[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kocham cię, kocham!  szeptała obejmując go namiętnie.Usta się ich zbiegły w długim, śmiertelnie mocnym pocałunku. Kocham cię, kocham  powtarzała z lubością ten dzwięk słodkicałując jego twarz z porywającą siłą.Czuła głód pocałunków, pieszczot i miłości tak dawno, więc teraz,kiedy się już tak stało, nie myślała o niczym, nie pamiętała na nic, tylkocałowała. Nie, nie mów teraz nic, nie mów.Chcę mówić sama, chcę wołaćwciąż.Kocham cię! Mogę to powtarzać wobec całego świata, wszystkomi już jedno.Ja wiem, że cię inne kochają, wiem, że masz narzeczoną,ale co mnie to obchodzi! Kocham cię! Kocham nie dlatego, żebyś i tymnie kochał, żebym chciała przez to szczęścia, nie dlatego  ja cię ko-cham, kocham i nic więcej.Potrzebowałam kochać, jak każdy człowiekpotrzebuje miłości.Pan jesteś dla mnie wszystkim.Chcesz, uklęknęprzed tobą i będę ci to mówić tak długo, tak szczerze, aż uwierzysz isam kochać mnie zaczniesz.Już nie mogę udawać, już nie mogę żyćbez ciebie i bez miłości.Kocham cię, mój jedyny, mój panie.Mówiła bezładnie, prędko, nieprzytomnie.Okryła się w rotundę, toznowu ją opuszczała, odsuwała się od niego, to bez słów, promienieją-ca, obejmowała go, cisnęła się do niego, całowała.Borowiecki porwany tym szalonym wybuchem namiętności, ocza-rowany miłością tak wielką i tak ognistą, głosem, co go przenikałogniem, i pocałunkami, które go onieprzytomniały prawie, dał sięunieść temperamentowi swojemu i szalał jak i ona,Oddawał jej tak pocałunki, że mu chwilami zwisała na rękach jakmartwa. Kocham cię, Lucy, kocham!  powtarzał nie wiedząc sam, comówi. Nie mów nic, całuj mnie! Nie mów nic, całuj mnie!  wołała w najwyższym uniesieniu.Głos jej rwał się i wybuchał burzą, to znowu łkał jakby całą miło-ścią Wschodu, jakby całą ognistą pieśń nad pieśniami wyśpiewywał.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG47 Ja tak marzyłam o tej chwili, tyle miesięcy pragnęłam cię, tyle latczekałam na to, tyle cierpiałam przez to.Całuj mnie! mocniej.moc-niej.mocniej.A! teraz umarłabym chętnie  wykrzyknęła dziko.Powóz toczył się wolno po jednej ze strasznie błotnistych i nie bru-kowanych ulic, gdzie nie było nawet latarń, tylko powozowe światłarozkrążały złoty blask na ruchomą, płynną, a głęboką warstwę błota,rozpryskującą się aż na szyby.Nikt nie przechodził ani nie przejeżdżał tą ulicą, obwiedzioną z obustron wysokimi parkanami, spoza których wznosiły się sterty drzewabudulcowego ułożone w wielkie czworoboki albo wystrzelał kominfabryczki jakiejś, których w tej stronie miasta było dosyć.Wielkie psy, pilnujące składów, szczekały ponuro na powóz i sły-chać było, jak się rzucały na bramy i drapały pazurami deski z wście-kłości, nie mogąc się wydobyć na ulicę.Nie wiedzieli nic i nic nie słyszeli, zatopieni w fali tej miłości na-głej i oślepiającej, jaka ich porwała. Lucy! Pocałuj mnie. Kochasz? Pocałuj mnie.Rwały się im tylko takie słowa z piersi przepełnionych pożerają-cym ogniem. Wez mnie, Kari, wez mnie całą i na zawsze.Nie wiedzieli nawet,kiedy stanęli na miejscu.Zajechali przed pałacyk Zukerów, stojący wokolicy miejskiego lasku. Chodz do mnie  szepnęła trzymając go silnie za rękę.Bezwiednie, z przyzwyczajenia, wsunął drugą rękę do kieszeni,gdzie miał rewolwer. Niech August zaczeka na pana  zawołała grzmiąco do stangreta. Chodz, nie ma nikogo, on  mówiła z naciskiem  pojechał.Ni-kogo prócz służby nie ma w domu.Puściła jego rękę, bo służba otwierała drzwi. Zapalić światło w saloniku wschodnim.Podawać zaraz herbatę.Rzuciła mu się na szyję, skoro lokaj oddalił się, ucałowała go na-miętnie i popchnęła w jakiś korytarzyk wysłany dywanem i wybityczerwono. Zaraz przyjdę, kocham cię!  zawołała za nim i zniknęła.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG48Rozebrał się wolno, rewolwer przełożył do kieszeni surduta iwszedł w jakieś drzwi, które się przed nim otworzyły, do słabo oświe-tlonego saloniku.Biały dywan ze skór baranów, nadzwyczaj puszysty, tłumił zupeł-nie kroki. Ależ to zupełnie romantyczna awantura!  szepnął padając na ja-kiś zydel perski bez poręczy, inkrustowany w hebanie złotem i sre-brem, bo czuł się strasznie znużonym. Ciekawa kobieta, ciekawa scena  myślał i zaczął się rozglądaćpo pokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl