[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie pamiętasz? Jej tiki oznacza dlaMaorysów boginię ognia.Aidan spojrzał na śpiącą dziewczynę.Leżała w brudnej, zadużej koszuli roboczej należącej do Mikey'a.Teraz była onaraczej szara niż niebieska.Na rozpiętym dekolcie zauważył białąozdobę z kości zawieszoną na cienkim, skórzanym sznurku.Postać kobieca misternie wyryta w kości i przypominającakształtem literę S".Bogini ognia? Być może.Piękna kobieta wzięła ją za rękę.Poprowadziła Julię poprzezpłonący las.Nie było ani gorąca, ani dymu.%7ładnego czyhającegoniebezpieczeństwa.Julia czuła tylko spokój.Kobieta nie odzywała się do niej.55Nie dało się określić jej wieku.Skóra w kolorze miodu, długie,kasztanowe włosy, na głowie miała wianek z kwiatów, a wokółbioder spódniczkę z włókien lnu.Poza tym była naga, ale jejtowarzystwo nie wydawało się Julii krępujące.Prowadziła Julię przez morze ognia.Po drugiej stronie czekał kasztanowy koń z białą strzałką nałbie.Julia rozpoznała zrebię, ale teraz było to już dorosłe zwierzę.Piękne.Klacz dotknęła swoim miękkim pyskiem dłoni Julii.Tymczasem kobieta skinęła na dziewczynę i gdy ta spojrzała wbok, ujrzała nieopodal koszyk, w którym leżało dziecko.Czuła się tak, jakby to było jej własne dziecko.Wydawało się jej, że spytała, czyje to małe, ale kobieta nieodpowiedziała.Może nie mogła.Julia zbliżyła się do koszyka.Dziecko spało.Przyglądała się rysom jego pulchnej twarzy.Małe dzieci nigdynie są do nikogo podobne, pomyślała.Nawet wytężając swojąwolę, nie mogła dojrzeć, kogo przypomina maleństwo.Jej sercerwało się do dzieciątka, bała się pomyśleć, dlaczego.Gdy podniosła wzrok, pięknej kobiety już nie było.Juliazostała zupełnie sama, z koniem i z dzieckiem.Płonący laszamknął się wokół niej.Choć wcześniej przyszła tu wydeptanąścieżką, teraz nie było już drogi odwrotu.Nie było znikąd po-mocy, nie mogła zawrócić tam, skąd przyszła.Nie mogła też zobaczyć, co ją czeka.Oprócz niej, kasztanowejklaczy i dzieciątka w koszu, nie było tu nikogo.Julia została.Pogodziła się ze wszystkim.I wtedy rozpostarła się przed nią droga.56- Nie możesz wstawać! Nie możesz jeszcze wychodzić!-Właśnie, że to zrobię!Julia założyła pulower, zapięła spodnie.Uznała, że czuje się jużw miarę dobrze, ale gdy wstała, zakręciło jej się w głowie.Byłaobolała.Skye przysiadła w nogach łóżka i spojrzała zrezygnowana naJulię.Westchnęła, ale wiedziała, że nie ma sensupowstrzymywać siostry.W tej chwili nawet pani Potter niemogłaby jej zatrzymać.Skye korciło, by wspomnieć o siwymkosmyku włosów, ale zdecydowała, że tego nie zrobi.To nie jestodpowiednia chwila! Nie wspomniała także o tym, że Juliapowinna się wykąpać.Ale na razie były inne, ważniejsze sprawy,o których chciała z nią porozmawiać.Zanim zrobią to inni, aprzede wszystkim zanim zrobi to Aidan.Skye widziała, że Aidan jest zły.Cały dzień chodził posępny imilczący.Wolałaby już, żeby zaczął krzyczeć.Chciałaprzygotować Julię na rozmowę z bratem.Nikt inny tego nie zrobi.- Omal nie umarłaś! - powiedziała.Julia przewróciła oczami.Ojej, ale jestem słaba, pomyślała.Chciała coś odpowiedzieć Skye, ale zaschło jej w ustach.Czułapiekący ból w gardle.Mówienie sprawiało jej duży kłopot.Bolesne było też przełykanie i samo oddychanie.- Co za bzdury!- Wszyscy myśleli, że nie żyjesz - wyjaśniła Skye z mocą, niepatrząc na siostrę.- Uratowałam zrebaka - ucięła Julia.- Tam naprawdę nie byłotak niebezpiecznie, jak myślicie.Napotkała wzrok siostry i teraz w jej oczach dostrzegłaniespotykaną powagę.57- Aidan i Mick weszli do stajni, chociaż wszyscy byli zdania, żeto igranie ze śmiercią - powiedziała Skye cicho.- Chcieli cięratować.Pozostali zamarli, ktoś tylko krzyknął, że to szaleństwo.Myśleliśmy, że już stamtąd nie wyjdą.Mick musiał wyciągaćAidana siłą.Udało mu się w ostatniej chwili, zanim zawalił siędach.Było tak gorąco, że poparzyli sobie gardła; tam się nie dałooddychać.No i byliśmy pewni, że już po tobie.Julia słuchała z szeroko otwartymi oczami.Boże drogi! Onaczuła to inaczej.- Kto ci to powiedział? - zapytała.- Mick - odparła Skye.Julia uznała, że Mick pewnie przesadził.Był tylko stajennym,jednym z tych, którzy lubią ubarwiać opowiadane przez siebiehistorie.- Muszę wyjść - powiedziała.Nie mogła tu zostać.Miaławrażenie, że ściany ją przytłaczają.-Gdzie moje buty?-Pani Potter je wyrzuciła - powiedziała Skye, mając nadzieję,że to powstrzyma Julię.-Wyrzuciła moje najlepsze buty do jazdy konnej? -zapytałaJulia z niedowierzaniem.Ból głowy powrócił.-Już nie są najlepsze - wyjaśniła Skye, wygładzając koszulę nakolanach.Julia nie słuchała.Pod łóżkiem znalazła inną parę obuwia.Gdy wyszła z pokoju, poczuła lekkie zawroty głowy.Zatrzymała się i głęboko odetchnęła.Natknęła się na panią Potteri uśmiechnęła się do niej.Pani Potter najpierw zaniemówiła, potem starała się zatrzymaćJulię, ale dziewczyna nie słuchała.Wymknęła się na podwórko.58Po chwili jednak znowu musiała się zatrzymać, bo zrobiło jejsię niedobrze.Podniosła wzrok.Spodziewała się ujrzeć choćby szkielet domu, stajni, alezobaczyła jedynie parującą górę popiołu.Zebrała siły iprzeskoczyła rów, który ciągnął się wokół całego budynku.Podeszła bliżej.Ziemia pod stopami nadal wydawała się gorąca.Więc Skye miała jednak rację; jej buty nadawały się już tylko dowyrzucenia.-Julia, stój!Zatrzymała się w pół kroku.To Aidan.Stał po przeciwnej stronie dymiących zgliszcz, a po chwiliobszedł je i zbliżył się do siostry.- Dlaczego nie leżysz w łóżku? - zdziwił się.Był wysoki, znacznie od niej wyższy.W ostatnich latachbardzo zmężniał i teraz upodobnił się do ojca.Szeroki w barach,postawny, przystojny.Julii trudno było przywyknąć do myśli, że iAidan, i Mikey są całkiem dorośli.Zawsze, będąc razem,zaśmiewali się, szaleli, rozrabiali.Jednak w chwilach takich jakta, Julia boleśnie zdawała sobie sprawę, że Aidan traktuje ją jaksmarkulę.Był od niej dwanaście lat starszy.Najchętniej nakrzyczałby na nią, złapał za ramiona i potrząsnąłtak, by zrozumiała, na jakie niebezpieczeństwo naraziła i siebie, iinnych.I jak bardzo się o nią bali.Julia stała bez ruchu.Jej wielkie, niebieskie oczy przypominałyAidanowi oczy Rosie.Cudne, ogromne jak dwa jeziora.Udawałapewną siebie, ale Aidan widział, że jest przestraszona.Zagryzładolną wargę, by ukryć drżenie ust.59Złość od razu mu przeszła.W końcu uśmiechnął się do niej, po czym poślinił palec i chciałzmyć z jej policzka czarną kreskę sadzy.Julia odskoczyła nerwowo i posłała mu surowe spojrzenie.-Jesteś brudna - wyjaśnił rozbawiony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]