[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powbijano w nią mnóstwo szpilek z kolorowymi łepkami.Abdallah swobodnym krokiem podszedł do mapy i zacząłprzesuwać po niej ręką.Zatrzymał się na Los Angeles.To jest być może Erie Ariyoshi, pomyślał Abdallah al-Rahman, lekko głaszcząc palcem żółty łepek szpilki.Eriezaliczał się do sen- sei, trzeciego pokolenia Amerykanówpochodzenia japońskiego.Czterdziestopięciolatek, nie miałrodziny.%7łona opuściła go w 1983 roku po czterech tygodniachmałżeństwa, kiedy stracił pracę, i od tamtej pory mieszkał zrodzicami.Erie Ariyoshi mimo wszystko nie pozwolił sięzłamać.Podejmował się różnych zajęć dorywczych, jakie tylkomógł zdobyć, aż do czasu, gdy jako trzydziestolatek ukończyłszkołę wieczorową i został fachowcem od montowania kabli.Prawdziwy kryzys przyszedł, gdy umarł jego ojciec.Podczas drugiej wojny światowej ojciec Erica zostałinternowany na Zachodnim Wybrzeżu.Wówczas zaledwiechłopiec, wraz z rodzicami i dwiema małymi siostramiprzesiedział w obozie jenieckim trzy lata.Większośćinternowanych nigdy nie zrobiła nic złego.Od urodzenia bylidobrymi Amerykanami.Jego matka, a babka Erica, zmarła,zanim uwolnili całą rodzinę w czterdziestym piątym.OjciecErica nigdy się z tym nie pogodził.Kiedy dorósł i osiedlił się naobrzeżach Los Angeles, gdzie prowadził niedużą kwiaciarnię, zktórej dochód ledwie starczał na życie dla niego, żony i dwojgadzieci, zaczął się procesować z państwem amerykańskim.Proces się przeciągał.I okazał się bardzo kosztowny.Gdy ojciec Erica zmarł w 1994 roku, okazało się, że spadekpo zmarłym składa się z samych długów.Wszystkie dochodyErica od blisko piętnastu lat pochłaniała spłata rat za domek,który stanowił teraz własność banku, a Erie jeszcze raz musiałzaczynać wszystko od początku.Sprawa wytoczona państwuamerykańskiemu o bezpodstawne internowanie skończyła sięfiaskiem.Słuchanie rad coraz droższych adwokatów przyniosłostaremu Danielowi Ariyoshi jedynie życie pełne rozgoryczeniai śmierć w kompletnej ruinie finansowej.Z raportów wynikało, że Erie łatwo dał się namówić dowspółpracy.Oczywiście, chciał pieniędzy.Dużo pieniędzy, licząc wedługjego skromnej miary, ale też i w pełni na nie zasłużył.Abdallah przesunął palec do kolejnej szpilki.W przeciwieństwie do Osamy bin Ladena nie chciałwykorzystywać fanatycznych samobójców do podkładaniabomb i ataków na Stany Zjednoczone, których nienawidzili inigdy nie zrozumieli.On, Abdallah, zaczął budować milczącą armię Amerykanów.Niezadowolonych, zdradzonych, uciemiężonych, oszukanychAmerykanów, zwykłych ludzi, należących do tego kraju.Wieluz nich tutaj się urodziło.Byli obywatelami USA, ale ojczyznanigdy nie nagrodziła ich niczym innym niż zdrada iupokorzenie.- The spring ofour discontent - szepnął Abdallah.Zatrzymał palec przy zielonej szpilce koło Tucson w stanieArizona.Być może oznaczała Jorge Gonzalesa, któregonajmłodszego syna zastrzelił zastępca szeryfa podczas napaduna bank.Chłopczyk miał sześć lat i przypadkiem przejeżdżałtamtędy na rowerze.W lokalnej prasie szeryf oświadczyłbuńczucznie, że jego zastępca wziął chłopca za jednego zrabusiów, a poza tym w zamieszaniu wszystko odbyło siębardzo szybko.Mały Antonio miał cztery stopy i dwa cale wzrostu, a kiedyzostał zastrzelony, znajdował się w odległości sześciu metrówod policjanta.Siedział na zielonym dziecięcym rowerku i byłubrany w trochę za duży T-shirt ze Spidermanem na plecach.Nikt nigdy nie został za to ukarany.Nie wniesiono nawet oskarżenia.Ojciec - który pracował w supermarkecie Wal-Mart, odkądjako trzynastolatek przyjechał do krainy swoich snów zMeksyku - nigdy nie pogodził się ze śmiercią synka orazbrakiem szacunku ze strony tych, których obowiązkiem byłaochrona jego rodziny.Gdy otrzymał propozycję sumyumożliwiającej mu powrót do ojczyzny, i to jako człowiekzamożny, w zamian za przysługę, która nie budziła żadnychzastrzeżeń, chętnie skorzystał z tej szansy.Abdallah mógłby ciągnąć takie opowieści długo.Każda kolejna szpilka oznaczała los jeszcze jednegoczłowieka, jeszcze jedno życie.Oczywiście, żadnego ze swoichsprzymierzeńców nigdy nie poznał osobiście, a oni niewiedzieli, kim on jest, i nigdy nie mieli się dowiedzieć.Mniejwięcej trzydziestoosobowa grupa ludzi, która od 2002 rokupracowała nad rekrutowaniem owej armii, budowanej zestraconych nadziei i rozwianych złudzeń, również niewiedziała, skąd pochodzą rozkazy i pieniądze.Czerwone refleksy z ekranu telewizyjnego kazały Abdallaho-wi się odwrócić.Pokazywano pożar
[ Pobierz całość w formacie PDF ]