[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy jechali samochodem, zupełnie straciła orientację.Zaparkował na tyłach jakiegośbudynku; w windzie objął ją.Poczuła jego krocze napierające na nią, nabrzmiałe i twarde, pałająceżądzą  i wtedy ogarnęło ją szalone pragnienie, zatapiające wszystkie myśli.Wiedziała, że toniedorzeczne: nigdy nie doznała prawdziwej przyjemności z żadnym mężczyzną, a Michael 0'Harabył obcy, no, prawie obcy, niczym czarownik czekający w ciemności, by ją usidlić.Ale nie mogłapokonać swego ciała.Jakby wszystkie tłumione przez całe życie pasje nagle znalazły ujście, byłazupełnie obezwładniona, nie stawiała oporu.Zaczął ją całować zaraz, gdy tylko weszli do mieszkania.Jeszcze zanim znalezli się w sypialni, zaczął zrywać z niej ubranie, poznając rękami jej ciało.Przedtem w takich sytuacjach była zawsze zmieszana, zbyt wstydziła się swojej brzydkiej nagości,aby poczuć kompletny luz czy zadowolenie  gdy była nastolatką, była zbyt gruba; pózniej przerażająco chuda, nie chciała nikogo straszyć swoimi sterczącymi kośćmi.Lecz tym razem nieprzejmowała się.Leżała na plecach, jemu pozwalała się pieścić rękami, dotykać ustami, muskaćjęzykiem, stawała się jego własnością w każdym calu, każdy najmniejszy kawałeczek jej ciała należałdo niego: małe piersi, zmarszczone brodawki, wklęsłość poniżej żeber, krzywizna jej brzucha.Wtedyon zaczął ją odsłaniać, muskając jej uda, pieszcząc językiem najbardziej intymne miejsca, całując,drażniąc, wpijając się w nią jak pszczoła, która próbuje wyssać z kwiatu cały miód.Poczuła, żepopada w ekstazę  unosi się  tonie  bezradna  obojętna  targana żądzą.Słodki, kłujący bólbył tak intensywny, że dłużej nie mogłaby go wytrzymać: jej ciałem wstrząsały spazmy zwycięskiegocierpienia, stopniowo słabnące, zostawiające ją wyczerpaną, drżącą, we wspaniałej błogości. Wziął ją bardzo ostrożnie, po raz pierwszy badając drogę do jej wnętrza; drugim razem był mniejdelikatny, wdzierając się gwałtownie, głęboko.W pewnym momencie jęknęła głośno, przerwałnatychmiast, szepcząc:  Skrzywdziłem cię? Nie chciałem tego, nie chciałem sprawić ci bólu.Todlatego, że jesteś zbyt spięta.Nie chcę cię skrzywdzić. Nic się nie stało  odparła doskonale torozumiejąc.Byłaby w stanie pozwolić zrobić mu z sobą wszystko, gdyby tylko sprawiło mu toprzyjemność.Mógłby ją chłostać, bić, krępować więzami.Byłaby zupełnie uległa.To nie była miłość;do tej pory nigdy nie zdawała sobie sprawy, że pożądanie może być tak złożone, tak nierozerwalniepowiązane z pragnieniem czegoś innego.Leżała już w półśnie, trzymając go w ramionach  byłwciąż napięty i sztywny; nie pobudzała go już szybkimi ruchami, lecz przylgnęła do niego jak dzieckodo swojej ukochanej zabawki.Zsunął jej włosy ze swojej twarzy, opierając jej głowę na ramieniu.Wjego oczach było coś, czego dotąd nie widziała: trochę smutku, trochę delikatności, trochęrozbawienia. Wszystko w porządku  szepnął.Ale ona już spała.Elspeth zbudziła się rankiem z koszmarnym bólem głowy i uczuciem, że wszystko się dla niejskończyło.Między atakami bólu miała jakieś przebłyski pamięci.Gdy z trudem otworzyła oczy powieki były niczym ołów  ujrzała przy łóżku drogi zestaw stereofoniczny, wspaniałą pikowanąkołdrę otulającą jej ciało, a po lewej stronie nagie plecy.Plecy mężczyzny.Bladość skóry, konturykości, zarys mięśni.Zdała sobie sprawę, że jej klęska nie wisiała już w powietrzu, ale po prostu stałasię faktem.Pomyślała, aby wyrwać się stąd, zanim on wstanie.Lecz jak tylko się poruszyła, Michaelprzebudził się i odwrócił do niej.W porannym świetle dnia nie wyglądał atrakcyjnie, był zarośnięty,oczy miał jak szparki, podpuchnięte. Oczy świni, pomyślała.Mimo woli wyobraziła sobie An-thony'ego Stallibrassa, opalonego, z ciemnącygańską czupryną, pięknego  rzeczywiście pięknego, nawet wcześnie rano.Przez momentobawiała się, że Michael zechce ją pocałować  było to w końcu logiczne po ostatniej nocy ogarnęła ją panika.Lecz on tylko coś mruknął, przeciągnął się i przetoczył przez łóżko.Kiedy trochęochłonęła, wstała.Gdy wyszła z łazienki po dwóch aspirynach i mocnym prysznicu, ujrzała Michaela w kuchni, jak niespiesząc się napełniał czajnik.Miał na sobie tylko dżinsy, a jego tors, jak zauważyła, prezentował sięcałkiem niezle: jasna skóra, lekko zarysowane mięśnie, meszek na piersiach.Wolałaby, aby byłkompletnie ubrany.Kilka kosmyków włosów opadało mu na czoło; jego oczy były wciąż wpół przy-mknięte z niewyspania.Być może dlatego nie mogła uchwycić ich wyrazu.Zapytał:  Kawa czy herbata? Och, dla mnie nic.Chociaż.nie, dziękuję.Czy mogłabym.słuchaj, powiedz mi, proszę, czymogłabym gdzieś w pobliżu złapać taksówkę? Naprawdę muszę iść.Proszę.Stał oparty o zlew.Otoczył ją ramionami. Odwiozę cię  rzekł. Po kawie. Nie, dziękuję.Muszę iść już teraz.To znaczy, powinnam iść.Mój ojciec będzie się niepokoił omnie.Idiotyczne stwierdzenie, biorąc pod uwagę zwierzenia ostatniej nocy, ale przecież mogła o tymzapomnieć, lub przynajmniej mogła udawać, że zapomniała.Myśl o samo-objawieniu  zarównopsychicznym, jak i fizycznym  działała na nią paraliżująco.Powinna była odejść, zanim jeszczeMichael ją dotknął, usidlił, uwiódł, przechytrzył czy w ogóle się pojawił.Powtórzyła:  Muszę już iść. W porządku. Skrzywił się, jakby zmuszał mięśnie swojej twarzy, aby wreszcie się obudziły.Nawet nie próbował jej dotknąć, zatrzymać, napominać.W rezultacie zapamiętała go jako człowiekana pełnym luzie.Idz wzdłuż ulicy i skręć w lewo.Aż ujrzysz światła na skrzyżowaniu.Tak, tam możesz złapać taksówkę.To główna droga. Dziękuję  odparła. Och, i.dziękuję za kolację.Było bardzo miło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl