[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyrzekam nie szarżować.Raniutko pójdziesz na zwiady.Znajdziesz bezpieczne miejscena postój jakieÅ› kilka godzin stÄ…d.Potem wrócisz i mniezabierzesz.Jeżeli to siÄ™ sprawdzi, być może nastÄ™pnego dniapokonam wiÄ™kszy dystans.Zaczyna protestować, ale milknie.Rozumiem, żekoniecznie chce wiedzieć, co siÄ™ staÅ‚o z Cosmé i Jaciánem,oraz ostrzec wioskÄ™. Dobrze, spróbujemy. Przystaje na mój pomysÅ‚ iuÅ›miecha siÄ™. No i co? Nie mówiÅ‚em, że jesteÅ› bardziejdzielna, niż myÅ›lisz.Patrzy na mnie tak uporczywie, że muszÄ™ odwrócićwzrok.*Każdy krok okupiony jest straszliwym bólem żeber ikrÄ™gosÅ‚upa.Jest gorzej, lecz i lepiej zarazem, ponieważ ruchniweluje sztywność mięśni.Oddycham z trudnoÅ›ciÄ…, za to wgÅ‚owie mi siÄ™ przejaÅ›nia, rozluzniajÄ… siÄ™ mięśnie szyi, siniakina rÄ™kach i nogach zmieniajÄ… kolor z czerwonego nasinożółty.Boski KamieÅ„ nie wysyÅ‚a lodowatych sygnałów,lecz mimo to caÅ‚y czas siÄ™ modlÄ™.NastÄ™pnego dnia również jesteÅ›my w drodze i też tylkokilka godzin.Trzeciego przy porannej herbacie czujÄ™, że coÅ›mnie drapie w gardle. Czy dodaÅ‚eÅ› do herbaty duermÄ™?Nic nie mówi, stoi zadowolony z siebie.Opadam na matÄ™, którÄ… rozÅ‚ożyÅ‚ dla mnie.Powieki mamza ciężkie, żeby potraktować go surowym wzrokiem. NienawidzÄ™ ciÄ™ mówiÄ™. WiÄ™cej powiesz mi jutro rano. Nachyla siÄ™ nademnÄ….Zasypiam z niejasnym wspomnieniem jego ustprzyciÅ›niÄ™tych do mojego czoÅ‚a.*Po jakimÅ› czasie odnotowujÄ™ z zadowoleniem, żeroÅ›linność znika i powietrze robi siÄ™ gorÄ™tsze, co zwiastujebliskość pustyni.Kiedy ziemia zmienia barwÄ™ na czerwonÄ…, ana horyzoncie wyrastajÄ… pnÄ…ce siÄ™ do nieba koloroweformacje skalne, Å›ciska mi siÄ™ serce z tÄ™sknoty za domem.Mamy jeszcze przed sobÄ… pół dnia drogi do wioski, gdynatykamy siÄ™ na wartownika.Natychmiast rusza uprzedzić, żeto my idziemy, by nikt do nas nie strzelaÅ‚.Wymieniwszyzdziwione spojrzenia, Humberto i ja przyÅ›pieszamy kroku.On idzie przodem, bezbÅ‚Ä™dnie odnajdujÄ…c szlak, ja za nim,dziÄ™kujÄ…c Bogu, że mnie do Humberta doprowadziÅ‚.Tensuchy pÅ‚askowyż poprzecinany jest mnóstwem krÄ™tychwÄ…wozów i skalnych tworów podobnych jeden do drugiego.Nigdy nie odnalazÅ‚abym wÅ‚aÅ›ciwej drogi bez pomocy.Wreszcie wyrasta przed nami nasza góra, monolit, podktórego dajÄ…cym schronienie nawisem zebrali siÄ™ mieszkaÅ„cywioski.SÄ… wszyscy, żeby nas przywitać.Do oczu napÅ‚ywajÄ…mi Å‚zy.Jakże różni siÄ™ to powitanie od owianegopodejrzliwoÅ›ciÄ… pierwszego spotkania.Alentín kuÅ›tyka wmoim kierunku z wyciÄ…gniÄ™tymi ramionami.BiegnÄ™ do niego,nie zważajÄ…c na bolÄ…ce żebra.Przytulam siÄ™ do jego koÅ›cistejpiersi.RozpoznajÄ™ mnóstwo twarzy, tym razem przyjaznych ipeÅ‚nych nadziei.ChcÄ… mnie chwytać za rÄ™ce, tulić siÄ™ do nóg,ale Humberto ich odpycha. Ona jest ranna! krzyczy ze zÅ‚oÅ›ciÄ…. NieÅ›ciskajcie jej.Twarz pali mnie z upokorzenia.Z jakiegoÅ› powodu niepodoba mi siÄ™ jego opiekuÅ„czość w tym akurat momencie.Dostrzegam, że Cosmé toruje sobie drogÄ™ przez tÅ‚um,rozpychajÄ…c siÄ™ Å‚okciami.WidzÄ…c Humberta, zwalnia,wyraznie odprężona.WymieniajÄ… peÅ‚ne ulgi spojrzenia.Gdypodchodzi do mnie, od razu rzuca mi siÄ™ w oczy, że znowuobcięła wÅ‚osy na krótko.Drga jej broda, patrzy na mniewytrzeszczonymi oczami.Nachyla siÄ™ i przez sekundÄ™ myÅ›lÄ™,że chce mnie uÅ›ciskać, jednak ona klepie mnie z caÅ‚ej siÅ‚y wramiÄ™. Nie myÅ›laÅ‚am, że uda ci siÄ™ wrócić. Ja także mówiÄ™, wzdychajÄ…c. Ona zabiÅ‚a animaga oznajmia Humberto.Wszyscy gapiÄ… siÄ™ na mnie z otwartymi ustami. No, tego jeszcze nie wiemy protestujÄ™,przestÄ™pujÄ…c z nogi na nogÄ™. Bo ciaÅ‚a nie widziaÅ‚am. Ale uÅ›piÅ‚aÅ› go jagodami duermy i potem podpaliÅ‚aÅ›jego namiot.Wzruszam ramionami.Cosmé mi siÄ™ przyglÄ…da. Nie wierzÄ™. Czy możemy porozmawiać o tym pózniej? MuszÄ™wziąć kÄ…piel.I coÅ› zjeść.Cokolwiek, byle nie suszone miÄ™soani daktyle.Ona jednak nie odpuszcza. KÅ‚amstwo nie zrobi z ciebie bohaterki.ZÅ‚ość mnÄ… zatrzÄ™sÅ‚a na krótko, bo górÄ™ biorÄ… żal izmÄ™czenie.UznajÄ…c, że nie mam nic do powiedzenia,odwracam siÄ™, myÅ›lÄ…c jedynie o kÄ…pieli.ZatrzymujÄ™ siÄ™jednak, bo coÅ› przychodzi mi do gÅ‚owy. Cosmé rzucam przez ramiÄ™. Mam dla ciebieprezent. SiÄ™gam za szarfÄ™ u sukni, wyciÄ…gam żółtawywarkocz animaga i rzucam go jej pod nogi. Należy ci siÄ™jako dobrej przyjaciółce.IdÄ…c do wejÅ›cia do jaskini, czujÄ™ na plecach Å›widrujÄ…cespojrzenia zebranych.*Nim koÅ„czÄ™ kÄ…piel, wieÅ›ci o mojej ucieczce rozchodzÄ…siÄ™ szeroko.Gdy siÄ™ pojawiam, nie ma koÅ„ca poklepywaniumnie po plecach, pytaniom i gratulacjom.Każdy ma też doopowiedzenia wÅ‚asnÄ… historiÄ™.WymyÅ›lony przeze mnieMalficio byÅ‚ bardzo zajÄ™ty podczas naszej nieobecnoÅ›ci.Wieczorem pod skalnym dachem otwartej jaskiniAlentín siada po turecku obok mnie na piasku.Czekamy naobiad.Opowiada mi o grupie starszych chÅ‚opców, którzypodczas polowania natknÄ™li siÄ™ na nieprzyjacielski oddziaÅ‚zwiadowczy.Szli za nimi przez caÅ‚y dzieÅ„, czekajÄ…c nasposobność do ataku, i wreszcie wczesnym rankiem zewzgórza ostrzelali wrogów.Tamci byÅ‚ liczniejsi, okoÅ‚opiÄ™tnastu mężczyzn, wiÄ™c każdy z naszych myÅ›liwych zabiÅ‚jednego z nich i wszyscy czym prÄ™dzej siÄ™ wycofali.Dwa dnipózniej powtórzyli takÄ… samÄ… akcjÄ™.PozostawiajÄ…c przyżyciu iluÅ› wrogów, mieli pewność, że rozejdÄ… siÄ™ wieÅ›ci oklÄ™sce.OdtÄ…d naszym wezwaniem do boju jest okrzyk: Każdy zabija jednego. Robimy, co mówiÅ‚aÅ› dodaje Alentín. KÄ…samy inie dajemy siÄ™ zabić, by kÄ…sać dalej. Każdy zabija jednego powtarzam jak echo. Toznakomite. Odsuwam od siebie myÅ›l, że do zabijaniazachÄ™camy dzieciaki mÅ‚odsze ode mnie. OdkryliÅ›my także oddziaÅ‚ na północny wschód odwioski.Prawdopodobnie byli Å‚Ä…cznikami miÄ™dzy ich dwiemaarmiami.Rozbili obóz nad potokiem.Jedna z naszychdziewczÄ…t wrzuciÅ‚a do wód potoku powyżej wielkÄ… porcjÄ™sproszkowanych liÅ›ci duermy.PoÅ‚owa oddziaÅ‚u straciÅ‚aprzytomność.Reszta wpadÅ‚a w panikÄ™. Twarz AlentínastężaÅ‚a. ZaszlachtowaliÅ›my ich, gdy spali.ZabraliÅ›my ichubrania i broÅ„.CiaÅ‚a spaliliÅ›my. Patrzy w bok. ZrobiliÅ›cie, co trzeba mówiÄ™, ale żoÅ‚Ä…dek mi siÄ™skrÄ™ca. Realizujemy twojÄ… ideÄ™.WyrzÄ…dzać szkodywrogowi, nie narażajÄ…c życia.Terroryzować wroga.TosÅ‚uszna taktyka, najlepsza z możliwych, lecz serce mnie boli. Spuszcza wzrok i czubkiem palca u nogi rysuje na piaskujakieÅ› zawijasy. Mam tylko nadziejÄ™, że Jego KrólewskaMość, niech minstrele tworzÄ… poematy ku chwale jegoimienia, wysÅ‚ucha twoich rad i odda tÄ™ ziemiÄ™ w rÄ™ce jejludu. ZrobiÄ™, co tylko bÄ™dÄ™ mogÅ‚a mówiÄ™ szeptem. Wiem. Ojcze, muszÄ™ ci coÅ› pokazać. RozglÄ…dam siÄ™,chcÄ…c siÄ™ upewnić, że nikt nie patrzy, po czym wyciÄ…gam zzaweÅ‚nianego kaftana amulet animaga
[ Pobierz całość w formacie PDF ]