[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział jednak, żeto irracjonalny strach i że właściciele i kapitan „Oriona" niepozwoliliby na próbę bicia rekordu, gdyby nie byli pewni, że jestto bezpieczne.Dotarli do przedniego pokładu spacerowego nad dziobem„Oriona" kołyszącym się w usianej białymi plamkami martwejfali.Julia miała właśnie pokazać Sherwoodowi stado kapsztadz-kich gołębi lecących ku lądowi, kiedy oboje usłyszeli, jaknienatrętne dotąd pojękiwanie turbin „Oriona" zaostrza się dotego stopnia, że przebija się przez nieustanną muzykę.Pokładdrgnął im pod stopami.— Wydaje się, że dali mu popęd — skomentowała wesołoJulia.„Orion" zanurzył dziób w martwej fali i na przedni pokładopadły pióropusze rozpylonej przez wiatr wodnej chłosty.Podekscytowani, szczebioczący pasażerowie zgromadzili sięwzdłuż relingu.Kolejna wzbierająca fala spowodowała jakbyzawahanie się statku.Pasażerowie odskoczyli instynktownie,gdy rozbryzg powierzchniowy uderzył o szybę.Julia pozwoliła zaprowadzić się na dół do centrum rozryw-kowego, gdzie rozbrzmiewał nieprzyjemny dla ucha klekotautomatów do gry.Zauważyła, że jej towarzyszowi lekko trzęsłasię ręka, kiedy wrzucał monetę do automatu.— O co, do cholery, chodzi? — spytała.Sherwood przez kilka sekund obserwował poruszający sięświetlny punkcik na ekranie.— Na pokładzie G są drzwiz napisem „Tylko dla personelu".Zauważyłaś je?— Tak — powiedziała Julia, zaintrygowana.— Drzwi prowadzą na schody, a te na pokład otwarty.— No i co?— Mogą się przydać w razie niebezpieczeństwa.Następna silna fala przechyliła cały statek.10Delta II klasy SSBN*, „Podorny", zachwiała się.Była tolekka chwiejba, ale wystarczająca, by kapitan trzeciej rangi IgorLiczinski dał nurka ze swojej koi i wypadł na zejściówkęprowadzącą do centrali.Okręty podwodne płynące na głębokości trzystu metrów sięnie chwieją.— Co to, do cholery, było? — dopytywał się Liczinski.wpadłszy do centrali.Oficer dyżurny był zakłopotany.— Nie wiem.kapitanie.— zaczął i „Podorny" kiwnął się znowu.Sternikowi w ostatniejchwili udało się jakoś nie spaść z krzesła.Z mesy oficerskiejdoleciał brzęk tłuczonej porcelany.Liczinski już chciał wydać* SSBN — okręt podwodny o napędzie atomowym.rozkaz kierownikowi maszyn, żeby zmniejszyć prędkość, kiedyw żyłach ścięła mu się krew — podłoga centrali przechyliła sięi „Podorny" zaczął tracić przegłębienie.Zanim kierownikmaszyn sięgnął do przełączników, które uruchamiały pompybalastowe, „Podorny" przechylił się gwałtownie i przewrócił nabok.Liczinski usiłował się ratować chwytając się oparcia krzesłasonarzysty.Nie dopuszczając do świadomości, że znajomacentrala obraca się o dziewięćdziesiąt stopni, doznał zawrotugłowy.Wokół roztrzaskiwały się różne przedmioty.Krzyczeliludzie.Rozszedł się swąd spalenizny i zamigotało światło.— Światła awaryjne! — krzyknął Liczinski.— Siedzicie na tablicy kierowniczej! — odkrzyknął ktoś.Automatyczne przełączniki włączyły się z cichym trzaskiem— światła paliły się teraz równo, nie migocąc.Przez kilkasekund panowała cisza, turbiny nadal pracowały i „Podorny"sunął na boku.Dla milczących, spotniałych ludzi sekundy tewydawały się wiecznością.Nie pozostało im nic innego, jaktylko się modlić.W przedziale załogi trzydziestu marynarzyleżało w kupie na grodzi, która była burtą okrętu, i modliło sięwśród pozostałości roztrzaskanego projektora filmowego.W kuchni pokładowej modliło się dwóch kuków ciężko popa-rzonych na skutek upadku na palniki.Na całym okręcie ludziesię modlili czekając, co będzie.Dwa tysiące ton ołowiu wlanych do przestrzeni stępkizewnętrznej „Podornego" zaczynało się upominać o swojeprawa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]