[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani Marbury okazała sięnieoceniona w poszukiwaniach, ponieważ nie minęło pięć minut, a wypatrzyła lorda Walforda wrazz grupką innych mężczyzn przy schodach.Zaraz teżpodążyła w jego stronę.- Och, lordzie Walford - zaczęła - a już mówiłam lady Kyrii, że nie ma cię na dzisiejszym przyję-ciu.Jeden z panów uśmiechnął się i ukłonił.- Nie mogłem sobie odmówić tej przyjemności,pani Marbury.Miło cię widzieć, pani - powiedziałuprzejmie, ale w jego głosie brakowało entuzjazmu.- Nie dziwię się - odrzekła pani Marbury.- Chciałabym przedstawić ci lady Kyrię Moreland.- Wiem, że mój zmarły ojciec przyjaznił sięz księciem Broughton - zwrócił się lord Walforddo Kyrii.- %7łałuję, że nie spotkaliśmy się wcześniej.- Zerknął na panią Marbury.- Dziękuję, żepomogła mi pani naprawić ten niewybaczalnybłąd.Kyria przyjrzała się świeżo poznanemu mężczyznie.Był wysoki i szczupły.Ciemne włosy opadałymu na czoło.Na jego skroniach pojawiła się siwizna.Cerę miał czerstwą, spaloną mocniejszym niż angielskie słońcem.Pani Marbury gawędziła z nimiWYBRANKA247jeszcze przez pewien czas, a potem wypatrzyłakogoś w tłumie i zostawiła ich samych.- Przepraszam, że przerwałam panu rozmowę- odezwała się Kyria, wskazując towarzyszy lordaWalforda.- Nic się nie stało.Czekałem tylko na dogodnymoment, żebym mógłbym wyjść bez wzbudzeniasensacji - powiedział.- Nie przepadam za takimispotkaniami.- Urwał i spojrzał na nią rzeczowo.- Czy mogę pani w czymś pomóc?Kyria zmieszała się i zaczerwieniła pod jegospojrzeniem.- Nie chciałabym się panu narzucać.- Tak piękna dama nigdy nie narzuca się mężczyznie - rzekł uprzejmie.- Sądzę, że nie brakujepani męskiego towarzystwa.Dlatego zakładam, żema pani do mnie jakąś sprawę.- To prawda.- Kyria skinęła głową.- Chciałabym porozmawiać z panem Nelsonem Ashcom-be'em.- Tym archeologiem? - zdziwił się.- Nigdy bymnie wpadł na to, że właśnie o to może pani chodzić.- Czy on nie pracuje teraz dla pana?- Nie wiem, czy można rzec, że Ashcombepracuje dla kogokolwiek - odrzekł.- Pracuje raczejdla siebie i pozwala mi płacić swoje rachunki.- Wydaje się, że to nie jest idealny układ - zauważyła.- Oczywiście, ale pozwala mi czasami obejrzećwyniki swoich poszukiwań.Niestety, odziedziczy-248 CANDACE CAMPłem po ojcu pasję kolekcjonerską.Przed laty miałemnawet z tego powodu kłopoty.- Urwał, jakby zdałsobie sprawę z tego, że się zagalopował, po chwilijednak podjął temat: -We wczesnej młodości byłemnarwany; ojciec posłał mnie na jedno z wykopalisk.To miała być kara, a okazało się, że uwielbiamarcheologię.Poza tym spodobało mi się w Turcji,Persji, Mezopotamii, tak zwanej kolebce cywilizacji.Nie ma piękniejszych miejsc.Nie chciałem stamtądwyjeżdżać, lecz po śmierci ojca nie miałem wyboru.- Czy podobnie jak pan Ashcombe wierzy panw istnienie relikwiarza z fragmentem labarunp.- spytała ciekawie.- Zwiętej chorągwi Konstantyna? - Walforduśmiechnął się zagadkowo.- Muszę powiedzieć, żeto prawdopodobnie tylko legenda.Ashcombe mabzika na jej punkcie, że się tak wyrażę.Bardzożałuję, że nadszarpnęło to jego reputację.Oczywiście starałem się go wspierać.- Spojrzał na niąciekawie.- A pani wierzy w istnienie tego relikwiarza?- Powoli zaczynam - odparła ostrożnie Kyria.- Byłam dziś rano u pana Ashcombe'a, ale nie chciałsię ze mną widzieć.- Naprawdę? - zdziwił się.- Ashcombe zwyklechętnie rozmawia na ten temat.Być może miał złydzień.A może uznał, że będzie się pani z niegonaśmiewać.To dumny człowiek.Wyślę jutro ranodo niego wiadomość z prośbą, by panią przyjął.- Wspaniałe! Jestem naprawdę wdzięczna.WYBRANKA249- %7ładen problem.- Skinął jej lekko głową.- Zawsze chętnie służę siostrze Thea.- Thea? - powtórzyła.- A więc zna pan mojegobrata?- I to dosyć dobrze.Poznaliśmy się w Turcji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]