[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie jest młodszy - szepnęłam z uśmiechem, drocząc się z diabłem.-Ma ponad trzysta lat więcej niż ja.Może przyszedł czas, by wymienićwas na nowszy model?- Nawet sobie nie kpij, wiedzmo, już zaczynałem lubić mojego małegobraciszka, szkoda by go było stracić.-Zazgrzytał zębami, a ja mogłam siętylko roześmiać.Otwierałam oczy powoli, przeciągając się, aż stawy ramion ikręgosłupa cichutko trzaskały.Pisklak leżał na kołdrze, skulony iowinięty kocem jak kokonem, spał snem niewinnego.Miron i Joshuaprzypatrywali się nam z uśmiechami, lekka ironia nie mogła zamaskowaćradości, której doświadczali.Wysunęłam się spod okrycia powoli iskinęłam na nich.- Nie budzmy go - powiedziałam, wychodząc z pokoju.W kuchniuruchomiłam ekspres i odwróciłam się do nich.- Przetrawiliście jużnowiny?Kiwnęli głowami.Wciąż nie byli gotowi na dłuższe wyznania.- Nisim wytypował dwie lokalizacje, jego ludzie je sprawdzają.Mamymało czasu, podejrzewamy, że Rafael planuje zniszczyć ośrodek -przekazałam zwięzle to, co wiedziałam od nephilima.Miron zaklął.- Chcę, żeby upadł, ale myśl, że wtedy Luc będzie się z nim musiałużerać, jest niezbyt miła - powiedział, a szczęki drżały mu z napięcia.Cóż, zabicie Rafaela byłoby dla nas najbezpieczniejszą opcją, ale topociągnęłoby za sobą śmierć Nisima.Nigdy nie popierałam koncepcjistrat wliczonych w zysk.Kolejne dwa dni mijały nam na treningach, naradach z Nisimem,planowaniu akcji i gromadzeniu broni niezbędnej do tego, by odbiciepiskląt było operacją skazaną na sukces, a nie straceńczą akcją.Natcałymi godzinami opowiadał nam o wszystkim, co pamiętał, ostrażnikach, pielęgniarzach i innych więzniach.Nikita była jużpoinformowana, w jaki sposób może spłacić dług krwi wobec mnie.Przyjęła to z obojętnością.Albo nie wiedziała, że wystąpi przeciwswojemu poprzedniemu zleceniodawcy, albo jej etyka zawodowa była natyle elastyczna, że miała to gdzieś.Ona i Nisim wytrwale dyskutowali osposobach obejścia systemów alarmowych i monitoringu.Poznaję fachowców, gdy ich widzę, i mogłam tylko fantazjować,gdzie i w jakich okolicznościach nabyli umiejętności radzenia sobie zelektroniką tego typu.Problemem było to, że nie mogliśmy po prostu zabrać dzieciaków izostawić po sobie spaloną ziemię.Rafael natychmiast posłałby za nimianioły potęgi.Nie mógł wiedzieć o naszej akcji - tylko wtedy pozbombardowaniu ośrodka uzna, że ma wszystko pod kontrolą.Gdybymmiała więcej czasu, poprosiłabym Katię o stworzenie golemów, którezastąpiłyby więzniów, ale zrobienie takiej ich liczby i to jakości na tyledobrej, by zmyliły straże, zajęłoby miesiące.Zegar tykał, zbliżał siękoniec miesiąca, a wraz z nim zaplanowane przez Rafaela fajerwerki.Wteorii nie musiał używać ludzkich materiałów wybuchowych, aledomyślałam się, że chce się kryć nie tylko przed ludzmi (śledztwowykazałoby pewnie atak terrorystów czy wandalizm, który wymknął sięspod kontroli), ale i przed niebieskimi (kto podejrzewałby archanioła ozwiązek z tradycyjnym wybuchem, skoro ma dostęp do znacznie bardziejzaawansowanych technik zniszczenia?).Nienawidziłam tego, że jest takprzewidujący, praktyczny i kalkuluje na zimno.Chyba lepiej znoszę myślo szaleńcach, takich jak mag z jesieni, obłąkanych wariatów, którzyczynią zło niejako przypadkiem, nie potrafią myśleć logicznie, oceniać,co jest dobre, co złe.Rafael był wyrachowany i wredny, ale nie szalony.Dwudziesty dziewiąty grudnia.Zmierzch zapadł już godzinę temu, alewciąż czekaliśmy, skryci na krawędzi lasu.O ósmej teren obchodził strażnik z psami, gdy skończy, do północynie wyściubi nosa ze stróżówki.Zwiadowca Nisima już dwa dni temupotwierdził, że to właśnie tu mieści się ośrodek.Stara szkoła wwyludnionej wiosce pod Ciechocinkiem, nic szczególnego, niewielkibudynek na planie litery L, boisko i sosnowy park otaczały go zielonymuściskiem.Ochrona była niezła, ale nie rewelacyjna.Trzech strażników nazewnątrz, w tym jeden z psem, drugi w stróżówce, trzeci na stanowiskuobserwacyjnym na dachu.Od niego musieliśmy zacząć.Byli znudzeni iwciąż nawijali przez walkie-talkie sprośne żarciki, komentarze doseksualnych podbojów, przeplatane ckliwymi uwagami o jedzeniu ipiwie.Ot, męskie rozmowy.Utrudniało nam to nieco sprawę.Gdybyutrzymywali ciszę radiową, łatwiej byłoby podejść ich niezauważenie, alebyliśmy dość liczni, by zająć się nimi we właściwym tempie.Wedle informacji od Nata, który siedział teraz nadą-sany pod opiekąLeona, w środku była kolejna stróżówka i pięciu strażników, plus dwóchczy trzech strażników--pielęgniarzy, którzy nie byli uzbrojeni i zajmowalisię więzniami, nie obroną przed obcymi.Jednym z nich był Bar, czyliBartolomeusz, anioł, którego Nat chciał uratować razem z dzieciakami.Miałam nadzieję, że nie pomylił się w ocenie tego faceta.Rozdzieliliśmy się na dwa oddziały.Szturmowy, w skład któregowchodzili Miron, Nikita, Sebastian i dwójka od Nisima - zwiadowca,jakiś typ zmienno-kształtnego, ale bez przywoływania wilka niepotrafiłam go rozpoznać, coś ptasiego chyba, i wróż, najpewniej druid,skoro odmówił wzięcia broni i tylko wzmocnił uścisk na sękatym kiju.Miałam nadzieję, że wie, co robi.Oddział ratunkowy był mniej liczny - ja, Joshua, Nisim i Róża -uzdrowicielka, na wypadek, gdyby dzieci potrzebowały pomocymedycznej.Oddział Mirona miał do nas dołączyć po zabezpieczeniuterenu.- Zajmiemy się strażnikami na zewnątrz, potem spróbuję wyciągnąćparu ze środka - szepnął Miron, który automatycznie objął dowodzenieswojej grupy.-Odwrócimy ich uwagę, więc tylne wejście powinno byćznacznie mniej chronione niż zwykle.- Miron, minimalizujcie szkody, gdy odejdziemy, wszystko mawyglądać jak należy, OK?- Jesteś pewna, że dasz radę namieszać im w głowie?- Sądzę, że tak, jeśli nie, sięgniemy po plan awaryjny.Skinął głową.- Pójdę po tego na dachu - powiedziała Nikita głucho.Normalnie zaproponowałabym ptasiego zwiadowcę, ale ona byłaCieniem, przemieszczenie się na dach i bezszelestne unieszkodliwienieochroniarza było dla niej łatwe jak oddychanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]