[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Do czego się odnoszą pańskie domysły? zapytałMarkham. Do niczego w szczególności.Jak już zaznaczyłem, są onemgliste, ale pomimo to dręczące.Tak dręczące dodał żeuznałem za stosowne wysłać chwilowo Bellę z domu.Prawda,że te wszystkie tragedie rozstroiły ją okropnie, ale ja,wysyłając ją na północ, co innego miałem na myśli.Nieuchwytne wątpliwości nie dają mi spokoju. Wątpliwości? Markham pochylił się w przód. Jakiewątpliwości?Profesor nie odpowiedział od razu. Pan pozwoli, że odpowiem panu pytaniem na pytanie rzekł po chwili. Czy pan jest przekonany, że o samobójstwiePardee ego nie da się nic więcej powiedzieć nad to, co siępowiedziało? O co panu idzie? Czy o to, czy on naprawdę popełniłsamobójstwo? Tak, i o to, czy on był poszukiwanym mordercą.Markham cofnął się w głąb fotela. A pan profesor nie jest przekonany? Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie uciął Dillard.Nie ma pan prawa pytać mnie o to.Chciałem się tylkoupewnić, czy władze, które mają w ręku wszystkie dane,uważają tę okropną sprawę za zamkniętą, czy też nie. Natwarzy jego odmalowała się troska. Gdybym miał tępewność, pomogłoby mi to odeprzeć te mętne, złe przeczucia,które mnie prześladują w dzień i w nocy. A gdybym powiedział, że nie jestem przekonany?W oczach starego profesora odbił się wyraz udręki.Głowa opadła mu, jakby pod ciężarem jakiegoś nagłegociosu.Po chwili wyprostował się i odetchnął z głębi piersi. Najtrudniejszą rzeczą na tym świecie rzekł jestzdecydować, gdzie leży nasz obowiązek, gdyż obowiązek jestfunkcją umysłu, podczas gdy odruchy serca wypaczająnajsprawiedliwsze postanowienie.Może zle zrobiłemzapraszając pana, bo ostatecznie mój niepokój ogranicza siędo mglistych podejrzeń i mętnych domysłów.Chociaż mojezdenerwowanie mogło mieć jakąś przyczynę, z której niezdawałem sobie sprawy.Czy pan mnie rozumie?Jakkolwiek sens słów profesora był mało uchwytny,nietrudno było pojąć, że jakieś podejrzenie czai się w za-kamarkach jego umysłu.Markham kiwnął ze zrozumieniem głową. Nie ma żadnego powodu kwestionować orzeczenia lekarzapolicyjnego odpowiedział z naciskiem. Rozumiem, że takszybko po sobie następujące mordy mogły stworzyć atmosferęgrozy i obaw.Ale uważam, że teraz już może pan profesor byćspokojny. Wierzę panu najzupełniej mruknął profesor naj-widoczniej wcale nie uspokojony. Przypuśćmy, prokuratorze zaczął i nie dokończył. Tak, wierzę panu najzupełniej powtórzył.Vance, który przez cały czas tej jałowej rozprawy paliłflegmatycznie papierosa, chociaż przysłuchiwał się z nad-zwyczajną uwagą, w tym miejscu zabrał głos: Panie profesorze, czy nie zaszło coś niejasnego, co możezapoczątkowało pańskie obawy? Nic podobnego odparł lekko podenerwowany Dillard. Zastanawiałem się po prostu nad możliwościami.Niechciałem nic w siebie wmawiać bezpodstawnie.Czysta logikadobra jest, jeżeli chodzi o teoretyczne zasady.Ale tam, gdziewchodzi w grę osobiste bezpieczeństwo, niedoskonały umysłludzki domaga się dowodów naocznych. Tak. Vance podniósł oczy, a mnie się wydało, żepochwyciłem między tymi dwoma tak niepodobnymi dosiebie ludzmi błysk porozumienia.Markham wstał, chcąc się pożegnać, lecz profesor nalegał,żeby jeszcze chwilę został. Sigurda tylko patrzeć.Będzie rad, gdy panów tu zastanie.Jak mówiłem, jest w teatrze na Pretendentach do tronu , alejestem pewny, że wróci prosto do domu.A propos, panieVance ciągnął, odwracając się od Markhama. Sigurdmówił mi, że byliście razem na Upiorach.Czy pan podzielajego entuzjazm dla Ibsena?Pytanie to najwidoczniej zdziwiło Vance a.Podnósł lekkobrwi.Ale odpowiedział spokojnie: Czytałem dużo Ibsena i nie mam wątpliwości, że togeniusz wysokiej klasy, chociaż nie znalazłem w nim anipięknej formy, ani filozoficznej głębi na poziomie na przykład Fausta Goethego. Widzę, że pan z Sigurdem nigdy się nie zgodzicie napunkcie Ibsena.Markham nie chciał zostać dłużej i w kilka minut pózniejszliśmy ulicą muskani powiewem chłodnego kwietniowegowiaterku. Zakonotuj sobie, mój drogi powiedział żartobliwieVance do Markhama, gdyśmy skręcili w kierunku parku żenie tylko twój skromny współpracownik ma wątpliwości co dosamobójstwa Pardee ego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]