[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypuszczam, że ukryty pod deskąrozdzielczą.Fałszywy milicjant siadając za kierownicę właśnieprzesunął dzwigienkę tego wyłącznika i dlatego można byłoobracać kluczykiem w stacyjce bez żadnego skutku.Takiegokabelka, nawet specjalnie ukrytego, nie dałoby się nie zauważyćprzy przeglądzie silnika.- To dlaczego Kowalski nie zauważył go pózniej? Przecieżmusiał zaglądać pod maskę.Choćby dla sprawdzenia poziomuoleju.- Skoro samochód wyszedł przed paroma dniami zwarsztatu, Kowalski nie potrzebował otwierać maski wozu.Olejwymieniono w czasie przeglądu, a w ciągu kilku dni tak dużokilometrów nie przejechał.- Ja tam sprawdzam prawie codziennie.- Bo jezdzisz starym gratem.A i to wystarczy, jeżelisprawdzisz co pięćset kilometrów.Ale wracając do naszejsprawy, sądzę, że nie będę miał trudności w ustaleniu, kto wciągu ostatniego tygodnia korzystał z warsztatu samochodo-wego.To przecież nie będą tłumy.Najwyżej z dziesięć osób.- I jesteś pewien, że wśród tej dziesiątki kryje sięprzestępca?- Absolutnie pewien.- Winszuję optymizmu, ale jakoś nie mogę go podzielać.Obawiam się, że ta sprawa kryje niejedną niespodziankę idobrze sobie nadwerężymy zęby, zanim ją rozgryziemy.- Wierzę w swoją szczęśliwą gwiazdę.Dotychczas mnieprawie nigdy nie zawiodła.Dlaczego teraz miałoby być inaczej?- Sądzę - zauważył Niemiroch - że dobrze byłoby podesłaćdo tych Zakładów jednego czy dwóch naszych ludzi.%7łeby sięrozejrzeli w sytuacji, zebrali wszystkie krążące tam plotki.Tomoże się okazać bardzo pożyteczne.I niech rozpoczną dyskretną inwigilację tych twoichprzyszłych podejrzanych.- To byłoby niezłe - zgodził się major - ja takżepomyślałem o czymś podobnym.Postarałem się o informatoraz Zakładów.Taka osoba może być przydatniejsza od naszych wtyczek , bo pracuje tam od dawna, wszyscy ją znają i ona znawszystkich.Taka budzi zaufanie środowiska.- To dobry pomysł.Janusz Kaczanowski spojrzał na zegarek.Jego wskazówkiustawiły się akurat za kwadrans piąta.- Dochodzi piąta.Alezasiedzieliśmy się.A właśnie umówiłem się z tym moiminformatorem.Muszę go pouczyć o jego nowych obowiązkach.Pozwoli więc pułkownik, że się odmelduję.- Założę się, że ten informator to kobieta.- Zgadł pułkownik.- Przystojna.- Niczego sobie.- Ruda?- Tym razem blondynka.- Bój się Boga, Januszku - pułkownik aż załamał ręce -ciebiete baby zgubią.Stale latasz za inną.Ledwie pojechałeś doNadarzyna, znowu kogoś znalazłeś.- O co ty mnie posądzasz? - bronił się Kaczanowski.- Tutaj pod bokiem masz śliczną blondynkę - stałym hobbyNiemirocha było swatanie przyjaciela ze swoimi kolejnymisekretarkami.- Janeczka bardzo życzliwym okiem spogląda naciebie.Byłaby z was wyjątkowo dobrana para.- Ja przecież jedynie dla dobra śledztwa.Sam stwierdziłeś,że posiadanie informatora wewnątrz Zakładów to bardzo dobrepociągnięcie.Czy to moja wina, że tym naszymwspółpracownikiem jest dziewczyna, i to przystojnadziewczyna? Po prostu tak się złożyło.- Tobie zawsze się tak składa.- Pułkowniku, naprawdę muszę już iść.Inaczej spóznię się.A do kawiarni Nowy Zwiat kawałek drogi.- Co ja z tobą mam - pułkownik nie zrezygnował zmoralizowania - zmarnujesz się.Przepowiadam ci, że sięzmarnujesz.Sympatyczna blondynka, jak się pózniej okazało, pannaElżbieta Jarot, spózniła się do kawiarni tylko tyle, ile wypadało,aby ten przystojny oficer nie myślał, że jej na nim tak zależy.Janusz z przyjemnością zauważył, że dziewczyna zdążyłazmienić sukienkę.W tej drugiej było jej bardzo do twarzy.Elżbieta trochę zdziwiła się, że major od razu przystąpił dokonkretnych rozmów.Krótko jej zreferował, jakiej współpracyżyczyłby sobie.A więc przede wszystkim dyskretne przepytaniesię, kto ostatnio reperował swój samochód w fabrycznymwarsztacie.Następnie, co się mówi na temat napadu? - Czy pani ma dobre stosunki z działem personalnym?zapytał Kaczanowski.- Pracowałam tam dwa lata.Dopiero pózniej przeniosłam siędo zaopatrzenia.Znam tam wszystkich i z dwom;dziewczynami jestem zaprzyjazniona.- To świetnie.Być może będę panią prosić o dyskretnewywiedzenie się, kto zwalnia się z Zakładów.- To takie ważne?- Nie wiem.Być może, że wiadomości zebrane przez paniązdadzą się psu na budę, ale niewykluczone, że pozwolą naujęcie przestępców.- Zrobię, co tylko będę mogła - gorąco zapewniaładziewczyna.Dalsza rozmowa nie dotyczyła już sprawy.W każdym bądzrazie Elżbieta Jarrot opuszczając kawiarnię nie próbowałanawet oszukiwać siebie.Ten major okazał się sympatyczny icoraz bardziej je] się podobał.A ona jemu chyba także, bo nieomieszkał umówić się z nią na następne spotkanie już za dwadni, chociaż było jasne, że w ciągu tak krótkiego czasudziewczyna nie zdoła niczego się dowiedzieć.Ale ona niechciała mu tego tłumaczyć.Rozdział piątyNowy figiel przestępcówNastępne dni były dla majora Janusza Kaczanowskiegobardzo pracowite.Należało dopełnić formalności z oficjalnymprzesłuchaniem trójki ludzi, którym uprowadzono samochód izabrano ponad siedem milionów złotych żywą gotówką.Na tooficer milicji poświęcił cały dzień.Przesłuchanie nie wniosłonic nowego do sprawy, gdyż poszkodowani jedynie potwierdzilipoprzednie wyjaśnienia.Tylko kierowca skradzionego fiata, Jan Kowalski, zeznał, żew okresie, jaki upłynął od przeglądu tego samochodu do jegouprowadzenia, remontował w fabrycznym warsztacie dwaprywatne wozy.Jeden z nich to samochód zastępcy dyrektora,inżyniera Adama Leśniewskiego, drugi robili razem zwłaścicielem, Wacławem Gałeckim, majstrem fabrycznym.Kowalski wyjaśnił dodatkowo, że jego fiat nie miałzamykanego garażu.W ogóle w Zakładach AparaturyPrecyzyjnej nie było garaży samochodowych.A właściwie tobyły, ale przed paru laty zamieniono je na magazynyproduktów gotowych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]