnie i sprawiać mi tyle bólu, ty złe stworzenie, ty złośliwe,niedobre stworzenie! Ty, dla której zawsze wszystko robiłam.Ty, którą myłam iczesałam, i ubierałam, i rozpieszczałam, i której gotowałam, odkąd byłaś wielkościpantofla.Ty.ty. Staruszka zaczęła płakać, a jej ciało trzęsło się pod czarnąsuknią jak podrygująca zabawka.Puściła poręcz krzesła, tarła pięściamizałzawione, przekrwione oczy i zapomniawszy o tym, gdzie się znajduje, już miałapobiec ku drzwiom, gdy Fuksja skoczyła do przodu i złapała ją, nim spadła.Fuksjazaniosła ją do łóżka i położyła. Czy bardzo cię zabolało?Stara piastunka, leżąc na kapie jak wysuszona lalka w czarnej satynie, ściągnęławargi i poczekała, póki Fuksja, usiadłszy przy łóżku, nie położyła ręki w jejzasięgu.Wówczas jej palce popełzły, cal po calu, po kołdrze, aż z nagłymgrymasem skupionej złośliwości uderzyła rękę Fuksji najsilniej, jak mogła.Opadłszy na poduszkę po tej słabowitej zemście patrzyła na Fuksję z tryumfalnymbłyskiem w załzawionych oczach.Ledwie zauważywszy złośliwego klapsa, Fuksja pochyliła się i poddała nachwilę uściskom. Teraz musisz się zacząć ubierać powiedziała Niania Slagg. Musisz sięprzygotować na zgromadzenie ojca, prawda? Zawsze to albo to, albo tamto. Zróbto.Zrób tamto. A moje serce w takim stanie.Dokąd to wszystko doprowadzi? Codzisiaj włożysz? Jaka suknia będzie najwspanialej wyglądać na złym, burzowatymstworzeniu? Ty także się wybierasz, prawda? powiedziała Fuksja. Cóż z ciebie za stworzenie pisnęła Niania Slagg, gramoląc się przezkrawędz łóżka. Jakież nierozsądliwe pytanie! Biorę jego malutką WYSOKOZ,ty duża głupia! Co! czy Tytus także się wybiera! Och, jaka ignorancjo powiedziała Niania. Czy Tytus także się wybiera?powiada. Pani Slagg uśmiechnęła się z politowaniem. Biedne, biedne, złestworzenie! Co za pytanie! Staruszka wydała szereg nieprzekonywającychśmieszków, po czym w podnieceniu położyła ręce na kolanach Fuksji.Oczywiście, że się wybiera powiedziała. Zgromadzenie jest dla niego.W.sprawie urodzinowego śniadania. Kto jeszcze się wybiera, Nianiu?Stara piastunka zaczęła liczyć na palcach. No, twój ojciec zaczęła złączywszy czubki wskazujących palców ipodniósłszy wzrok ku sufitowi. i Przede wszystkim pa, twój ojciec
[ Pobierz całość w formacie PDF ]