[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ukazał się jako ten, kim był - Biskup Rzymu, głowa Kościoła katolickiego.Już na początkuwyjaśnił, że przybył, aby mówić o Chrystusie.Bez maskowania się, bez wybiegów.Przedewszystkim zaś przedstawił się jako wierzący w Boga wobec wierzących w Boga. Pragnę poprostu dać Wam świadectwo tego, w co wierzę.Wspaniałe było, gdy ci młodzi ludzie bili brawo we właściwych momentach.Nie znaliprzecież tekstu przemówienia, nie mogli być przygotowani.Przekonaliśmy się, że z uwagą izainteresowaniem słuchali słów, które kierował do nich Ojciec Zwięty: chrześcijanie imuzułmanie, jako potomkowie Abrahama, wyznają tego samego Boga, jedynego Boga.Mają ze sobą wiele wspólnego, jako wierzący i jako ludzie.I zwłaszcza dziś, w corazbardziej zeświecczonym i ateistycznym świecie, chrześcijanie i muzułmanie muszą dawaćwspólne świadectwo swoim duchowym wartościom.To było doprawdy niezapomniane spotkanie.Liczne arabskie gazety wypowiedziały się onim pozytywnie.Rok pózniej w Asyżu odbył się Dzień Modlitwy o Pokój, przybyło tam też kilkuprzedstawicieli islamu, przynajmniej jego bardziej duchowego, umiarkowanego odłamu.Religia ta, obejmując ponad miliard wyznawców, charakteryzuje się ogromną różno-rodnością stanowisk i zachowań.To właśnie w tamtym okresie wielka różnorodność stanowisk stawała się coraz bardziejwidoczna, z jednej strony ze względu na zaostrzający się spór świata arabskiego z Izraelemz powodu Palestyny, z drugiej zaś z uwagi na stopniowy wpływ grup integralistycznych, azatem państw zdominowanych przez szariat, podporządkowujących prawa cywilneprzepisom religijnym.Czy też, jak w przypadku Arabii Saudyjskiej, gdzie nie maprzyzwolenia na żadne święte miejsce dla kultu katolickiego.To zmartwienie coraz częściej zaprzątało myśli Ojca Zwiętego i jego bliskich103współpracowników.Stolica Apostolska musiała uczynić wszystko, co było w jej mocy, wcelu uniknięcia wojen na Bliskim Wschodzie i tego, by nawet w najmniejszym stopniu niemiały one charakteru konfliktu na tle religijnym.Wiara w Boga nie mogła absolutnie prowadzić do rozwiązywania problemów za pomocąkonfliktu zbrojnego.Byłoby bluznierstwem myśleć inaczej! Dlatego właśnie, zgodnie z du-chem Asyżu, niezbędne było uczynić wszystko dla pogłębienia dialogu między religiamimonoteistycznymi, a także z innymi religiami.Na rok 2000 Jan Paweł II zaplanował jubileuszową pielgrzymkę śladami Abrahama,Mojżesza, Jezusa i Pawła.Miała to być wędrówka po początkach historii chrześcijaństwa,po miejscach, w których Bóg żywy odcisnął swe ślady.Niestety, nie wyrażono zgody na rozpoczęcie jej na pierwszym etapie, w Ur Chaldejskim, wIraku.Papież był zmuszony rozpocząć swą pielgrzymkę w Watykanie uroczystościąupamiętniającą Abrahama.Naturalnie, było mu przykro z powodu odmowy.Jeszcze bardziej dlatego, że nie zrozumianezostało jego pragnienie przejścia po śladach tego, który jest wspólnym ojcem w wierze takżedla muzułmanów.Niezrozumiała była ta odmowa.Kardynał Etchegaray udał się do Iraku, aby zorganizowaćwizytę.Siły międzynarodowe poinformowały już, że będą mogły zagwarantować bezpie-czeństwo.Tymczasem, po długim oczekiwaniu, dotarło do nas nie Saddama Husajna.Bardzo uprzejme, umotywowane zbyt wysokim ryzykiem.Czy był to jednak prawdziwypowód?Aby trochę osłodzić gorycz odmowy, iraccy biskupi przywiezli Papieżowi w darze cegłę zdomu Abrahama.A Ojciec Zwięty odrzekł na to: I pomyśleć, że ja zawsze sądziłem, żeAbraham mieszkał w namiocie..W każdym razie, na trasie swej pielgrzymki Jan Paweł II miał okazję podążać także drogamiświata muzułmańskiego.Udał się do Kairu, na Górę Synaj, a pózniej do Jordanii, na góręNebo, do ziemi palestyńskiej, do Betlejem, do Jeruzalem, na Kopułę Skały, jedno znajświętszych miejsc islamu.Któż jednak mógł przewidzieć to, co wydarzyło się rok pózniej?Muszę przyznać, że jeszcze trzy miesiące przed podróżą Ojca Zwiętego do Syrii nic nie byłoo niej wiadomo.Nigdy się o niej nie mówiło.Nie tylko przy tamtej okazji, lecz równieżwcześniej.W Kairze czy w Jerozolimie nikt nie zaprosił Papieża, aby wszedł do świątynimuzułmańskiej.Nie wiem, może nie uczyniono tego przez delikatność, podejrzewając, że tąpropozycją wprawiliby go w zakłopotanie.Potem, niespodziewanie, przyszło zaproszenie z Damaszku.Była to z jednej strony ideasyryjskich władz, z drugiej zaś naciskały na to środowiska islamskie.Ale wszyscy bylizgodni.I szczęśliwi, że przyszło im to do głowy.I że tak właśnie postanowili.I tak 6 maja 2001 roku głowa Kościoła katolickiego po raz pierwszy przekroczyła prógmeczetu - meczetu Omajadów, gdzie przechowywane są relikwie Jana Chrzciciela.To byłakolejna, jakże ważna karta w dziejach religii.Nie tylko ze względu na jej symbolicznywymiar w stosunku do burzliwej przeszłości, ale przede wszystkim z uwagi nazaangażowanie chrześcijan i muzułmanów, aby nie nadużywać więcej religii dlausprawiedliwienia nienawiści czy przemocy, aby odkryć wspólne korzenie.Aby, jak zostałopowiedziane, podejmować wszelkie starania, by przedstawiać te dwie religie nie w opozycji,co czyniono zbyt często, ale we współpracy.Wydawało się, że wydarzenie to zwiastuje początek okresu pokojowego i twórczegowspółżycia.Ojciec Zwięty nie ukrywał nadziei, że świat, także za przyczyną duchowejatmosfery, którą zawdzięczał obchodom Jubileuszu, odnajdzie teraz odrobinę spokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]