[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Osoba, która zasześć godzin wejdzie do Delfina, nie będzie przypominała dawnej Benny-oto nowa, wygłodzona, elegancka Benny, która przez ostatnich dziesięćdni nie poświęciła ani jednej chwili swym podręcznikom.- Chciałabym, abyś mi powiedziała, co jest nie tak z owsianką? -zaatakowała bez uprzedzenia Patsy, kiedy Benny zeszła do kuchni.- Nic, Patsy.Przysięgam.- Chodzi o to, że jeśli kiedykolwiek wyjdę za mąż, chciałabym mócugotować garnek porządnej owsianki dla mojego mężczyzny i jego matki.- Jego matki?- Przecież muszę się wżenić w jakąś rodzinę, prawda? Sama nie mamnikogo.- Czy ktoś ci się podoba, Patsy?- Tobie albo mnie diablo trudno byłoby znalezć wielbiciela.Ja nie mamgrosza przy duszy, a ty musiałabyś trafić ma faceta wielkego jak wół, abynie był od ciebie mniejszy - stwierdziła Patsy radośnie. Ranek mijał powoli.Benny opuściła wykład o dwunastej - by nie biecpotem przez planty w dół ulicą Grafton i naokoło Banku Irlandzkiego poto, by zdążyć do Delfina na kwadrans po pierwszej.Zapewne zdołałabytego dokonać, ale nie chciała się zjawiać zaczerwieniona i zdyszana.1'ójdzie na miejsce powoli i statecznie.W ostatniej chwili przebierze sięgdzieś w okolicy w damskiej toalecie pubu czy jakiejś kawiarni, umyjezęby i dodatkowo się potalkuje.Będzie wyglądała na odprężoną iwypoczętą.%7łal jej było ludzi, których mijała, wędrując ulicami Dublina.Wszyscybyli szarzy i zaganiani, spuszczali głowy, chroniąc się przed wiatrem,zamiast unosić je wysoko i stawiać czoło światu, jak to czyniła Benny.Wszystkich czekał zwyczajny lunch.Niektórzy wrócą autobusem domieszkań, w których powita ich ryk włączonego radia i płacz dzieci, inniustawią się w kolejkach w miejskich restauracjach, w których panuje tłok,a w powietrzu unosi się nieapetyczny zapach jedzenia.Po raz ostatni przejrzała się w lustrze i uznała, że lepiej już nie będzie.Oczywiście powinna była znacznie wcześniej przejść na dietę, naprzykład jakieś trzy lata temu, ale nie ma sensu płakać nad rozlanymmlekiem.Kiedy Jack odwiedził ją w Knockglen, była już wysoka i gruba.Nieprzeszkodziło mu to w zaproszeniu jej do restauracji.Spojrzała zniedowierzaniem na Delfina.Jack nie powiedział jej, w której części sięspotkają - znała jego list na pamięć - ale na pewno miał na myśli hol.Przy wejściu stało trzech panów.%7ładen z nich nie był Jackiem.Byli tomężczyzni w sile wieku, na oko wyglądający na zamożnych, zapewne zrodzaju tych, którzy często odwiedzają wyścigi.Nagle oszołomiona uświadomiła sobie, że rozpoznaje jednego z nich.Byłto Simon Westward.- Dzień dobry - rzuciła Benny zapominając, że tak naprawdę wcale go niezna, a jedynie słyszała o nim od Ewy. - Dzień dobry - odparł uprzejmie, lecz z pewnym zdziwieniem.- Och, nazywam się Benny Hogan, ze sklepu w Knock-glen - wyjaśniła zprostotą.Fakt, że jej nie poznał, w ogóle nie wzbudził w niej niechęci.Simon uśmiechnął się znacznie cieplej.- Wczoraj odwiedziłem sklep pani ojca.- Wspominał mi o tym.Z pana małą siostrzyczką.- Pani ojciec to bardzo uprzejmy człowiek.Ale jego pomocnik.?- O tak - odparła Benny bez zbytniego entuzjazmu.- Nie ten sam typ człowieka?- Zupełnie nie, ale nie da się przekonać o tym mojego ojca.Uważa, że towspaniały facet.- W rodzinie nie ma synów, którzy pomogliby prowadzić interes?- Nie, tylko ja.- A pani mieszka w Dublinie?- Nie, choć bardzo bym chciała.Co wieczór wracam do domu.- To musi być męczące.Jezdzi pani samochodem?W tym momencie Benny uświadomiła sobie, że Simon żyje w zupełnieinnym świecie.- Autobusem - odparła.- Mimo wszystko nie jest tak zle, skoro jada pani lunch w podobnychmiejscach.- rozejrzał się z aprobatą.- Jestem tu po raz pierwszy.Umówiłam się z kimś.Czy sądzi pan, żepowinnam zaczekać w holu?- Myślę, że raczej w barze - odparł i wskazał ręką.Benny podziękowałamu i weszła do środka.Wewnątrzpanował tłok, ale natychmiast dostrzegła go w kącie.Machał do niej ręką.- Przyszła! - wykrzyknął.- Teraz jesteśmy w komplecie.Stał tamuśmiechnięty, otoczony sześcioosobową grupką.To nie była randka, tylko małe przyjęcie.Miało w nim uczestniczyćosiem osób, a jedną z nich była Rosemary Ryan. Benny nie pamiętała, co się działo, zanim przeszli do części jadalnej.Kręciło jej się w głowie - częściowo był to efekt wstrząsu, a częścioworezultat kilkudniowej głodówki.Rozejrzała się rozpaczliwie, abysprawdzić, co piją pozostali.Część dziewcząt sączyła jakiś napójchłodzący, równie dobrze jednak mógł to być dżin z tonikiem.Chłopcypopijali piwo.- Jeszcze jedno poproszę - wskazała słabo na wysoki kufel.- Poczciwa stara Benny, prawdziwy facet w spódnicy -rzucił Bill Dunne,chłopak, którego do tej pory lubiła.Teraz najchętniej chwyciłaby ciężkąszklaną popielnicę i tłukła go po głowie, póki by się nie upewniła, że nieżyje.Wszyscy swobodnie gawędzili.Benny przebiegła wzrokiem po twarzachdziewcząt.Rosemary wyglądała jak zwykle, jakby przed chwilą wyszłaod fryzjera i spędziła parę godzin w najlepszym salonie kosmetycznymDublina.Jej makijaż był idealny.Uśmiechała się do wszystkich.Carmelhyła drobna i ładna.Chodziła ze swym chłopakiem Seanem, odkąd obojemieli po piętnaście, a może szesnaście lat.Znani byli powszechnie jakoIdealna Szkolna Para.Sean pa-(rzył na Carmel z uwielbieniem, a onasłuchała każdego jego słowa, jakby wygłaszał właśnie wstrząsająceprawdy życiowe.Carmel nie stanowiła zagrożenia - nie interesował jejnikt, nawet Jack Foley.Wśród gości znalazł się także Aidan Lynch, wysoki chudy młodzieniec,który zabierał Ewę do kina.Benny odmówiła w duchu cichą modlitwędziękczynną.Jakże się cieszyła, że nie opowiedziała nikomu o swojejdomniemanej randce.Czułaby się okropnie głupio, gdyby wszystko sięwydało, ale oczywiście Aidan wspomni Ewie, że Benny tu była, i Ewa zpewnością zacznie się zastanawiać, czemu jej o tym nie wspomniała.Niewątpliwie poczuje się zranionai obrażona.Trzecia dziewczyna miała na imię Sheila.Była studentką prawa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl