[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.267Miałam złe przeczucia.Wszyscy byli zbyt mili i zbyt wylewni.Oni wiedzieli o czymś, o czym ja nie miałamnajwyrazniej pojęcia.- My uciekamy.- Kleopatra ponownie mnie uściskała.Czule przytuleni z Azazelem ruszyli przed siebie.Dobiegłnas jeszcze strzępek ich rozmowy:- Kochanie, mam nowy pomysł.Posłuchaj, jak to brzmi: Archanioł Azazel.W skrócie AA - produkował się diabeł.- To zupełnie jak Anonimowi Alkoholicy - skwitowała.- No właśnie! Czy nie sądzisz, że to wspaniałe skojarzenie? Archanioł! Muszę tylko.Spojrzeliśmy na siebie z Belethem.Azazel miał najwyrazniej nowy, wspaniały plan.Diabeł objął mnie ramieniem i po-prowadził w stronę wyjścia.- To o co chodzi z tym cofnięciem? - zapytałam.- Chodzmy do mnie do domu.Pokażę ci.- Pocałował mnie w czoło.Tuż przed rezydencją Szatana (to w jej podziemiach znajdowała się sala rozpraw) czekało na nas jego czerwone lambor-ghini diablo.Przez całą drogę do jego pięknej posiadłości, stylizowanej na sułtański pałac Topkapi ze Stambułu, szukał okazji, żebymnie przypadkiem dotknąć.Był sztucznie wesoły i beztroski.Otworzył mi drzwi samochodu i musnął moje ramię.Przeszliśmy przez złoconą, misterną bramę na pierwszy dziedzinieckompleksu.Wziął mnie za rękę.Za chwilę puścił.Przeszliśmy obok fontanny i krótkim korytarzem dostaliśmy się na drugi dziedziniec.Smukłe kolumny przytrzymywałydachy budowli.Złote, koronkowe kraty zamiast drzwi błyszczały w świetle słońca.Było południe.W Los Diablos o tejporze było naprawdę gorąco.Odgarnął mi włosy z policzka.- Beleth.cały czas mnie dotykasz - powiedziałam.- Ja? - zdziwił się.- Ależ skąd.Zaśmiał się sztucznie.- Jesteś zdenerwowany - zauważyłam.- Wydaje ci się.Kłamał.Tylko dlaczego?Weszliśmy do jego pięknie urządzonego salonu.Posadził mnie na niskim szezlongu i usiadł naprzeciwko.- Chcesz się czegoś napić? Herbaty? Kawy? Soku z pomarańczy nawet nie proponuję.Zaśmiałam się.- Nie, dziękuję, ale ty się nie krępuj.Zapatrzył się w swoje dłonie.268- Pamiętasz, jak opowiadałem ci o lataniu? - zapytał cicho.-Ja wtedy.- Beleth przecież wiesz, że bardzo cię lubię i podobasz mi się, ale to w Piotrku się zakochałam.Lepiej powiedz mi coś otym cofaniu.Spojrzał na mnie rozdrażniony.- Nie przerywaj mi - poprosił.- To dla mnie naprawdę trudne.Nie jestem zbyt mocny w szczerości.- No dobrze, już będę cicho - powiedziałam zakłopotana.Wygodniej usadowiłam się na poduszkach i przyjrzałam musię dokładnie.Perfekcyjnie ułożony irokez z czarnych włosów ciął powietrze.-Wtedy powiedziałem, że latanie jest jak pierwsza miłość.- Spojrzał mi głęboko w oczy.- Mówiłem prawdę.Zakochałemsię w tobie.Chcę, żebyś to wiedziała.Chociaż i tak zapomnisz.- Jak to zapomnę? - zdziwiłam się.- Kocham cię - powiedział jeszcze raz.- Wiesz, że ja ciebie nie.- Westchnęłam.Uśmiechnął się do mnie wesoło i mrugnął.- Wystarczy mi, że mnie pożądasz.- Pożądam? Chciałbyś! - Zaśmiałam się.- To widać w twoich oczach - rzekł szeptem, zaczepnie się uśmiechając.Wstał i podał mi rękę.Także podniosłam się na nogi.- Irydolog" z ciebie taki jak Casanovą - prychnęłam.Poprowadził mnie do ściany.Przyłożył do niej dłoń i zamknął oczy.Szeptał w nieznanym mi języku.Zaniepokoiło mnieto.Po tym jak klątwa Babel już mnie nie obejmowała, powinnam rozumieć, co mówił.Niestety żadne słowo nie wydawałomi się znajome.- Beleth, co ty robisz? - zapytałam.Przestał szeptać.Wsunął w ścianę swój klucz i stworzył białe drzwi przeszklone dużą ilością kolorowych szybek.Otworzyłje.Ciekawa zajrzałam mu przez ramię, jednak nic nie dostrzegłam po drugiej stronie.To dziwne.Normalnie widaćkrajobraz miejsca, do którego otworzono przejście.Natomiast po drugiej stronie drzwi diabła była tylko ciemność.Beleth odwrócił się do mnie i przytulił mocno.Pociągnął mnie w stronę przejścia.Miałam je teraz za placami.- O co chodzi? - zapytałam zaniepokojona.- Czemu niczego mi nie mówisz?Spojrzał na mnie smutno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]