[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przed chwilą ostatni raz zapytałeś mnie, jakzamierzam zrobić to, co zamierzam.To moje zmartwienie.A ty zrobisz to, co nakazałem:ujarzmisz pasterzy.Bez rozlewu krwi.Tak, żeby oni uznali się za oswobodzonych, a nie zapodbitych.To nie jest proste.Wiem.Ale ja tak powiedziałem i ty tak zrobisz.Potrafisz.Strażnik przestał chodzić.Zatrzymał się przed nowym władcą.Chciał coś powiedzieć, alezmilczał.Razwijar czekał, spoglądając w jego szerokie, coraz bardziej rozszerzające się zrenice. Dobrze ponuro powiedział Krzywulec. Pójdę.Bran słyszał ich rozmowę, trzęsąc się pod trzema ciepłymi płaszczami.Razwijar czuł jegowzrok.Krzywulec wyszedł. Co chcesz mi powiedzieć, dziesiętniku? Po co odrąbałeś mu rękę, zanim go zabiłeś? Władcy?Podszedł.Przysiadł obok na skórze. Co wiesz o Miedzianym Królu? Nic wolno, po namyśle przemówił starzec. Przypomnij sobie.A może jednak coś wiesz.Nie wrócę szybko.Postaraj się zasnąć.* * *W obozie, rozbitym w czasie oblężenia zamku jeszcze przez Dok Szerta, kotłowało się.Różniludzie, których przywiódł tu los w trzech karawanach, powoli przychodzili do siebie poprzeżytym strachu.Niewolnicy trzymali się w kilku grupach, wolnonajemni zebrali się w swoimkręgu, karawaniarze i niewielu nadzorców pochowali się, nie chcąc nikomu wpaść w oczy.Razwijar przekradł się między dwoma wozami z drewnem i od razu zrozumiał, że dzieje się cośniedobrego; kogoś biją, a może nawet mają zamiar zabić: Nie podchodzcie! jakiś młody, rwący się głos. Czego się gapisz? inny ryczący ochrypły bas. Kamieniami& Kamieniami zabić, tutaj jest ich dużo! Nie podchodzcie! Uderzę! Zostawcie go! Zosta& zapiszczała jakaś dziewczyna.Razwijar zupełnie zapomniał, żeDok Szert przywiózł dla zabawienia swoich zbirów pięć kobiet, kupionych na rynku w Fier. Cofnąć się, wszyscy.Jego cichy głos zmusił tłum do rozpryśnięcia się jak woda, gdy upada na kamień.W środkukręgu stał młodzieniec około szesnastoletni, z zakrwawionymi ustami i rozbitym nosem, zogromnym kamieniem w ręce. Rzuć to powiedział Razwijar.Kamień upadł.Razwijar podszedł bliżej.Na przedzie bojazliwie cofającego się tłumuszlochała dziewczyna niewolnica. Co się stało? On zabił powiedział ktoś z tłumu. Niewolnik zabił cieślę. Paskudnie Razwijar popatrzył na młodzieńca, kulącego się pod jego spojrzeniem. Zaco? Za gwałt głucho powiedział chłopiec. On był gwałcicielem!Tłum cofnął się jeszcze bardziej.Razwijar zobaczył trupa leżącego twarzą do ziemi.Zpękniętej czaszki sączyła się krew. Za gwałt sam będę zabijał powiedział Razwijar, powoli przenosząc wzrok z twarzy natwarz. Gdzie kobiety?Wypchnięto je do przodu cztery przerażone, zbite w kupkę, nieszczęsne niewolnice. Idzcie do zamku powiedział do nich Razwijar. Odszukajcie kucharzy, powiedzcie, żeprzysłałem was do pomocy.Idzcie!Tłum zafalował, przepuszczając kobiety.Ta, która siedziała na ziemi, nie poruszyła się, tylkoniżej spuściła głowę. A ciebie to nie dotyczy? sucho zapytał Razwijar. Idz.Zakrwawiony młodzieniec drgnął na dzwięk jego słów.Dziewczyna podniosła się i stawiającniepewnie kroki, poszła za pozostałymi niewolnicami. Słuchajcie wszyscy powiedział Razwijar i znowu zrobiło się cicho. Słuchajcieuważnie, bo nie będę powtarzał.Wąwóz został zamknięty.Na strażniczej wieży zamku czuwapotężny mag.Ona będzie wiedziała, jeśli ktoś z was postanowi uciec.Wyraznie dało się słyszeć pluskanie rzeki. Przyszliście tutaj jako niewolnicy i słudzy rozbójników.Służcie mi, a ja odpłacę wamstokrotnie.Zdradzicie, nie ominie was surowa kara.Będziecie wierni nagrodzę i obdarzęwolnością.Widzicie ten zamek? On będzie panował nad Nagórzem i nad Fier, nad górami i nadwybrzeżem.Chcecie mieć cząstkę tego panowania?Ludzie milczeli.Niewielu wytrzymywało spojrzenie Razwijara.Odwracali oczy i chowali sięza plecami sąsiadów.To byli różni, bardzo różni ludzie; uparci i doświadczeni przez los, zupełniemłodzi, którzy po raz pierwszy najęli się do pracy z dala od domu i starsi, bardziej doświadczeniżyciowo.A także sprzedani, kupieni, zrozpaczeni.Odważni.Tchórzliwi.Ponurzy.yli.I wszyscyoni byli we władzy Razwijara; od wysokiego kowala, wzrostem wyróżniającego się z tłumu, domłodego zabójcy z zakrwawionymi ustami, który, korzystając z tego, że przestał być w centrumuwagi, powoli wycofywał się w kierunku lasu.Trzęsły mu się kolana.Kowal stał z opuszczoną głową, łypiąc spode łba.W jego twarzy nie widać było strachu,raczej napięcie.Razwijar kiwnął na niego: Podejdz.Kowal posłuchał po krótkiej chwili. Jak cię zwą? Pajda.Kowal. Są wśród was jeszcze inni kowale? Tak.Jest jeszcze dwóch. Jesteś starszy.Wybierz pomocników.Idzcie do zamku.Znajdzcie chimajryda, nazywają goAuks, pokaże wam kuznię. Nagóren?! Tak Razwijar nie pozwolił kowalowi odwrócić wzroku. Jest moim bratem, zawiadujew zamku orężem, mechanizmami i maszynami.Zróbcie wszystko, żeby kuznia zaczęła pracowaćjeszcze dzisiaj.Idzcie!Mężczyzna stał, cały czas ponuro łypiąc.Razwijar zdusił w sobie chęć przemówienia znowu,wydawało mu się, że kowal nie posłucha.Zapragnął wyciągnąć miecz, ale nawet ręka mudrgnęła.Zapragnął jeszcze coś powiedzieć: No? albo Na co czekasz? , chciał ze złości tupaćnogami, ale pozostał spokojny, nieruchomy.Jego czarny płaszcz, zakurzony na dole, dotykałbutów.Kowal wolno kiwnął głową.Machnął ręką na kogoś w tłumie, wszczął się ruch.Razwijarwypuścił powietrze tak, żeby nikt nie widział i znowu nabrał je w płuca. Ej! Czy wśród niewolników jest starosta?Wydawał rozkazy i rozporządzenia tak długo, aż ochrypł.Wypełzli z cienia zapomniani już karawaniarze i także zaczęli komenderować.Razwijarprzyuważył, którego z nich ludzie słuchają i niezauważalnie oddawał mu część władzy.Pojawilisię strażnicy z zamku, pięciu ludzi, stanęli na podwyższeniu, niczego nie robiąc, po prostuobserwując tłum.Pojawili się w odpowiednim czasie i maleńki Heks był im ogromniewdzięczny.Jak wolno, myślał, spoglądając na niewolników znowu zebranych w gromadkę i o czymśpółgłosem rozmawiających.Jak wolno kojarzą ci ludzie.%7łwawiej! A co z zabójcą? zapytał przygarbiony rzemieślnik ze zgrubiałymi stawami na rękach.Młodzieniec, który prawie dotarł już do odległej furmanki zamarł. Kto zabije bez sądu, będzie wisieć ostro powiedział Razwijar.Odwrócił się do młodzieńca i powiedział rozkazująco. Idziemy.* * *Noc stała się przedłużeniem dnia, ranek zlał się z wieczorem.Niewolnicy i wolnonajemniprzekazywali sobie stojąc w szeregu odłamki kamieni, nosili i rozpiłowywali bierwiona, kręciliblokami.Ruszyła kuznia.Przekuwano tarcze i klingi, mocowano na murach narzędzia i wielkiearbalety.Dwóch zbiegłych niewolników padło ofiarą własnego tchórzostwa zastrzelono ich ozmroku, kiedy próbowali uciec przez przełęcz w kierunku Fier.Jaska stała na wieży, skupiona, z odrzuconą w tył głową, rozdymała nozdrza. Patrole nad horyzontem latają dniem i nocą.Póki co nie zbliżają się.Naziemnych szpiegównie ma.W Nagórzu jest mag.Wyczuje nas, wcześniej czy pózniej.Razwijar siedział w drewnianym fotelu, przyniesionym z dołu, z pokojów władcy.Było dlaniego jasne, że nie zdoła wstać, ponieważ piątą już dobę nie zamykał oczu. Skąd wiesz, że na terenach Nagórenów przebywa mag? Sam mówiłeś.Wszędzie, gdzie Imperator ustanawia władzę, budują wieżę, a w niejzamieszkuje imperatorski mag
[ Pobierz całość w formacie PDF ]