[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dziś widziałam czaplę. To bardzo piękny ptak.Gniezdzi się gromadnie w tak zwanych czaplińcach, nieraz nawetdaleko od wody.Gniazda zakłada na drzewach, podobnie jak kormoran.Niekiedy czapliniecliczy sobie do stu gniazd. Koło mojego domu mieszka zimorodek rzekła Marta. To dziwny ptak.Na zimęwcale nie odlatuje.I ludzi się nie boi.Gdy łowiłam ryby na brzegu w pobli\u naszego domu,on kilkakrotnie siadał mi na wędzisku.Jak pan myśli, czy on jest szkodnikiem, \ywi sięprzecie\ rybami? Nie.Chwyta rybki najwy\ej do siedmiu centymetrów długości i bardzo niesłusznieniektórzy uwa\ają go za konkurencję rybaka.A jest zawsze tak zaabsorbowany chwy-taniem rybek, \e czasami siada nawet na wędzisku łowiącego.Mieszka w norce, w wysokimbrzegu. Pan się zna na ptakach z zazdrością stwierdziła Marta. Ja te\ lubię ptaki.I trochęsię nimi interesuję.Ciekawi mnie, na przykład, co ornitolodzy sądzą o kiwiku.Prawda, \e tobardzo tajemniczy ptak?Ornitolog zastanowił się chwilę. Jeśli chodzi o kiwika i jego obyczaje, trwa wśród ornitologów dyskusja na ten temat.Jednitwierdzą, \e lubi zamieszkiwać nad du\ymi zbiornikami wody, inni widywali go ponoćnawet w głębi lasów, daleko od jakiejkolwiek rzeczki.Gniazda buduje w szuwarach, ale i nastarych dębach widywano kiwiki.Charakterystyczny jego lot i krzyk: Ki-wi-kiwi-kiwi.Lotma ślizgowy, podobny do jaskółki, \ywi się owadami.Ale nie gardzi i małą rybką.Nazwajego wzięła się właśnie od krzyku, który wydaje.Marta nagle zerwała się z miejsca. O Bo\e, tam została moja wędka i paternoster ! Idziemy, proszę pana chwyciła mnieza rękę.Ukłoniłem się Ornitologowi. Przepraszamy za niespodziewane najście.Musimy ju\ odejść.A na przyszłość, gdybypanu znowu zabrakło chleba, proszę przyjść do mnie.Jeszcze raz mu się ukłoniłem, on równie\ odpowiedział ukłonem.Po tej wymianie po\e-gnalnych grzeczności ruszyliśmy z Martą w powrotną drogę przez młody las. Kamień spadł mi z serca odezwałem się do dziewczyny, gdy znalezliśmy się w dośćdu\ej odległości od Ornitologa. Zachowanie tego pana wydawało mi się dziwne i ta-jemnicze zarazem, podejrzewałem go Bóg wie o co, a teraz wszystko jest dla mnie jasne.Onsię maskuje, \eby z ukrycia podglądać i fotografować ptaki.Unika ludzi, bo ludzie odstra-szają ptactwo.Marta parsknęła głośnym śmiechem. Pan jest niezwykle zabawny.I ogromnie naiwny.Ten pan nie jest ornitologiem.On udajeornitologa. Co pani mówi? Tak pięknie mówił o siwej czapli, o zimorodku, dał pani odpowiedz napytanie dotyczące kiwika.Ba zachichotała jak mały diabełek. Kiwik jest rzeczywiście bardzo tajemniczym ptakiem.Ja go sama wymyśliłam. Kiwik nie istnieje? A pewnie.Prawdziwy ornitolog roześmiałby się z mego pytania.A ten wyuczył się trochęo ptakach i mówi o nich jak z lichego podręcznika.Zapytałam o kiwika i zaraz się zdradził.Pomyślał: A nu\ ten kiwik istnieje, a ja o nim nie przeczytałem ? I zaczął wymyślać oby-czaje kiwika.Westchnąłem cię\ko. Wyszło na to, \e ten pan od ptaków sam jest lepszym ptaszkiem.Do licha, dlaczego onudaje ornitologa? I czego on tu szuka nad Jeziorakiem? A pan? zagadnęła chytrze.Wyszliśmy na brzeg w miejscu, gdzie Marta pozostawiła swój paternoster.Zauwa\yłem,\e Wacek Krawacik szykuje się do odpłynięcia jachtem.Z pokładu dawał jakieś ostatnie in-strukcje wędkarskie panu Anatolowi, który łowił przy ścianie trzcin.Przypomniałem sobie,\e zbli\a się pora spotkania Wacka Krawacika z Czarnym Frankiem. O rany, gdzie moja wędka?! wrzasnęła Marta.Rzeczywiście wędziska na brzegu niebyło. Czy któryś z panów nie widział mojej wędki? zawołała Marta w stronę jachtu. Zapewne złapał się jakiś wieloryb i porwał ją na jezioro! odkrzyknął Brodacz.Usłyszeliśmy szum motoru i biały jacht wolno, majestatycznie odpłynął.Pomyślałem o spotkaniu Czarnego Franka z Wackiem Krawacikiem i Brodaczem.Co impowie Czarny Franek? Mo\e dziś rano odnalazł mapę i teraz wręczy ją Krawacikowi? Tamapa bardzo mnie intrygowała.To mo\e śmieszne, ale wszystko, co działo się nad Jezio-rakiem, wydawało mi się podejrzane. Musimy bardzo szybko wyruszyć na Czaplak powiedziałem do Marty. Co pan? oburzyła się. A moja wędka? Mój wspaniały paternoster ? Mam gostracić? Czy pani wie, po co popłynął Wacek Krawacik? Spotka się z Czarnym Frankiem i zagrubą forsę dostanie od niego mapę łowisk niecierpliwiłem się. Pan sądzi, \e Czarny Franek ju\ odnalazł skradzioną mapę? Wszystko jedno, ja muszę usłyszeć ich rozmowę upierałem się, patrząc na oddalającysię jacht. Po co pan u ta mapa? Ja pana nauczę tak łowić ryby i poka\ę takie miejsca na jeziorze, \epan wkrótce zostanie królem wędkarzy.A teraz do łodzi! Przecie\ to wędzisko nie mogłozaginąć.Wskoczyła do łódki, a ja, rad nierad, musiałem zrobić to samo. Bardzo chcę obejrzeć tę mapę powtarzałem dziewczynie. Muszę obejrzeć tę mapę,pani rozumie?Ale dla niej wa\niejsze było wędzisko i jej paternoster.Zapuściła silnik i odbiła odbrzegu.Zatoczyła najpierw du\y łuk, poszukując wędziska, na jeziorze, a potem zaczęłapłynąć wzdłu\ trzcin.A ja widziałem, jak biały jacht zacumował na płyciznie obok wyspy.Brodacz i Wacek Kra-wacik zapewne zaraz zeskoczyli na mieliznę i poszli na spotkanie z Czarnym Frankiem.Znowu zatoczyła łuk na jeziorze.Pan Anatol wygra\ał jej pięścią i krzyczał: Pani tym silnikiem wystraszy wszystkie ryby!Jeszcze raz przepłynęła wzdłu\ trzcin. Jest! Jest! krzyknęła i a\ podskoczyła z radości.Zgasiła silnik i chwyciła wiosła.Wędka płynęła po wodzie.To oddalała się od trzcin, to zbli\ała się do nich.Wyraznie coś jąciągnęło. To du\a ryba.śeby się tylko nie urwała martwiła się dziewczyna.Nic mnie nie obchodziła ta ryba.Patrzyłem smętnie na biały jacht u brzegów Czaplaka.Marta dotarła wreszcie do pływającego po wodzie wędziska.Wciągnęła je do łódki i zaczęłakręcić kołowrotkiem.Gdy ryba zbytnio szarpała wędkę, popuszczała \yłkę, a potem znowupowoli ją ściągała. Niech pan przygotuje podbierak rozkazała. Rybę ju\ mam przy burcie.Och, gdybym teraz miał pod ręką swój wehikuł! Lecz samochód pozostał na brzegu, a jasiedziałem w łódce dziewczyny, która walczyła z jakąś du\ą rybą.Dla mnie po stokroć wa\-niejsza była mapa łowisk.Ta mapa kryła na pewno jakąś tajemnicę. Czerpak! Do licha, dlaczego pan nie trzyma podbieraka?! krzyczała Marta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]