[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Flynt wymienił z nimi dość sztywne ukłony.Josie nachyliła się nad stołem.- Kto to?- Ten wyższy to Ricky Mercado, drugi to Frank Del Brio.Anula & ponaousladansc- O rety.- Taa.O rety jest jak najbardziej na miejscu.- Ricky Mercado też był w twoim oddziale podczas wojny?- Tak.Kiedyś przyjazniliśmy się nawet.- A potem.- Utopiła się Haley Mercado.To jego siostra.Ricky oskarżył nas,mnie, Spence'a, Tylera i Luke'a.Zresztą miał rację, już ci to mówiłem.Josie zbeształa go wzrokiem.- Skończ z tym.- Z czym?- Z tym poczuciem winy.Zabraniam ci.Przynajmniej dziś wieczór.Flynt uśmiechnął się na to.- Tak jest, proszę pani.Josie zniżyła głos do szeptu, którym można już bezkarniewszystkich obgadywać.- Słyszałam, że Frank Del Brio był zaręczony z Haley.- Taa.Nikt z nas nie dawał wiary, że się z nim związała.- Może jej ojciec naciskał?- To bardzo prawdopodobne.Haley była piękną mądrą dziewczyną,uważaliśmy, że zasługuje na kogoś lepszego niż taki kanciarz jak DelBrio.- Uważaliście, czyli ty i Spence.- I Tyler, i Luke.Wszyscy podejrzani.Prawdę mówiąc, wszyscytrochę się w niej podkochiwaliśmy.I żaden z nas nie lubił Del Bria.Wiedzieliśmy, że to krętacz.- Więc to prawda, co mówią? O Mercadach i Franku Del Brio?FlyntAnula & ponaousladanscstłumił śmiech.- Pytasz, czy naprawdę istnieje coś takiego jak teksaska mafia?Josie przytaknęła i upiła łyk wody z kieliszka.- No, istnieje?- Obawiam się, że tak.Oczywiście, jeśli zadasz to pytanie któremuśz Mercadow, odpowie ci, że zarobili pieniądze na zleceniach na robotydrogowe, na swojej firmie.O ile wiem, Ricky wciąż prowadzi tylko le-galne interesy.To raczej Frank Del Brio ma szansę zostać ojcemchrzestnym po Carmine.- Carmine.To wuj Ricky'ego?- Tak.- I wszyscy należą do klubu golfowego?- Tak.Mercadowie należą do niego od pokoleń.Prowadzą tu więcejinteresów, niżbym sobie życzył.Ale są też niezwykle hojni.Klubregularnie otrzymuje od nich szczodre dotacje.Większość tego, cowidzisz dokoła, opłaciły pieniądze Mercadów.Taka jest prawda.Josie była zaszokowana.- Pieniądze mafii?- Tego nie powiedziałem.- Ale.- Pieniądze, które oni dają klubowi, są czyste.Pochodzą z ich firmyalbo z osobistego rachunku bankowego Carmine'a.- Ale przecież.- Josie, jesteś naiwna.Naiwna.Rose nazwalają tak samo tego popołudnia.Flynt zauważyłzmianę na jej twarzy.- O co chodzi?Anula & ponaousladanscNie może mu przecież powiedzieć.Przysięgła Rose i zamierzadotrzymać słowa.- Nic.Po prostu.życie.- Posmutniałaś.Podniosła z kolan serwetkę i delikatnie wytarła nią usta.- Nie.- Zerknęła na niego weselej.- Co na deser? Kolejny kelnerzabrał ze stołu brudne talerze.Flyntpoprosił o kartę deserów.Wybrali coś grzesznie czekoladowego.Josie uznała, że to najlepsza część wieczoru.A kiedy sprzątnięto pózniej talerzyki po deserze, Flynt nachylił sięnad stołem.- No i co? Chyba wizyta tutaj nie była zbyt bolesna?Odpowiedziała mu uśmiechem.Ma rację.Nie było wcale zle.- Idziemy?- Dasz mi jeszcze pięć minut, żebym poprawiła sobie makijaż?Wskazał jej drogę do najbliższej damskiej toalety.Josie zabrałaswoją małą wyszywaną koralikami torebkę i podniosła się z pozłacanegoniebieskiego krzesła.Po drodze mijała kilka stolików, przy którychbogaci członkowie klubu zjadali wielkie porcje najlepszych żeberek itwardawej cielęciny.Na dekoltach kobiet lśniły brylanty, mężczyzni mielina sobie kosztowne garnitury, a na rękach zegarki, których cena prze-wyższała dochód Josie z całego minionego roku.Pomimo to nie była skrępowana.Nie czuła się od nich gorsza.Wiedziała, że dobrze się prezentuje.I że da sobie radę w tym świecie,jeżeli między nią a Flyntem wszystko się ułoży.Jest inteligentna i szybkosię uczy.Nie minie kilka lat, i uznają ją za swoją.Anula & ponaousladanscDobrze by było, żeby Grace Carson zrozumiała to jak najszybciej.Josie minęła drzwi i znalazła się w holu.Za jedną z jego ścianukrywała się elegancka restauracja, z której właśnie wyszła, z drugiejstrony łukowate drzwi balkonowe prowadziły na patio.Josie skręciła dodamskiej toalety, która mieściła się w końcu korytarza.W tym samymmomencie otworzyły się drzwi i z damskiej toalety wyszedł mężczyzna zezwichrzonymi włosami i przekrzywionym krawatem.Na wargach miałrozmazany ślad szminki.Był to Frank Del Brio, przyszły szef teksaskiej mafii.Josie wlepiła w niego wzrok i otworzyła usta.Del Brio nie straciłrezonu.Poprawił krawat, przeczesał palcami włosy i szybko starłczerwoną smugę z warg.Cmoknął, mrugnął do Josie, i już go nie było.Stała pod drzwiami toalety.Pojęcia nie miała, co zastanie w środku.Miała tylko nadzieję, że nie będzie to nic żenującego.Tkwiła tak przezkilkanaście sekund, by dać osobie, która znajduje się wewnątrz, czas, bysię ogarnęła.W końcu stwierdziła, że to idiotycznie tak stać, czekając niewiadomo na co.Zbliżyła się do drzwi i pchnęła je.Wśród luster i marmurów znalazła tylko jedną kobietę, dzięki Boguubraną, która przeglądała się w lustrze.Kobieta była niewysoka, miałakrótkie marchewkowe włosy.Nie wyróżniała się strojem spośród innychkobiet pracujących w klubie - miała na sobie służbową czarną spódnicę ibiałą bluzkę.Poprawiała makijaż, spokojna i opanowana.Tylko zamek błyskawiczny w jej spódnicy sterczał rozpięty dopołowy.Nagle najwyrazniej uświadomiła sobie swój problem.Odłożyłaszminkę, odwróciła się od lustra i obejmując Josie długim bezczelnymAnula & ponaousladanscspojrzeniem, sięgnęła za siebie i podciągnęła zamek do góry.Josie spuściła wzrok i zobaczyła tuż nad lewą piersią kobietyplakietkę z jej imieniem: Erica.Kiedy Josie spotkała się znowu wzrokiem z Ericą, bezczelnespojrzenie zastąpił już poufały uśmiech.- Cześć - powiedziała Erica.Josie skinęła głową, ale nie miała ochoty zaprzyjazniać się zdziewczyną.Weszła do pierwszej kabiny.Kiedy z niej wyszła, Erica oczerwonych włosach gdzieś się rozpłynęła.Wracali już do miasta, gdyFlynt zagadnął Josie:- Wpadniemy do Sakwy na drinka?Josie objęła go czułym spojrzeniem.Flynt, tak jak ona, pragnąłprzedłużyć wieczór.Patrzył na nią, unosząc brwi.- Powinienem zdaje się powiedzieć, że zapraszam cię na drinka, a japoprzestanę na wodzie.- Bardzo chętnie wpadnę do Sakwy na drinka.Pojechali zatem dospokojnego tego dnia baru naGulf Road, kilka mil na wschód od miasta.Zajęli stolik niedalekobaru.Flynt zamówił wodę mineralną, Josie lemoniadę 7-up.Flynt ujął jejdłoń.Było cudownie, po prostu doskonale.Ich dwoje w półmroku baru,trzymający się za ręce i zasłuchani w cichy głos Shanii Twain, którypłynął z szafy grającej.Z sąsiedniego pomieszczenia dobiegały uderzeniakuli na stole bilardowym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]