[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakie to typowe - pomyślała Kate.- Zawsze prześladuje mnie pech.Właśnie miała zrezygnować, gdy usłyszała wsłuchawce:- Halo? Tu telefon pani Forbes.- O, cześć - wydukała Kate, nagle dziwnie zdenerwowana.- Czy Jocasta jest gdzieś pod ręką?- Nie, przykro mi.Wyjechała na kilka dni.Kobieta miała miły, niski głos z lekkim obcym akcentem.- Mogę przekazać jej wiadomość.- Nie, dziękuję.Zadzwonię za kilka dni.Może jej panipowiedzieć tylko, że dzwoniła Kate.- Kate? Kate Moss?- Chciałabym - odparła Kate.- Przepraszam.Masz trochę podobny głos.Jaka Kate?- Kate Tarrant.Po krótkiej chwili nieznajoma spytała:- Ta dziewczyna od babci? W szpitalu?- Taak.262- Jak czuje się twoja babcia?- Och.dobrze, dziękuje.- Cieszę się.Widziałam cię jakiś czas temu, jak jadłaś lunch z Jocastą w „Bluebird".Chciałabym się z tobą spotkać.Powiedziałam Jocaście, że mogłabyś zostać jedną z moichmodelek.Nazywam się Carla Giannini, redaguję dział mody w„Sketchu".- Naprawdę? - Kate czuła, że serce wali jej w piersiach.-Naprawdę tak pani uważa?- Przypuszczalnie jesteś bardzo fotogeniczna, ale nie mogę mieć co do tego pewności, póki nie zrobię kilku zdjęć próbnych.Sądzę jednak, że to więcej niż możliwe.Powinnaś kiedyś mnieodwiedzić.Chciałabym cię poznać.Jesteś odważną dziewczyną,samotnie podjęłaś walkę z państwową opieką zdrowotną!Roześmiała się gardłowo, z lekką chrypką.Kate poczuła, że kręci jej się w głowie.- Naprawdę tak pani sądzi? Że powinnyśmy się spotkać?- Oczywiście.Posłuchaj, zastanów się nad tym i zadzwoń domnie.Może jutro? Podam ci swój bezpośredni numer.- Taaak.Byłoby wspaniale! Dzięki.Hurra! Hip-hip-hurra! Super! Wspaniale! Dzięki temu może Natzmieni zdanie na jej temat.Zostanie modelką.Pojawi się wgazetach.Super! O mój Boże!Kate ze śpiewem zeszła na parter.- Cześć, mamo.Napijesz się herbaty?Carla odłożyła słuchawkę i uśmiechnęła się do siebie.Dobrze.Bardzo dobrze.Nie miała wątpliwości, że Kate zechce się z nią spotkać.Oczywiście, Jocasta będzie zła, ale przecież nie ma prawa wyłączności do dziewczyny, a Carla musi zapełnić czymś swojestrony.Zgodnie z przypuszczeniami Carli dziewczyna zadzwoniła263pół godziny później z pytaniem, czy może przyjść następnegodnia po szkole.- Mogę być koło piątej, wpół do szóstej.Carla stwierdziła, że bardzo jej to odpowiada, i od razuzadzwoniła do Marca Jonesa, seksownego młodego fotografa, zktórego usług po raz pierwszy korzystała tydzień temu.Poprosiła go, żeby przyszedł i zrobił Kate kilka próbnych zdjęć.Jocasta stała w bramie wspaniałego domu Gideona Keeble'a iczekała wraz z dwudziestoma kilkoma innymi reporterami, dużągrupką fotografów, kamerzystów i policjantów na służbie.Czekała od dwunastu godzin.W gronie dziennikarzy panowały miłestosunki, mijał czas, ludzie częstowali się nawzajem papierosami i czekoladą, dzielili się wrażeniami i okruchami informacji, które udało im się zdobyć.Była to gra, która nosiła nazwę „hojność", i obowiązywała zazwyczaj dopóty, dopóki komuś nie udało siędowiedzieć czegoś ważnego albo uzyskać wyłączności.Tym jużnikt nie miał zamiaru się dzielić.Dungarven House stał na szczycie wzgórza; co jakiś czas ktośpodchodził do zamkniętej bramy, zerkał przez nią, co nic niedawało, bo podjazd skręcał na prawo od dwóch stróżówek i znikałza wysokim żywopłotem, a na lewo rósł gęsty las.Gideon Keeble był w domu, przyjechał poprzedniego wieczoru.Wyglądał dośćponuro i od jego wjazdu nie otwierano bramy.Miejscowydziennikarz zapewnił, że do posiadłości nie prowadzi inna droga, a jakiś przedsiębiorczy reporter, nie dając wiary jego słowom, objechał cały teren na rowerze.Doniósł, że jest tylko kilka małych furtek w prawie czterometrowym murze i wszystkie sąpozamykane na ogromne kłódki, a prowadzą do nich jedyniewyboiste polne trakty.Na południowym krańcu ziemia Keeble'agraniczyła z jeziorem, które można było pokonać tylko łódką.Dungarven House przypominał fortecę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]