[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmysł węchu jest najbardziej wyczulony, kiedy człowiek wchodzi do nowego budynku.Pózniej jego wrażliwość szybko się zmniejsza, gdyż umysł przyzwyczaja się do nowychzapachów.Beverley od razu poczuła nikły, aromatyczny zapach, przypominający aromategzotycznego tytoniu fajkowego.- Theo?Cisza.- Czy ktoś tu jest?Coś trzasnęło, jak gdyby dom sadowił się wygodniej, przygotowując się do spędzenia wtym miejscu następnych kilkuset lat, ale nic się nie poruszyło.Koło kuchni poczuła inny zapach.Zapiekły ją oczy, kiedy przypomniała sobie pewnepopołudnie, spędzone na strzelnicy.Był to zapach kordytu.- Theo? To ja, Beverley.Ciało leżące na podłodze nie miało twarzy, jej szczątki widniały na ścianach.Mimo tona widok krępej postaci Beverley zorientowała się, że ma przed sobą zwłoki Theodore aDraggona.10.Inspektor Ivor Cardy z komisariatu w West Sussex wyłączył magnetofon.Wyglądało nato, że niczego więcej się nie dowie.Nie miało sensu przesłuchiwanie świadka, który zasypiałpomimo hałasu panującego w kuchni, kiedy sierżant, policyjny fotograf i pracownicywydziału zabójstw wykonywali rutynowe czynności.- To na razie wszystko, panno Laine.Jeśli coś pani sobie przypomni, proszęnatychmiast skontaktować się z nami.- Podniósł się i pomógł wstać Beverley.Siedziała najednym z foteli Theodore a Draggona.Błąd, pomyślał.Zawsze należy sadzać świadka natwardym krześle.Niewykluczone, że wówczas dałoby się wyciągnąć z niej coś więcej.Możenależy zabrać się do rzeczy w okrężny sposób? - Przyszło mi coś do głowy - powiedziałniedbale.- Nie sposób wykluczyć, że słyszała pani przez telefon głos napastnika, a nie ofiary.Beverley pokręciła głową.- Na pewno rozmawiałam z Theo.Jeśli nie, ten mężczyzna znakomicie potrafiłnaśladować akcent z Yorkshire.- Kolega z pracy? - zastanawiał się Cardy, myśląc głośno.- Być może - odparła Beverley bez zainteresowania.- Czy wiedziała pani, że jego gabinet jest na górze?- Tak.- A jednak poszła pani najpierw do kuchni, a nie do gabinetu?Beverley zorientowała się, że policjant udawał tylko, że przesłuchanie się skończyło.- Panie Cardy, gdyby wszedł pan bez zaproszenia do jakiegoś domu, poszedłby panprosto na górę, czy zachował się tak samo jak ja? W takiej sytuacji lepiej jest najpierwzawołać i sprawdzić, czy nikogo nie ma na parterze.Detektyw skinął głową.- Słuszna uwaga, panno Laine - zgodził się.- Wiedziała pani o jego gabinecie, zatemwiedziała pani chyba również o jego kolekcji znaczków.- Czy jestem podejrzana, panie Cardy?- Oczywiście.- Zbadaliście przecież moje dłonie.Czy nie przekonaliście się, że nie strzelałam?Cardy patrzył na nią uważnie.- A jak pani sądzi, panno Laine? Proszę mi powiedzieć.- Nie ma o czym mówić.- Z wyjątkiem znaczków.Proszę opowiedzieć mi o znaczkach.Beverley była zbyt zmęczona, żeby wpaść w złość.- Wiem tylko, że je zbierał.To wszystko.Kiedyś próbował zwabić mnie na górę, żebypokazać mi swoją kolekcję, ale odmówiłam.- Naprawdę? Brzmi to jak ciekawa propozycja.Beverley nie była pewna, czy policjant żartuje.- Na górze panuje okropny bałagan - mówił detektyw.- Wszystkie albumyporozrzucano, gdzie popadnie.Z drugiej strony, ktoś mógł to zrobić dla pozoru.- Czy złodzieje znaczków noszą zwykle broń?- Wszystko zależy od stawki.W albumie na biurku znalezliśmy kilka ciekawych,empirowych kopert.Dopóki nie znajdziemy dokumentów ubezpieczeniowych, nie dowiemysię, co zabrano.- Spojrzał z troską na Beverley.- Może pani prowadzić?- Zdążyłam się już obudzić.- Nie to miałem na myśli.Chodzi mi o to, że.weszła pani do tego domu.Jeślichciałaby pani, żeby ktoś panią podwiózł.- Dziękuję, poradzę sobie.Kiedy Beverley uruchomiła samochód, zauważyła kartkę wystającą z faksu.To możepoczekać.Pragnęła teraz tylko wrócić do domu i spać przez cały tydzień.11.Było ciemno, kiedy Beverley obudziła się.Leżała w półśnie, a fakty wskakiwały naswoje miejsce jak fragmenty plastikowej układanki.W końcu otrzezwiała, wstała, wzięłaprysznic i poszła do kuchni, żeby przygotować śniadanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]