[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zobaczyła ich ponownie dopiero w muzeum w Heraklionie.Siedzieli w kawiarnianym ogródku, popijając drinki, jakby byli parądobrych przyjaciół.Już na pierwszy rzut oka wydało się to Alyspodejrzane.Nie było z nimi Reeda.Ciotka uwielbiała mówić i mogłanieopatrznie wypaplać to i owo, nadużywając tym samym jejzaufania.Tytus, jeśli chciał, potrafił być nadzwyczaj czarujący azarazem przebiegły.Alys nigdy nie udało się utrzymać przed nimżadnej tajemnicy.- Jak się czuje nasza chora? - zapytała, podchodząc do nich.94RS - O, jesteś - ucieszyła się ciotka.- Pan Reed odwiózł ją taksówkąna statek.Nie wytrzymała tego skwaru i zasłabła w miejscu, z któregonie mogła się wydostać o własnych siłach.Posłano po nosze, ale niedała się na nie położyć.Bała się, że ją upuszczą.Szczerze mówiąc,wcale jej się nie dziwię.To dosyć puszysta niewiasta, a ci, co ją mielinieść, wyglądali dość cherlawo.Nie to co doktor Irvine! - dodała zpodziwem.- Podniósł ją jak piórko i na własnych rękach zaniósł dotaksówki.Alys przysiadła się do stolika i rzucając ciotce ironicznespojrzenie, powiedziała półgłosem:- Zgrana sztuczka, a w ogóle syndrom jaskiniowca.Zawsze musisię chwalić tą swoją siłą.- A ty się czepiasz.Ciekawe, co byśmy bez niego zrobili.- Wynosić kogoś pod niebiosa wyłącznie z powodu siły todoprawdy.E, nie ma o czym mówić.-To może lepiej już pójdę, żeby łaskawe panie mogły bez żenadyoplotkowywać mnie dalej? - wszedł jej w słowo Tytus.Alys podniosła się z miejsca.- Nie, to ja pójdę.Mam nadzieję, że zgubiłam już przewodnika ibędę mogła sama pochodzić po muzeum.Ty, ciociu, wrócisz do portuautokarem czy wolisz się przejść?- Autokarem, z całą pewnością.Jest za gorąco.Ale ty zrobisz,jak będziesz chciała.Alys skinęła głową i weszła do pełnego ludzi, lecz za tochłodnego muzeum.Wystawiane zbiory, zwłaszcza freski, byłyprzepiękne.Nie potrafiła jednak pozbyć się natrętnej myśli, że95RS znacznie sensowniej byłoby je oglądać tam, gdzie było ich właściwemiejsce, to znaczy na ścianach pomieszczeń pałacowych.Przekleństwem naszych czasów jest to, że wszystko, co maprawdziwą wartość, musi być zabrane ze swych naturalnych miejsc izamknięte w szklanych gablotach.Przyglądała się właśnie z zapartymtchem przepięknemu freskowi, wyobrażającemu postać skaczącąprzez byka, gdy podszedł Tytus.- Zauważ, że fresk przedstawia nie tylko młodzieńców, ale idziewczyny - powiedział.-To w starożytności w igrzyskach brały udział również kobiety?-Tak.- Ciekawe, ja się wtedy żyło?-Chyba potwornie ciężko.A co, chcesz powiedzieć, że znowunawiedzają cię jakieś cienie minionych epok?- Nie, tutaj nie ma tej atmosfery co w Delfach.Nie czuje się takwyraznie ducha starożytności.- Myślałem, że to przede wszystkim ja byłem tam twoimcieniem.Alys spojrzała Tytusowi prosto w twarz.- Zawsze nim będziesz, dokądkolwiek pójdę - powiedziałakrótko, niemal szorstko, i przeszła do następnej gabloty.Przez dobrą chwilę Tytus stał tam, gdzie go zostawiła,intensywnie się w nią wpatrując.Tymczasem ona przeklinała się wduchu za nieopatrznie wypowiedziane słowa.Jestem obojętna,obojętna - wmawiała sobie, lecz w jego obecności przychodziło jej toz wielkim trudem.96RS - Dlaczego? - Tytus najwidoczniej postanowił nie dać jejspokoju.- Och, proszę, tylko nie doszukuj się w tym czegoś, czego niema - zaśmiała się lekko, próbując wrócić do równowagi.- Chciałamtylko powiedzieć, że pamiętam o tobie tak samo jak o wszystkichludziach, których kiedyś znałam.Pamięta się o nich, pamięta.ażwreszcie odchodzą w niepamięć.- Ale mnie jeszcze nie zapomniałaś.Nie zapytał, lecz powiedział to tak, jakby stwierdzał fakt i przezmoment Alys chciała mu zrobić na złość i zaprzeczyć, lecz w końcuodpowiedziała ostrożnie:- No wiesz.Byłoby to raczej trudne.Znajomość z tobą była, żetak powiem, czynnikiem przyspieszającym w procesie megodorastania.Jednym z ważnych doświadczeń.- Które się zakończyło?Zacisnęła palce na krawędzi szklanej gabloty, przy której sięzatrzymali, lecz w jej oczach znalazł upór, a nawet jakieś złośliwerozbawienie.- Oczywiście.Przykro mi, jeśli sądziłeś, że wciąż wiele dla mnieznaczysz, lecz musisz zrozumieć, że z mego punktu widzenia towszystko już zamierzchła przeszłość.Ot, jeszcze jeden stary fresk.Chciała mu dokuczyć i z wyrazu twarzy Tytusa odgadła, żeuderzenie było celne.Zaraz jednak spróbował się uśmiechnąć.- A wiesz, może to i nawet lepiej - powiedział, przykrywając jejdłoń i delikatnie przeciągając po niej palcem.- Nie zniósłbym myśli,97RS że to, co się między nami stało, miałoby cię w jakikolwiek sposóbrozgoryczyć.Alys zapomniała już, jak wielkie emocje jest w stanie obudzić wniej najdrobniejsza pieszczota Tytusa.Błagała w duchu, żeby jej niedotykał, i wyrwałaby rękę, gdyby nie była pewna, że o to właśnie muchodzi.Poddawał ją teraz próbie, chcąc udowodnić i jej i sobie, że takjak dawniej potrafi ją zelektryzować jednym dotknięciem.Zdecydowanym ruchem zdjęła więc jego dłoń ze swojej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl