[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sam przejazd w obiestrony musiał zabrać więcej niż godzinę.Może więc nie była to zwykła uprzejmość sympatycznegoSzwajcara, ale próba wywabienia oficera kontrwywiadu jaknajdalej i na długo z gmachu hotelu? A może przygotowanona Wyganowicza taki zamach, jakiego próbowano dokonaćna szwedzkiego dziennikarza Svena Bremana? Lub jeszczegrozniejszy, jakiego dokonano na osobę niefortunnegoagenta CIA, rzekomego Hansa Meyera?Niestety, zaproszenie miało taką formę, że bez wzbudzeniapodejrzeń Wyganowicz nie mógł się zeń wykręcić, Dlategoteż kapitan postanowił uczestniczyć w obiedzie, ale przedtemodpowiednio się zabezpieczyć.O zamierzonej wyprawieuprzedził swojego łącznika, który obiecał mu, że w czasienieobecności oficera w gmachu hotelowym profesor i jegoteczka będą się znajdowali pod dobrą opieką.W jaki sposób?W to Wyganowicz już nie wnikał.Obiad przeszedł w miłym nastroju.Szwajcar byłdoskonałym erudytą.Umiał ciekawie i wesoło opowiadać onajrozmaitszych przygodach, jakie trafiały mu się w czasiejego rozlicznych podróży handlowych.Norweg, jak każdyprzedstawiciel Skandynawii, początkowo był bardzorzeczowy i nieufny wobec przybysza z dalekiej Brazylii.Znałsię jednak nie tylko dobrze na handlu zegarkami, co przecieżbyło jego specjalnością, ale również orientował się wewszystkich tajnikach obrotu szlachetnymi kamieniami.W końcu i Norweg pozbył się swojej rezerwy.Takzachwalana przez Lachmana kuchnia lokalu w Lovn,okazała się godna swojej marki.Jedzenie było znakomite, aobsługa bez zarzutu.Szwajcar nie pozwolił, żeby jego gościepłacili.Uregulował rachunek tak dyskretnie, że aniBrazylijczyk, ani Norweg nie spostrzegli tego w porę.Pózniejzaś Lachman nawet nie chciał słyszeć o jakichkolwiekrozliczeniach.W interesującym towarzystwie czas szybko biegnie, toteżupłynęły przeszło cztery godziny, zanim Wyganowicz mógłwrócić do Minerva-Palace-Hotelu.Z zachowaniem wszelkiej ostrożności kapitan delikatnieotworzył drzwi do swojego pokoju.I oto pierwszaniespodzianka! Na wewnętrznej klamce drzwi wejściowychnie było ani odrobiny pyłku.Ktoś musiał kłaść rękę naklamce.Gdyby to było od strony korytarza, można byprzypuszczać, ze jakiś gość hotelowy przeszedł blisko ściany iotarł się rękawem o klamkę lub zahaczył o nią połą płaszcza.Albo omylił się i nacisnął klamkę nie swojego pokoju.Ale odwewnątrz? Sprawa była jasna.W czasie nieobecności Diegade Periera, ktoś wszedł do jego numeru.SympatycznySzwajcar nie był więc tak bezinteresowny, jakby się to mogłowydawać.Wyganowicz podszedł do szafy.Ciekawe! Włos tkwił nawłaściwym miejscu.A zatem ten, kto wszedł do pokojukapitana, nie zdradzał ochoty zapoznania się z zawartościąszafy.Czego chciał?Kapitan postanowił nieco pózniej przeprowadzićszczegółową rewizję.Teraz sprawdzał jeszcze czy jegonieznany opiekun zaglądał do łazienki.Wyganowicz tego najmniej się spodziewał.Włosa nie było.Człowiek, którego nie obchodziła zawartość szafy i waliz,zdradzał zainteresowanie łazienką, gdzie poza Przyborami dogolenia, ręcznikami, mydłem i kilku innymi drobiazgami jakpasta i szczoteczka do zębów, nie było nic godnego uwagi.Bardzo zaintrygowany, Michał Wyganowicz, cal po calubadał powierzchnię łazienki.Opukiwał nawet zielone kafelki,którymi wyłożone były jej ściany.Na czworakach pełzał popodłodze.Zachowywał przy tym jak najdalej posuniętąostrożność.Nie dotknął nawet palcem żadnego zeznajdujących się tutaj przedmiotów, kierując się przedewszystkim wzrokiem.Było to zrobione naprawdę bardzo sprytnie.Maleńkiprzedmiocik przymocowany został od strony wewnętrznejwylotu niklowej rury, którą woda spływała do wanny.Gdybyktoś, na przykład pokojowa, ujął rurę w rękę, wyczułbyzaledwie małe zgrubienie metalu.Kapitan nie ruszył znalezionego przedmiotu.Nie znałwprawdzie szczegółowo tej konstrukcji, ale od razu domyśliłsię do czego służy.To był maleńki mikrofonik.Na pewnopołączony z radionadajnikiem.Miniaturyzacja tych urządzeńmogła budzić podziw!Gdyby Wyganowicz znalazł go w pokoju, sprawa byłabyprosta.Bardzo interesowano się tematem rozmówprowadzonych w numerze bogatego jubilera, handlującegoszmaragdami.Ale w łazience? Czyżby podejrzewano Diegode Periera, że kąpie się z rybką i chciano podsłuchać terozmowy? Takie przypuszczenie byłoby nonsensem!Kapitan na próżno łamał sobie głowę nad tym zagad-nieniem.Postanowił jeszcze raz przetrząsnąć całą łazienkę.Przeszło dwie godziny upłynęły mu na tych poszukiwaniach,w końcu uwieńczonych sukcesem.Krany przy wannie miały, jak to zwykle bywa, główki zczerwonym i niebieskim kółkiem.Czerwonym dla wodygorącej, niebieskim dla zimnej.Te kolorowe główki są poprostu wkręcane we wgłębienie, jakie znajduje się w każdymmetalowym kranie.Zakrywają one zresztą śruby, które łączągłówki kranów z ich trzpieniami.Oficer oglądając jeden zkranów spostrzegł, że niebieskie kółeczko nie jest z plastykujak sąsiednie czerwone, ale ze szkła.I to szkła znakomiciewytoczonego.Najtrudniej znalezć początek.Kiedy już się go uchwyci,dalszy ciąg nie przedstawia na ogół trudności.Toteż kapitannatychmiast się zorientował, jaką tajemnicę kryje niebieskieoczko.To był malutki aparat fotograficzny.Jak działa?Można by go wykręcić i zbadać, ale czy w ten sposób nieostrzeże się tego, kto te dwa cacka tu zamocował?Kapitan długo głowił się nad rozwiązaniem zagadki.Dlaczego ktoś umieszcza mikrofon i aparat fotograficzny włazience? Przecież nie dlatego, że spodziewa się zdobyć seriępikantnych zdjęć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]