[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przebyłem szybko przestrzeńporośniętą trawą i krzakami, i usłyszałem ciche pssst.Z mrocznego cienia gęstejściany drzew wyłoniła się szczupła sylwetka Winnetou.Mój przyjaciel wziął mnie w milczeniu za rękę i poprowadził do głębokiegowykrotu, który pozostał po jakimś zwalonym drzewie.Przykucnęliśmy w dolei wtedy Winnetou zapalił latarkę, a potem podał mi złożoną we czworo kartkę.Przeczytałem:Drogi Panie Tomaszu.Bez trudu ustaliłem nazwiska tych, którzyzimą 1949 roku rozebrali jakiś budynek na Czarcim Ostrowie.Wielu117ludzi w Niedzwiedzim Rogu i Głodowie ich pamięta.To było takichtrzech cwaniaków, którzy z województwa warszawskiego przybyli nate tereny i chcieli się szybko dorobić.Jeden z nich miał traktor i przy-czepę, rozbierali stare domy i handlowali cegłą.Gdy w 1949 rokuzima mocno skuła Zniardwy, pojechali po lodzie na Czarci Ostrówi rozebrali tam jakiś budynek, materiał przewiezli na brzeg.Od tegoczasu już się w tej okolicy nie pokazali.Jeden z nich nazywał się Kro-stek i podobno z tego materiału budowlanego postawił sobie pięknąwillę w Aodzi.Drugi nazywał się Makulski i podobno kupił i odbudo-wał pięknie jakieś gospodarstwo niedaleko Wojnowa, ale uprzedniomieszkał w Zamordejach i to być może on kontaktował się z owymPiontkiem, bo to tylko kilka kilometrów od Sowirogu.Trzeci z tychosobników, nazwiskiem Wągrowski, osiadł aż gdzieś koło Ostródy.Każdy z nich, jak powiadają, dorobił się niezłego majątku, co wska-zuje na to, że być może odnalezli na Czarcim Ostrowie jakiś skarb.Ale z drugiej strony w owym czasie były duże trudności z materiałamibudowlanymi, oni mieli traktor i mogli się dorobić na niedozwolonymprocederze rozbierania starych budynków i handlu cegłami.Starannie złożyłem list i schowałem go do kieszeni bluzy. Czeka mnie wiele roboty stwierdziłem. Wiem.Czytałem mówiące pismo naszego przyjaciela odrzekł Winne-tou. Szara Sowa może liczyć na pomoc Winnetou. Dziękuję ci uściskałem mocno przyjaciela, bo jego udział w poszukiwa-niach mógł być bezcenny.Znał dobrze Mazury, a także wielu tutejszych miesz-kańców.Winnetou uśmiechnął się zagadkowo, a potem rzekł: Wiem, o kim pomyślał mój brat, Szara Sowa.Pożałował, że nie ma wśródnas Wielkiego Bobra, przed którym ludzie łatwo otwierają domy i serca.On bysię przydał w poszukiwaniu tropów trzech bladych twarzy. Tak skinąłem głową. Myślałem o Wielkim Bobrze.Ciekawe, czywyruszył on już na mazurskie szlaki swoim elektrycznym mustangiem?Winnetou uśmiechnął się z zadowoleniem: Wielki Bóbr jest na szlaku od początku kwietnia.Winnetou go spotkał. Naprawdę? uradowałem się. Spotkałem wczoraj Wielkiego Bobra u pana Eugeniusza.Opowiedziałemmu o kłopotach Szarej Sowy i przewidując, że Szara Sowa zechce szukać Makul-skiego, wysłałem Wielkiego Bobra do Wojnowa.Nikt lepiej od niego nie potrafiszukać zaginionych tropów.Byłem szczęśliwy.Więc znowu wkrótce spotkam Wielkiego Bobra.Miałemtakże pewność, że nie umknie jego uwadze żaden ślad po Makulskim.118Tak to już bowiem jest, że niemal każda piękna kraina rodzi osobnikówogromnie zakochanych w swoim regionie, gotowych poświęcać mu swój całyczas, uwagę i wysiłek.Należał do nich pan Eugeniusz, nauczyciel z Wejsun, na-leżał do nich artysta-plastyk o przydomku Winnetou, zaliczał się również do nichi człowiek, którego przezwaliśmy Wielkim Bobrem.Niektórzy być może uważaliich za dziwaków, bo zamiast gonić za groszem, gotowi byli od świtu do nocy po-święcać swój czas sprawom regionu, dzieląc się swoją wiedzą z turystami, z pisa-rzami, z naukowcami.Ale w moim pojęciu byli to po prostu społecznicy, którychurzekło piękno ojczystej ziemi.Wielki Bóbr był emerytowanym pocztowcem.Wyremontował pocztowy wó-zek, napędzany elektrycznym silnikiem.Wózek obudował miał na nim łożedo spania, kuchnię gazową, garnki, zapasy żywności, prostownik do ładowaniaakumulatora.I od wczesnej wiosny aż do póznej jesieni przemierzał ojczyste dro-gi.Z upoważnienia Zarządu Głównego Ligi Ochrony Przyrody interesował sięzabytkami i pomnikami przyrody, ich stanem i opieką.I niejeden wspaniały cis,dąb czy stara sosna ocalały dzięki interwencjom i trosce Wielkiego Bobra.W ilużto domach przyjmowano go gościnnie, w iluż domach pozwalano mu naładowaćwyczerpany przez drogę akumulator.Za tę gościnność odwdzięczał się opowiada-niami o przeżywanych przygodach, o pięknych zakątkach, o ciekawych ludziach,których spotkał.I ten oto człowiek postanowił pomóc mi w moich kłopotach i wyruszył swymelektrycznym wózkiem do Wojnowa, zamieszkałego przez nieufnych i ostrożnychw swych sądach starowierców.Byłem pewien, że potrafi on zdobyć ich zaufaniei uzyska potrzebne informacje.ROZDZIAA JEDENASTYNOCNY POWR�T MONIKI " DZIWNI TURYZCI " BATURA,PAN FELUZ I INNI " BANDA NIEWIDZIALNYCH " CO RO-BI W NOWEJ SYTUACJI? " BAKITNA PID%7łAMA MONIKI" DLACZEGO WSZYSCY CHC MNIE PO%7łEGNA? " BLON-DYN W VOLKSWAGENIE " CO ROBI ZAZDROSNY MA%7ł? "GUBI BLONDYNA Czy mój brat, Winnetou, oczekując na mnie na skraju lasu, nie widziałżadnej białej skwaw? zapytałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]