[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na środku pleców widniałmały tatuaż.Fantastyczny.Martha nie zdawała sobie dotąd sprawy, że aż tak działało na nią fizycznepiękno.Bardzo dobrze, że zdecydowała się kontynuować.Zmieszne, zawsze najbardziej pociągał ją w mężczyznach umysł, nie mięśnie.Ale po wieczorzespędzonym z Jackiem wiedziała, że w tym wypadku mogła mieć do dyspozycji jedno i drugie.Jak tomożliwe? Czy to w porządku? Czy fakt istnienia takiego Jacka oznaczał, że gdzie indziej musiał żyćktoś niewiarygodnie brzydki i głupi, kto bez powodzenia usiłował poderwać dziewczynę w All BarOne? Zapewne tak, może nawet niejeden.Co za cholerna niesprawiedliwość.Nie pamiętała, kiedy zsunęła z siebie spodnie, centymetr po centymetrze, ale z pewnością nieprzedwcześnie.Pamiętała tyle, że leżała na dywanie w salonie.Może dlatego właśnie, że leżąc na dy-wanie w salonie, usiłowała zachowywać się jak najciszej, żeby nie obudzić Elizy ani dzieci, poczułasię dokładnie tak, jak w młodości, gdy obściskując się ze swoim chłopakiem na kanapie rodziców, byłaświadoma, że jeden jęk może ściągnąć ich uwagę.Jego chłodne palce wędrowały po jej piegowatych ramionach, od jednego piega do drugiego,jakby rysował między nimi linie.Szybkim, niemal nieoczekiwanym ruchem zdjął trzymającą się jesz-cze na nadgarstkach koszulę i rozpiął jej stanik.Wziął jej piersi w dłonie.Wydawał się domyślać,gdzie ma dotykać i jak silnie, by sprawić jak najwięcej przyjemności.Jęcząc cicho, poruszając się po-RLwoli, jakby miał przed sobą całą wieczność, chłodnymi palcami doprowadzał jej system nerwowy dostanu przegrzania.Już nigdy nie będą to tylko piersi.Martha miała teraz cycuszki.Aadne, godne pożądania, sek-sowne.Czuła się pożądana, niemal ścigana jak zwierzyna łowna.Pełna emocji i dostarczająca emocji.Położył ją z powrotem na dywanie.I wszedł w nią.Poruszali się wolno i szybko, długimi i krótkimi skokami.Pot spływał po plecach Marthy mię-dzy pośladki, jej skóra migotała jak posypana złotem.Jack ssał, gładził i w końcu pchał z precyzją, odktórej traciła dech, mowę, zdolność poruszania się, mając tylko nadzieję na więcej.Czuła, jak pokonu-je wszelkie jej zahamowania.Jego wielki, piękny penis zawładnął nią, doprowadzając ją do orgazmukilka razy z rzędu.Z każdym nowym potokiem spermy spływającej jej między udami przeszłość od-pływała.Jego pocałunki paliły jej usta, jak kwas usuwający ślady tego, co przeszło.Przed nim nie byłoniczego.Czuła zapach własnego pożądania, fantastyczny zapach.Cudowny.Jej nogi jakby się wydłuży-ły, piersi były bardziej sterczące, talia węższa.Jack stanowił dla niej nową szansę, nowe marzenie,możliwości.Myślała, nawet spodziewała się, że po tylu latach z jednym mężczyzną będzie jej dziwniekochać się z kimś nowym.Nie było dziwnie.Miała wrażenie, jakby jego czyste, gładkie, sprężyste ciało zostało stworzone wyłącznie dla do-starczenia przyjemności jej czystemu, gładkiemu, sprężystemu ciału.Czuła się tak, jakby stworzono jątylko dla niego, tylko po to, by go przyjmować w siebie i obejmować.Wszystko znikło w bieli, a potem w czerni.Myślała, że otworzyła oczy, ale nie była pewna.Nie widziała wyraznie.Powoli wzrok się jejwyostrzał; miała przed sobą jego półprzymknięte oczy.Uśmiechnął się nerwowo.Czy dobrze sobieporadził? Czy była zadowolona? Czy czuła się tak jak on? Czy on czuł się tak jak ona? Wpatrywała sięw niego, w każdy szczegół, nawet w delikatną, niemal przezroczystą skórę powiek.Strukturę jegomocnych, twardych ust.Chciała go zapamiętać, wchłonąć, zjeść, chciała się stać jego ciałem.Chciaładotrzeć do niego tak blisko, by wejść pod jego skórę, stać się nią.Leżeli w ciemnym pokoju, oświetleni jedynie latarnią z ulicy.Martha potarła twarzą o jego ra-mię, stapiając swoje życie z jego życiem.Przyciągnął ją jeszcze bliżej.Możliwe, że wycałował każdy centymetr jej ciała i umysłu.Dotarł do niej.Zdała sobie sprawę,że powinna być mniej otwarta, bardziej ostrożna.Resztki rozsądku wołały, by zachowała odrobinę re-zerwy, dyskrecji, rozwagi i czujności.Ale Martha rzuciła się jednak głową w dół.Zanurkowała.Upa-dła.Odrzucając wszelką ostrożność, jaką powinna była zachować.Wcześniej znalazła się na dnie, ale teraz miała już nadzieję.Kochała i utraciła, ale wciąż miałanadzieję.RL26 Poczekaj, wyjaśnijmy to zażądała Eliza. Całą noc? Tak. Nie wierzę. Ja też nigdy nie wierzyłam w takie opowieści, ale to prawda. To podaj mi liczby.Ile razy? Cztery. Czyli zakochałaś się w nim, tak? Ha, ha, tego nie powiedziałam. Martha już nie wiedziała, jak się objawia zakochanie, aleuznała, że bezpiecznej będzie zmienić temat. Ma wspaniałe brwi. Brwi. Elizę zatkało. Boże, musi być naprawdę potworem, jeśli pozostaje ci jedyniekomplementować jego brwi.Martha uśmiechnęła się i zanuciła cicho. Wręcz przeciwnie.Wygląda tak bosko, że nawet jego brwi są boskie.Tak idealne, jakby cotydzień odwiedzał Amy. Była to ich doskonała kosmetyczka; obie zdawały sobie sprawę z tego, jakwielki był to komplement
[ Pobierz całość w formacie PDF ]