[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Napastowany wydaje gwizd donośny i wnet ze wszystkich stron zlatują mu tłumy wężów na pomoc.Zdarzyło się, iż pewien pastuszek, widując czasami tego króla wężów i dziwując się diamentowej jego koronie,57umyślił zdobyć takową.Jakiegoż więc używa fortelu? Oto ukręcił sobie potężny bicz, osadził na gibkimbiczysku i wysmarował smołą; tak przygotowany czatuje na króla wężów.Niedługo widzi, jak ku niemu sunie.Kilka diamentów trzęsie się do słońca, pastuszek podskoczył, zaciął biczem i zerwał kitę, która przylepiła się dosmoły.Ale tu jakiś strach go ogarnął! Król wężów gwizdnął, aż się liście zatrzęsły i oto zewsząd zlatują sięgromady wężów.Nie było innego sposobu, jak wziąć nogi za pas i zmykać, pastuszek tak też i zrobił.Uciekał,uciekał, a węże wciąż za nim; i pewnie byłyby go na mak rozniosły, gdyby nie był dopadł klasztoru panien naZwierzyńcu pod Krakowem i bramy za sobą nie zatrzasł" (Siemieński, s.149). W grotak, podziemnyk scelinak, zasnutyk mrokiem, panował król gadów.Smok to był corny, zaś głowe jegozdobiła złota korona.Legenda opo-122wiada, że wychowali go ludzie.Ze kiejsi stary gazda znalozł pod płotem zmarzniętego gadzika.Przyniós toto doizby i ułożył pod piecem.Kiedy gadzina odżyła, gazdzina mu mleko podawała, tozto wartko wyrós.Kie przysełdo sie, zacon kury jeść.Gazda sie zezlił i kcioł obwiesia zabić, ale god był przemysny i uciek w góry, kanyzacon królować.Nienazarty był, a wartki straśnie, co po drodze żywego łapił, to pozar.Nie mieli ludzie pokoju.Król gadów do imentu wytępił bydło, a pote sie do ludzi zabrał.I byłby ogołocił cysto pieknie podgórskomkrainę, bo nik mu ni móg dać rady.Jaze mały pacholik, Karłowic, z pomocom świętyk pańskik niewinnomlelujkom go zabił" (A.Pach, s.72). U podnóża góry Skałki znajdował się kiedyś ogromny kamień, pod którym leżały zaklęte pieniądze.Pewnegorazu w Kwietną Niedzielę wybrało się po te pieniądze kilka odważnych kobiet.Kiedy przyszły na miejsce, jednaz nich zawołała głośno: Dowej nóm, diable, pieniądze! Po tych słowach straszna błyskawica rozdarła niebonad Skałką, w pobliżu czarnego kamienia uderzył piorun, a kiedy grzmot ustał, spod kamienia rozległ sięrozchichotany skrzek szatana: Oto mocie! Kobiety jak szalone rzuciły się do ucieczki i nawet nie odwróciłysię poza siebie, chociaż długo biegł za nimi dzwięk sypiących się złotych pieniędzy" ( Gadki śląskie", s.116). Som jest góry, co som puste i som jest góry, co mojom swego duka.Pod Pisanom gadajom, co je złota kacka.Pod Giewont som jest zaśpieni rycyrze, a popod Wysokom beł duk styrygo bacy, co ludzkom krew mioł nasumieniu.To beł baca, co ón beł mocki sielny.To beł chłop, a chłop, co mioł dwa metry na długość.On bełokropnie wartki i tatko go wołali: Wartki.Kie mu fto na despekt zrobieł, on sie do bitki brał, co hej.Syćka sie goboli, bo beł mocarny chłop.I coz sie nie robi? On nased, co mu jahas dudki krod.On se pockoł i chycił go.Kiego chycił, to go wzion bić.Bił go palicom, co drzewiej bace mioły, takom drzewianom palice.To beł hrubykołek.Sałas óni mieli popod Wysokom.On go tako bieł, co go zabiel.Kie uwidzioł to, to se rzek: krodeś, to setrzimoj.Wraz, kie to rzek, to cosi strzeliło, gruchneno, gma sie zrobieła okrutna, ćma nasła i poceno sie łyskać, agrmieć.Baca sie nie był bojący, to sie i nie boł nicego i nikany.Więc se lug i ceko, co tyz będzie dalyj.Kie ón selug, to mu sie ćniło nic nie robić, to se wzion w rence tom palice, co zabiuł tego juhasa.Domarasona beła cystopiknie po tym biciu.To ón co nie robi, wzion skole, co lezała obdalnie, i pocoł niom drapać palice, ka beładomarasona juhom.Jeno kie tom palice skalom tom tchnon, w ocy mgnieniu cosi strzeliło, duchneno, dym siepowlók i cosi jego porwało we Wysokom.Sukali go pote juhasi, ale nikogo nie naśli, ba, tyko tego ubitego.Kielo razy kole Wysokiej prześli, to tamoj jęcało okrutnie, to sie óni bali chodzić tamoj.Powiadali, ze temu naWysokiej telo ludzi sie marnuje, co ten baca to robi, co tam wnuku siedzi pod Wysokom.On sie fce wydostać,ale ón jest przeklnio-123ny i ón ni może, bo ón ma ludzkom krewiekie na rencach, a tego ani ziemio świenta, ani skole, co som rencomboskom pocynione, nie przebacujom.Temu lo niego juz ni mo zbawienia.Temu ón je takom wielgom góromprziwalony, co sie nazywa Wysoka.Nifto ni ma sieły, coby takom góre odwalić i jego dobyć.On tu juz musisiedzieć do końca świata" (B.Bazińska, s.94 95)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]