[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzał i naturalnie stanął. Co to jest, pani? spytał. Co mi jest? zawołała porywając się Niemka. Widzisz.Jestemwypędzona, bez dachu, bez pomocy, bez opieki.Sama w świecie.Azy znowu potoczyły się po twarzy.Nie powiem, jak zwykle poeci i powieściopisarze, że piękna była we łzach.Sąż łzy piękne, sąż twarze piękniejsze, gdy je smutek wykrzywia, czerwieni imieni.Tekli wcale nie do twarzy we łzach było: nosek się czerwienił, licapłonęły i oczy tonęły w gorącym płaczu, który je pozbawiał blasku.Sewerynwcale też nie dla jej wdzięków ulitował się nad nią. Cóż pani poczniesz z sobą? Nie wiem.Wybiegłam, jak stoję, nie mam nic.nie myślałam, dokąd sięudać, gdzie się podziać. Ale przecież? Pójdę żebrać.Seweryn, który bolał nad sobą właśnie i cierpiał od czasu, jak Maria stała się dlaniego nieprzystępną otrzymanym dziedzictwem, skłonny był w tej chwili dolitości. Wracam do domu rzekł nie zastanawiając się. Przyszlę konie po panią.W Tarnoborze zostaniesz pani, póki zechcesz.Ażeby zaś ludzie przeciwko temunic mówić nie mogli, nie zsiadając z konia wyjeżdżam do drugiego folwarku.Tekla nic nie odpowiedziała, co chwila jaśniej widziała, że rady sobie dać niepotrafi; nie mogła odrzucić pomocy, którą jej ofiarowano.Seweryn zawrócił ipopędził ku domowi.W oddaleniu czatujący rotmistrz dostrzegł spotkania, domyślił się rozmowy ipospieszył do hrabiego. A wie graf, co się stało? Cóż się stało? Panna Tekla poszła do Tarnoboru. Kazałem posłać konie za nią, zawrócić ją tutaj.Słyszałeś waćpan?Rotmistrz nie śmiał przebąknąć, tak piorunującym te słowa wyrzekł Hubertgłosem; wyszedł.Ale zza drzwi odezwał się cicho: Spotkała się z panem Sewerynem. Posłać konie za nią! zawołał hrabia.Rotmistrz zastał przed stajnią kocz gotowy, sam siadł na kozłach i poleciałcwałem.Ale nim się to stało, nim dobiegł do miejsca, gdzie porzucił Teklę,nadeszły konie Seweryna i zabrały ją do Tarnoboru.Hrabia przechadzał się gniewny i zasępiony po pokoju. Rzucał cybuchami ipsy potrącał nikt z sług w oczy mu zajrzeć nie śmiał, gniew jego bowiem byłstraszny, choć krótkotrwały.Słowa Tekli, jej duma, jej postępek wzruszyły go do głębi; żałował swegokroku.Chciał się jej pozbyć ale wcale nie w ten sposób, zbogaconą,wynagrodzoną, spokojną, uśmiechniętą myślał ją odprawić do Wiednia.Przywiązanie jej, oburzenie, szlachetność zawstydzały go.Przebiegał myślą całeżycie z nią spędzone i nic nie mógł znalezć do wyrzucenia.Sumienie gryzło, cochwila wyglądał, niepokoił się, rotmistrz nie wracał.Nie spotkawszy się nigdzie z nią na drodze, Wiła popędził do Tarnoboru.Hubert niecierpliwił się i przeklinał; silnie wzruszony, zaczynał przypuszczać,że ta kobieta, z którą lat kilka spędził, była dla niego koniecznym warunkiemżycia, szczęścia.Próba go o tym przekonywała potrzeba jej było, żeby niepoznane szczęście,w sercu będące, wyraznie mu się objawiło.Człowiek się zwykle tym srożej gniewa i większą winę na drugich składa, imsam czuje się winniejszym.Tak właśnie Hubert wściekał się na rotmistrza. Jego rada, jego sprawa! szalony, żem posłuchał! Ja bez niej żyć nie będę, niemogę.jak psa go wypędzę.jak psa.I biegał z pokoju do pokoju, patrzał na drogę, Wiła nie powracał.Tekla była już w Tarnoborze, a Seweryn siadał na konia, mając natychmiastodjechać do drugiego folwarku.Znał on sąsiedztwo i już po czynie przychodziły mu na myśl tłumaczenia, któreniechybnie powstać z niego miały.Uczciwy człowiek, spokojny na sumieniu,nigdy się taką uwagą od dopełnienia powinności nie odwiedzie; niemniejwszakże Seweryn uczuł się niespokojnym.Nie przewidywał, co jeszcze nastąpićmiało.Rotmistrz nadjechał i wysiadł, rzucając lejce służącemu. Przepraszam pana rzekł do Seweryna jestem wysłany przez hrabiegopo pannę Teklę, która w chwilowym rozjątrzeniu podobno tu się schroniła. Panna Tekla Drolling jest tutaj. Chcę się z nią widzieć. Proszę za mną.Seweryn wprowadził go do pokoju, w którym zastali ją leżącą na kanapie irzewnymi łzami płaczącą. Hrabia oczekuje na panią! rzekł rotmistrz prosi, wzywa. Nie jestem ani poddaną hrabiego zawołała porywając się kobieta ani wżaden sposób mu podległą.Rozkazów nie przyjmuję.wracaj waćpan, skądprzybyłeś. Co pani jest? co pani jest? rzekł przybliżając się Wiła. Pani się gubisz!hrabia w gniewie. Rady nie potrzebuję, gniewu się nie lękam; idz waćpan. Pani jesteś w obłąkaniu, życzę się z krwią zimną zastanowić, na czym się toskończy. Wszystko się skończyło przerwała Tekla. Przestrzegam panią dodał eksasperując się rotmistrz że jeśli jechać niezechcesz, gwałtem ją wezmę. Gwałtem! zawołała kobieta jestem pod opieką gospodarca i on nie dadopełnić gwałtu.Seweryn skinął głową i dodał: Przepraszam pana rotmistrza i hrabiego, ale każdy w moim położeniu tożsamo by uczynił.Ażebym nie był podejrzany o żadne mniej chlubne powodyobrony, sam wyjeżdżam, ale dziesięciu ludzi postawię na straży i gwałt tu staćsię nie może. Szanowny sąsiad bierzesz na serio fantazję panny Tekli. Kobieta ucieka się pod moją opiekę, rotmistrzu, powiedz, co byś uczynił? O! ja rzekł, wzruszając ramiony, Wiła znając, co za kobieta. Podły służalec! zawołała zgrzytając zębami Tekla. Nie wiem i nie chcę wiedzieć, co za kobieta.dość że kobieta. Pozwolisz pan sobie powiedzieć, że bierzesz ciężar, którego wagi nie czujeszdziś, a który może go przywalić w przyszłości. Czynię, com powinien.Rotmistrz powtórnie ruszył ramionami ze wzgardą. Egzageracja! rzekł egzaltacja! Ale wola pańska.Ukłonił się i odjechał.Seweryn w oczach jego siadł na konia i ruszył także.JESZCZE TO%7ł SAMOW Górowie z nieszczęśliwym tym spadkiem nowe wyrosły strapienia i kłopoty.Interesa, przyjęcie gości, nowe i stosowne do położenia terazniejszegourządzenie domu czas zabierały, tchnąć i spocząć nie dając.Wierzycielekrajczego, jego ubóstwem dawniej wstrzymywani, teraz się cisnęli bezustannie.Panna Scholastyka upadała pod ciężarem nowych prac i obowiązków.Dodajmy, że przysposobione jej dziecię, ukochana Maria, co dzień bladła,smutniała i kilka razy na dzień zalewała się łzami.Seweryn nie przyjeżdżał.Co gorzej, dziwne wieści o nim krążyły.Biedne dziecię powiadało sobie, że trzeba o nim zapomnieć a płakało.Byłoto pierwsze przywiązanie Marii! Wierzyła na chwilę, potem wzdrygala się iodpychała pogłoski niepoczciwe, chodzące w sąsiedztwie i z szczególnymstaraniem szybko przynoszone do Górowa.Widząc, jak starania wszystkich nie wiodły do niczego, wszyscy się nareszciezgodzili na jedno: Panna kochała się w Sewerynie, a ciotka nie chciała zapewneiść za mąż, póki by siostrzenicy nie wydała.Tak w wysokiej swej mądrości wyrzekła pani Doliwowa i wszyscy za niąpowtórzyli: Tak jest! tak jest niechybnie!A zatem należało działać przeciwko panu Sewerynowi.Działano też.o! i skutecznie!Nazajutrz po opisanych wyżej wypadkach stary kocz Doliwów toczył się doGórowa w popołudniowej godzinie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]