[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.46Gray, op.cit., s.28-29.Płomień w czasie wojny ma w sobie coś niesamowitego.Wielki, szalejący po\arwydaje się czymś obcym, nie z tego świata - wręcz przera\ającym w miejscu, gdzie ludzie zobu stron frontu nie śmieją pokazać w nocy choćby ognika na końcu papierosa.Wojna dba nie tylko o doznania wzrokowe.Tworzy i kultywuje tak\e braterstwobroni, i to w stopniu o wiele większym ni\ trudy wspólnego szkolenia.9 lutego Websternapisał do rodziców:Jestem znowu w domu!Jego wspomnienia o słu\bie na punkcie obserwacyjnym nr 2 napomykają oniebezpieczeństwach, które prze\ywał, ale koncentrują się na jego własnych odczuciach wstosunku do reszty dru\yny.Gray te\ o tym pisał:Zagro\enie łamie bariery egoizmu i daje człowiekowi poczucie wspólnoty.To byciewśród swoich, wśród kumpli, dodaje siły.W chwilach grozy wielu ludzi odczuwa, jak samotnebyło dotąd ich \ycie i ile przez to stracili.[.] Takie otwarcie się na innych, wyjście pozawłasny egoizm powoduje powstanie poczucia wspólnoty i podobieństwa, z którym \adne innenie mo\e się równać.47Pewnej nocy Webster i szeregowy Bob Marsh dostali rozkaz wyjścia na dach idy\urowania tam przy karabinie maszynowym na wypadek, gdyby udający się na drugąstronę rzeki patrol potrzebował wsparcia ogniowego.Po zajęciu stanowiska dostrzegli nawprost nich niemieckie działo samobie\ne.Gdyby teraz musieli otworzyć ogień, Niemcymieliby ich jak na widelcu, nie potrzebowaliby nawet pomocy obserwatorów artyleryjskich.Mimo to pozostali na stanowisku i zdecydowani byli udzielić patrolowi wsparcia w potrzebie,bo \ycie tych dwudziestu paru ludzi zale\ało od nas , jak wyjaśnił Webster, ostatniczłowiek, po którym mo\na by się spodziewać takiej ochoty do nadstawiania karku za innych.To był jeden z tych bardzo rzadkich wypadków, kiedy widziałem się w roli bohatera,nawet jeśli miałbym przy tym zginąć.Trzecią z Grayowskich tajemnych rozkoszy jest radość niszczenia.Nie mawątpliwości co do tego, \e człowiek uwielbia patrzyć na zagładę budynków, pojazdów,sprzętu.Ktokolwiek w to wątpi, niech znajdzie chwilę, by obserwować tłum zbierający się wwielkim mieście wokół budynku, który ma właśnie zostać wyburzony.Jeśli na dodatek ma siędo tego u\yć materiałów wybuchowych, frekwencja jest murowana.śołnierzowi widokwalącego się wgruzy budynku, w którym mo\e kryć się wróg, sprawia tym większą radość.W czasie I wojny światowej niemiecki \ołnierz, Ernst Junger, pisał w dzienniku:47Gray, op.cit., s.43-46.Nad polem bitwy zawisła potworna \ądza zagłady.[.] Postronny obserwator na naszwidok musiałby niechybnie dojść do wniosku, \e padliśmy ofiarami jakiegoś radosnegoszału.48śołnierz na froncie koncentruje się na śmierci, nie na \yciu, i na niszczeniu, a niebudowaniu.Ukoronowaniem destrukcji jest zabicie innego człowieka.Snajper, który trafiłNiemca po drugiej stronie rzeki, krzyczał w radosnej ekstazie Dostał! Dostał! i odprawiałtaniec zwycięstwa.Szeregowy Roy Cobb wypatrzył pewnego razu Niemca bezczelniespacerującego w biały dzień przed jakąś chatką, dwieście metrów od ich stanowisk.Trafił gopierwszym strzałem.Drugi z obserwatorów, szeregowy Clarence Lyall, patrząc na tę scenęprzez swoją lornetkę, opowiadał, \e wielką frajdę sprawił mu widok zaskoczonej minytrafionego \ołnierza.Kiedy ranny próbował się doczołgać w jakieś ukrycie, Cobb trafił gojeszcze dwukrotnie.Ka\demu trafieniu towarzyszyły wiwaty i okrzyki radości.Kiedy razspudłował o włos, został wygwizdany.Jak zwykle na pierwszej linii frontu, nie było czasu przeszłego ani przyszłego,wszyscy \yli jedynie mijającą chwilą, której znaczenie podkreślało wszechobecne zagro\eniegwałtowną śmiercią w ka\dej chwili.Jak pisał do domu Webster:Tu \ycie liczy się z dnia na dzień, na godziny i minuty.W tym czasie dostali uzupełnienia.To było niepokojące - dywizjępowietrznodesantową uzupełnia się bowiem w obozach szkoleniowych na głębokich tyłachpo wycofaniu z walki, w oczekiwaniu na kolejny zrzut.Uzupełnienia na linii frontu mogłyoznaczać tylko jedno: w najbli\szym czasie nie będzie \adnego obozu na tyłach.Mają zostaćna froncie i dalej walczyć jak zwykła piechota.Na punkt obserwacyjny numer 2 przybyło, jakzapisał Webster:Czterech bardzo wystraszonych, bardzo młodych chłopców prosto ze szkoleniaspadochronowego.[.] Byłem przybity tym widokiem.Dlaczego armia, mając tyluwypasionych, dorosłych nierobów na tyłach, nie wspominając o tych leniach z SiłPowietrznych w Anglii, wysyła do najgorszej na świecie roboty, walki piechoty na pierwszejlinii frontu, swoich najmłodszych, najmniej doświadczonych \ołnierzy prosto ze szkoleniapodstawowego?Jednym z nowych nabytków był podporucznik Hank Jones, absolwent West Point (zpromocji w dniu 6 czerwca 1944 roku, tej samej, w której oficerskie szlify dostał JohnEisenhower, syn Ike'a), który szkołę spadochronową ukończył pod koniec grudnia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]