[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Piękna Terenia nudziła się sobą, mężem, światem, potrzebowała zabaw,podróży, strojów, lekkich książek, co drażnią wyobraznię i nie nasycają głowy,przędą z serca uczucia fałszywe.Powolnie wprawdzie, ale stanowczo Grubaoparł się jej pragnieniom, chcąc jej przywrócić zdrowie ruchem, pracą, zajęciemużytecznem, chcąc ukołysać wyobraznią zbliżając ją do rzeczywistego życia.Napróżny wysiłek! Terenia poczęła płakać, niecierpliwić się, a widząc, że łzyi prośby nie pomagają grozić.Graba czysty na sumieniu, które mu mówiło:wytrwaj do końca! postępował z nią jak z chorym, ale nie potrafił uleczyć,może dla tego właśnie, że bardzo ją kochał.Co chwila wątpił o sobie izatrzymywał się na drodze, nie mogąc znieść widoku łez i rozpaczy.Kilka latupłynęło w takim boju; mąż cierpiał na stosie Guatimozina, żona stała sięheroiną romansu.Nieprzyjaciel zbytku niepotrzebnego, choć wiele więcej dozwalał kobiecie,która pragnieniem piękna żyć musi, na wszystko przecie pozwolić nie mógł czule, ale stanowczo oparł się podróży za granicę, okazując wydatki nad siły,które pociągnąć miała za sobą, gdyby ją przedsięwzięła Teressa tak jak żądała, zwielkim ludzi taborem i przepychem nad skalę majątku.Zamiast balów, któredawać chciała nieustannie, przedstawił jej świętsze i znaczniejsze do spełnianiaobowiązki, które dłużej i trwałej nad chwilę szalu, zabawić mogły i pocieszyć.Ale piękna Teressa, pieszczone dziecię, słuchać tego nie chciała, płakała,chorowała, dostawała spazmów, a gdy w końcu paradne cugi, szamerowaneliberye i kucharz Francuz ustąpić musieli skromniejszemu urządzeniu domu,wymówiła straszny wyraz rozwód.Graba, który ją kochał ze wszystkiemi jej wadami, na pierwszą wzmiankę orozwodzie, w rozpaczy na wszystko, czego pragnęła, gotów się już był zgodzić,jedna tylko myśl o przyszłości dzieci wstrzymała go.Przemógł więc znowu swe serce, odchorował grozbę, i utwierdzony wpostanowieniu wychowania dzieci jak mu sumienie nakazywało, u nóg Terenibłagał, żeby choć rok chciała mu być powolną, i spróbować i dotknąć tychzmian życia, które ją tyle, ile sądziła, kosztować nie mogły.Ale Terenia odepchnęła go nazywając tyranem, obłudnikiem, niegodziwcem.Graba świeżo wyleczony z zapalenia mózgu, które mu się odnowiło, zachorowałniebezpiecznie; zostawiony sam sobie, osądzony był na śmierć. Nim przyszedł do zdrowia, żona wyjechała bez powrotu.Ją to nic nie kosztowało, on tak leżał na śmiertelnej pościeli bezprzytomnyprawie, bez nadziei życia.Dzieci nawet nie zostawiła przy nim, co by swymgłosem rozbudzić go mogły.Silna budowa ciała przezwyciężyła chorobę,przyszedł do zdrowia; wszelkiemi siłami próbował zbliżyć się do żony napróżno.Nastąpiły układy i bez rozwodu małżonkowie rozdzielili się zupełnie, dzieląc siędziećmi tak, że córka została przy matce, syn przy ojcu.Odtąd już się nie widzieli, każde z nich poszło swoją drogą. pani jezdziła zagranicę, czytała aż do rozspazmowania francuzkie romanse, uczęszczała na balei chorowała po dawnemu.Graba wychowując syna, wiódł życie surowe ipracowite. Lata ubiegłe nie potrafiły w tym człowieku tyle pracującym nadsobą zniszczyć uczuć gwałtownego przywiązania do żony; szron siwiznypoczynał ubielać mu skronie, namiętność rozłączeniem podżegana, nie gasłalecz wzmagała się.%7łył w niej ciągłą męczarnią, jak Salamandra ten symbolnamiętności w płomieniach.Piękna Terenia, której brak było serca, płaciła mu to uczucie wzgardą, prawienienawiścią.Ona mu nigdy darować nie mogła, że się śmiał targnąć na nią, ipostąpił z nią jak z ukochanem lecz zepsutem dziecięciem. Przywykła dopanowania, nie pojmowała podległości najmniejszej, sama myśl zstąpienia zpiedestału oburzała ją do szału.Pani Lacka o której losach i przyszłości pózniej się dowiemy, była przyjaciółkąjej młodości; dawno się nie widziały, trwały więc wynurzenia, żale, płacze,zwierzenia i rozmowy bardzo długo, zajmując dzień prawie cały.Tereniawzruszona i zmęczona niespodziewanemi wrażeniami, nie miała już siły ani sięubrać, ani wyjść do sklepów jak wprzódy zamierzała. Przyjaciółki spędziły zsobą czas do wieczora; Józia na krzesełeczku w drugim pokoju czekając nazawołanie matki, sama jedna ze spuszczoną główką robiła pończochę.Tymczasem w miasteczku żwawo się krzątało obywatelstwo, naradzając się nadprzyszłemi wyborami urzędników, a zwłaszcza marszałka.Dawny pan marszałek ze swym sekretarzem pracowali nad przeciągnieniem nastronę swoją większości; panu sekretarzowi zbyt było dobrze panować, żeby sięchciał narażać na podział władzy z kim innym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]