[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teo wstaÅ‚, poszedÅ‚ do kuchni i po prostu tam staÅ‚, opierajÄ…c siÄ™ jednÄ… rÄ™kÄ…o blat i wpatrujÄ…c w podÅ‚ogÄ™.PatrzyÅ‚am, jak tak stoi, mężczyzna, który wkroczyÅ‚ przez drzwiCafé Dora prosto w te skomplikowane problemy i nie odwróciÅ‚ siÄ™ natychmiast i nie wyszedÅ‚, jakzrobiliby to inni, tylko zaczÄ…Å‚ rozplÄ…tywać to, co potrafiÅ‚, jakby to byÅ‚a najnormalniejsza rzecz naÅ›wiecie.Mężczyzna, który wÅ‚aÅ›nie poÅ›wiÄ™ciÅ‚ swojÄ… WigiliÄ™ i caÅ‚y zasób energii, żeby samotna,zrozpaczona córeczka chÅ‚opaka jego szwagierki poczuÅ‚a siÄ™ mniej samotna i zrozpaczona.Mójnajdawniejszy przyjaciel, czÅ‚owiek niespotykanej dobroci.RuszyÅ‚am w jego kierunku, przedzierajÄ…c siÄ™ przez bagno wstydu, które sama stworzyÅ‚am,ku mrocznej gÅ‚Ä™bi, która powinna mnie wciÄ…gnąć, żebym zniknęła na zawsze, i wzięłam go zarÄ™kÄ™ i bÅ‚agaÅ‚am o wybaczenie jak jeszcze nigdy w życiu.I Teo mi przebaczyÅ‚.UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do mnie, choć jego oczy nadal miaÅ‚y zraniony wyraz, o który ja sama siÄ™postaraÅ‚am, i powiedziaÅ‚:- Przeżywasz teraz ciężkie chwile.Bardzo mi przykro, że jest ci tak trudno.LubiÄ™, kiedyjesteÅ› szczęśliwa.- Potem jego uÅ›miech staÅ‚ siÄ™ szerszy.- JesteÅ› wtedy milsza.- Masz racjÄ™ - odparÅ‚am, i wieczór zakoÅ„czyÅ‚ siÄ™ Å›miechem.Teo miaÅ‚ racjÄ™ co do Clare.Dzielność wiele jÄ… kosztowaÅ‚a.OkoÅ‚o czwartej rano obudziÅ‚ymnie Å‚kania.UsiadÅ‚am i zaczęłam gÅ‚adzić jej plecy kolistymi ruchami, które na mnie zawsze dziaÅ‚aÅ‚yuspokajajÄ…co.Po pewnym czasie poÅ‚ożyÅ‚a gÅ‚owÄ™ na moich kolanach i powiedziaÅ‚a:- Ja chcÄ™ mojÄ… mamusiÄ™.Zaczęłam rozmyÅ›lać o tych sÅ‚owach, które zawierajÄ… w sobie o wiele wiÄ™cej, niż siÄ™SRwydaje, wiÄ™cej, niż jakiekolwiek cztery sÅ‚owa mogÅ‚yby pomieÅ›cić.ZnaczyÅ‚y, co znaczyÅ‚y, aprócz tego byÅ‚y uniwersalnym woÅ‚aniem, być może tym jedynym, uniwersalnym, żaÅ‚osnym,szczerym woÅ‚aniem o pociechÄ™.%7Å‚oÅ‚nierze w ogniu walki, wiÄ™zniowie w celi Å›mierci, badaczesamotni na pustyni, w dżungli czy na szczytach gór, każdy czÅ‚owiek chory, zagubiony lub poprostu zmÄ™czony i zdezorientowany, wszyscy pragniemy mieć przy sobie swoje matki.Pomy-Å›laÅ‚am w tym momencie o swojej - z wyprostowanymi plecami, wiecznie uÅ›miechniÄ™tej, zawszemajÄ…cej na podorÄ™dziu chusteczki higieniczne, bandaże, szminkÄ™, aspirynÄ™, optymizm i wsparcieduchowe.Matki - jakim cudem nie padajÄ… pod takim ciężarem? ZadrżaÅ‚am.Clare pragnęła mieć swojÄ… mamÄ™ przy sobie, a jednoczeÅ›nie chciaÅ‚a, żeby to mama jÄ…pocieszyÅ‚a po utracie matki.Chwilowej.Chwilowej utracie.ProszÄ™, Boże.- Wiem, kochanie - odpowiedziaÅ‚am jej.- A może wróci do domu na Å›wiÄ™ta.Nie chciaÅ‚aby być z dala ode mnie na BożeNarodzenie.Z pewnoÅ›ciÄ… by nie chciaÅ‚a.ByÅ‚am o tym przekonana.SpojrzaÅ‚am na profil Clare naswoich kolanach.W ciemnoÅ›ciach ledwo mogÅ‚am dostrzec zarys szczÄ™ki i liniÄ™ brwi nad dużymokiem.Dziecko Viviany, pomyÅ›laÅ‚am.Viviana musi tak bardzo kochać tÄ™ twarz.- Chcesz jechać do domu? - spytaÅ‚am.Clare skinęła gÅ‚owÄ….CaÅ‚e jej ciaÅ‚o trzÄ™sÅ‚o siÄ™ pod koÅ‚drÄ….- To pojedziemy - oznajmiÅ‚am.W ten sposób wylÄ…dowaÅ‚am w Strefie Mroku - to znaczy przygotowujÄ…cbożonarodzeniowy obiad w urzÄ…dzonej wedÅ‚ug kanonów bogatego przedmieÅ›cia kuchni ogromnejjak kuchnia w restauracji, należącej do zaginionej byÅ‚ej żony mojego prawdopodobnie-wkrótce-byÅ‚ego-prawdopodobnie-nie-chÅ‚opaka z pomocÄ… szwagra - niech go Bóg bÅ‚ogosÅ‚awi - podczasgdy mój chÅ‚opak (wÅ‚aÅ›ciwie potencjalny narzeczony, chociaż byÅ‚am raczej pewna, że niedoszÅ‚y) ijego prawie opuszczona i do niedawna dla mnie nie istniejÄ…ca córka ubierali na nowo mojÄ…choinkÄ™ w urzÄ…dzonym wedÅ‚ug kanonów bogatego przedmieÅ›cia, jakby-żywcem-wyjÄ…tym-z-Filadelfijskiej-opowieÅ›ci salonie zaginionej byÅ‚ej żony.A jeÅ›li macie problem ze zrozumieniemtego, co wam wÅ‚aÅ›nie opowiedziaÅ‚am, wyobrazcie sobie, jak siÄ™ czuÅ‚am, przeżywajÄ…c to.Tego ranka, a wÅ‚aÅ›ciwie jak tylko niebo za oknem mojej sypialni zaczęło zdradzać oznaki,że w niedalekiej przyszÅ‚oÅ›ci przestanie być atramentowoczarne, obudziÅ‚am Teo, który odgarnÄ…Å‚przydÅ‚ugie wÅ‚osy z oczu, zamrugaÅ‚ może ze dwa razy, po czym zaczÄ…Å‚ zdejmować ozdoby z mojejchoinki.- BÄ™dzie chciaÅ‚a jÄ… tam mieć, nie sÄ…dzisz? - spytaÅ‚.Clare byÅ‚a już ubrana i pakowaÅ‚a wSRsypialni swoje rzeczy.RozkwitÅ‚a i staÅ‚a siÄ™ istnym ucieleÅ›nieniem ducha Bożego Narodzenia - z rozjaÅ›nionymioczami i rumianymi policzkami, Å›piewajÄ…c Joy to the World - a wszystko to dziÄ™ki perspektywiewyjazdu do domu.ByÅ‚a to przemiana, która znacznie bardziej by mnie poruszyÅ‚a i zaniepokoiÅ‚a,gdybym miaÅ‚a wiÄ™cej czasu, żeby siÄ™ nad niÄ… zastanowić.Ale ja tymczasem gorÄ…czkowopakowaÅ‚am indyka i ciasta (wydawaÅ‚o siÄ™ dobrym pomysÅ‚em, żeby nieco oszukać i je kupić) iforemkÄ™ chleba kukurydzianego (do nadzienia) i Å›wieże zioÅ‚a i ziemniaki i wino i Å›mietanÄ™ doubicia i masÅ‚o i tak dalej i, przez ten poÅ›piech, mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, jak dwa sÅ‚oikiNutelli i karton Cheerios, pakowaÅ‚am to wszystko do toreb na zakupy i kartonów, którepodkradÅ‚am z piwnicy w naszym budynku.Mniej wiÄ™cej w poÅ‚owie przygotowaÅ„ przypomniaÅ‚am sobie, żeby zadzwonić do Martina,który na moje nieco histerycznie radosne oÅ›wiadczenie NastÄ…piÅ‚a zmiana planów!" i dalszewyjaÅ›nienia odpowiedziaÅ‚ po dÅ‚ugiej chwili milczenia szorstkim:- MuszÄ™ powiedzieć, Cornelio, że jest to absurdalny pomysÅ‚.SÅ‚yszÄ…c to, przerwaÅ‚am pakowanie, odÅ‚ożyÅ‚am woreczek z zielonÄ… fasolkÄ…, którytrzymaÅ‚am w rÄ™ku, i zabraÅ‚am telefon do holu, tak żeby córka Martina nie podsÅ‚uchaÅ‚a, jakprzypominam jej ojcu o uniwersalnej zasadzie dotyczÄ…cej cierpiÄ…cych dzieci: JeÅ›li speÅ‚nienie ichproÅ›by mieÅ›ci siÄ™ w granicach ludzkich możliwoÅ›ci, to po prostu siÄ™ to robi.WiedziaÅ‚am, że to może siÄ™ skoÅ„czyć dla Clare jeszcze wiÄ™kszym cierpieniem.WiedziaÅ‚am, że jej mama niemal na pewno nie przybÄ™dzie w chwili, gdy nóż bÄ™dzie uniesionynad indykiem, odbijajÄ…c w swym ostrzu Å›wiatÅ‚o Å›wiec, a z gÅ‚oÅ›ników bÄ™dÄ… pÅ‚ynęły sÅ‚owa WeWish You a Merry Christmas, jak być może Clare to sobie wyobraża.Jednak wiedziaÅ‚am też, żeClare chce być w domu.WiedziaÅ‚am, że dla niej Boże Narodzenie poza domem to nie to.Aprzede wszystkim wiedziaÅ‚am, że Clare, choć jest dzieckiem, to w rzeczywistoÅ›ci wcale niewierzy w to, że jej mama siÄ™ pojawi.Ma tylko na to nadziejÄ™, ale jest to nadzieja wÄ…tlutka - cieÅ„,duch nadziei.WiedziaÅ‚am o tym, bo jestem mÄ…dra, ale i dlatego, że zanim poszÅ‚yÅ›my budzić Teo,Clare wsunęła swojÄ… dÅ‚oÅ„ do mojej i powiedziaÅ‚a:- Nie martw siÄ™.Ja wiem, że ona prawdopodobnie nie przyjdzie.SzykowaÅ‚am siÄ™, żeby powiedzieć to wszystko Martinowi, żeby rozwiać jego obawy co doClare, kiedy on odezwaÅ‚ siÄ™ pierwszy:- Kiedy przedwczoraj pojechaÅ‚em tam po Clare, po raz pierwszy od siedmiu latpostawiÅ‚em nogÄ™ w tym domu.SpÄ™dzanie tam Å›wiÄ…t byÅ‚oby po prostu zbyt krÄ™pujÄ…ce.- I pochwili Å‚agodniejszym tonem: - Rozumiesz to, prawda, Cornelio? - I zrozumiaÅ‚am, aż za dobrze.SRZrozumiaÅ‚am, że nie byÅ‚o potrzeby rozwiewać obaw Martina dotyczÄ…cych Clare, ponieważ onwcale o niej nie myÅ›laÅ‚
[ Pobierz całość w formacie PDF ]