[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To nie Ukraińcy!To masa robotników polskich naftowych na wieść o zajęciu Drohobycza, samarozbraja oddziały i instytucje ukraińskie i wychodzi na spotkanie żołnierzapolskiego.Chwila, która na zawsze pozostanie w mej pamięci: to słońce majowegodnia na szosie do Borysławia i to słońce w stęsknionych sercach prostych ludzi,witających oswobodzicieli.I jak Lwów i wiele miast i miasteczek przedtem i potem, ludność Borysławia,stolicy zagłębia naftowego polskiego, stwierdzała manifestacyjnie swą polskość!Ulegliśmy stokrotnej przemocy!Rozdrapano mój oddział, każda polska rodzina chciała gościć i poić jednego zmych chłopaków.A chłopcy z Borysławia w cywilnych ubrankach z zaimprowizowanymiopaskami biało_czerwonymi, ze zdobycznymi karabinami objęli samorzutnieubezpieczenia i narzucili się na przewodników dla mych patroli dla nawiązaniałączności z 3 dywizją i z 9 pułkiem ułanów.Wymogłem jedynie tyle, że obiecanomi w razie alarmu lub nowego rozkazu syrenami zawiadomić, by mi zniesiono mych żołnierzy na oznaczony plac alarmowy.Gdy na drugi dzień na rozkaz dywizji kolumna ruszała na Stryj, długiego czasutrzeba było na świeżym powietrzu i przy wstrząsie pędzących wozów, by chłopcymoi byli znowu.żołnierzami.Ale jeden zawód był oczywisty.Nie danym mi było naprawdę walczyć w Borysławiu,ani przedtem w zimie, ani teraz na wiosnę. tcRozdział 4Wyścig lotnej do Zbrucza tcSzybkie wysunięcie się kompanii lotnej na m.Kałusz - przez Stryj, zajęty jużprzez nasze oddziały - zaskoczyło zupełnie Ukraińców! Obrona ich napołudniowo_wschodnim brzegu Aomnicy, była w trakcie obsadzania przez baonsiczowy.Duży most na rzece, konstrukcji drewnianej, był przygotowany dozniszczenia w oryginalny sposób: oto w dwóch miejscach mostu przygotowano stertysuchego łatwo palnego materiału i skrzynie ręcznych granatów.Gdyśmy podeszli domostu, jedna sterta bliższa nas buchała już jasnym płomieniem, druga byłajeszcze nie zapalona.Na naszą szpicę zbiegającą do mostu posypał się gradpocisków z domostw przeciwległego brzegu.Mimo dwóch rannych, kaprale Wojtuń iBienia podbiegają do palącej się sterty i osłonięci ogniem pierwszych karabinówz naszego brzegu zaczynają rzucać do wody palące się bierwiona drzew, a przedewszystkim skrzynie z granatami.Za nimi szybko przebiegł przez most plutonpodch.Zawadowskiego już bez strat i właściwie na tym cała potyczka sięskończyła.Niezorganizowany jeszcze do obrony batalion rozpełzający się właśniew terenie dla obsadzenia stanowisk, zupełnie zaskoczony nieprzepisowym tempem, dał za wygraną i ścigany ogniem naszym uchodził nawschód.Droga na Stanisławów była otwarta.Jeszcze przed tym miastem, wychodzące z podziemia P$o$w wyszło na naszespotkanie.Sam środek miasta był już wolny, funkcjonowało P$o$w i uzbrojonastraż obywatelska.Na przedmieściach jeszcze ociągali się z reakcją Ukraińcy.Nazaimprowizowanym przez ochotników pociągu, który podjechał naprzeciw nas,wjachałem do miasta z częścią kompanii, reszta prędko dołączyła w wyścigu z 9p.uł.Miasto było wolne i w sposób entuzjastyczny dawało temu wyraz.Jeszcze tego dnia, częścią oddziału zająłem nieuszkodzony most na Dniestrze podNiżniowem, odsuwając możność reakcji ukraińskiej daleko od tego miasta.Po wkroczeniu do Stanisławowa położenie na jakiś czas ustabilizowało się.Weszliśmy w upalny, suchy czerwiec i kompania lotna objęła dozorowanie Dniestrudla ubezpieczenia dywizji od obszaru Pokucia, trzymanego wciąż przez Ukraińców.Równało się to wywczasom, zasłużonemu przez żołnierzy odpoczynkowi.Nadeszła kontrofensywa ukraińska, która zepchnęła oddziały na linię %7łórawna irozkaz ściągnął kompanię z tego letniska do odwodu dywizji.Jako pierwszy punkt przeznaczenia osiągnęliśmy wioskę Czerniów, u stóp wzgórzadominującego w promieniu kilku kilometrów nad płaszczyzną, aż po Dniestr.Kluczpozycji 4 dyw.piech.niedaleko m.%7łórawna.Był dokuczliwy upał, rozlezliśmy sięw oczekiwaniu na obiad po chałupach wiejskich, na czas, by ukryć się przedburzą, która z ulewą i gromami przyleciała od rzeki Dniestru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]