[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale wtedy jej nie powiedział, więc,pomyślał z goryczą, pewne rzeczy się wydarzyły.Przyglądał się jej teraz i słuchał jej. Nie nadaję się na terapeutę. Wzruszył ramionami. A już na pewno nie natwojego.Zresztą.nigdy nie chciałem być terapeutą.Nie interesowało mnie to. Wiem.Ty wolisz trochę chemii, ja wiem.ale ja i tak nie znam nikogo lepszego. I? I?! Chciałaś coś powiedzieć. Tak. Czubkiem buta rozgrzebywała żwir. Dopiero śmierć Mili wyrwała mnie zżałoby po Karolu.Zrozumiałam to właśnie tam, w Notre Dame.I dopiero wtedy mogłampokochać kogoś innego.Kochać naprawdę.Dawać siebie.Ja wiem.to brzmi śmiesznie.Ale niema nic zabawnego w tym, że dorosła kobieta jest zazdrosna o własną córkę i jej ojca. I..nie przerywaj mi! Poudawaj, że cię to interesuje.Bo nie mam komu tegoopowiedzieć, Psycholog. Spojrzała na niego z ironicznym, zaczepnym błyskiem. Kochammoją córkę.Czy masz pojęcie, jakie to wspaniałe: móc kochać własne dziecko? Jestem z niejdumna.I Bogu dziękuję, że zaoszczędził jej.sam wiesz. Przetarła dłonią twarz. Poznałamją i myślę sobie, że musi być we mnie choć odrobina dobra, skoro ona była moim dzieckiem.Tylko powiedz mi złapała go za mankiet płaszcza kiedy skończy się ten okropny ból, żenie mogę jej tego powiedzieć? Mówiłeś, że minie.A nie mija. Bo nie minie.Kłamałem.Zapadła cisza.Agnieszka patrzyła mu prosto w oczy z odwagą, której już dawno w sobienie czuła.I to było tak, jakby patrzyła w swoje oczy.Chciała mu tylko powiedzieć, że żal nadtym, co się skończyło, co umarło, co się nie stało, może zabić, zniszczyć rzeczy znacznieważniejsze.Ale on to wiedział.Była pewna.No i widziała spojrzenie tej młodej policjantki,odprowadzające każdy jego krok. Płacisz za adwokata Jaszuckiej ? Kogo? W pierwszej chwili nie zrozumiała. A, Teresy.Tak odrzekła krótko. Jestem jej. szukała słowa .dłużniczką. Dłużniczką? Wy byście go wypuścili.Po namyśle kiwnął głową.Agnieszka strzepnęła śnieg z wieńca, który przyniosła.Słyszał,że najnowsza akcja promocyjna fundacji Dawcy %7łycia została zrealizowana przy jej pomocy.Sam nosił przy sobie zgodę na pobranie narządów.Jakoś bawiła go ta myśl, bo uważał, że jegociało było zbyt zużyte, by mogło kogokolwiek uratować. I co dalej ? zapytał. Wiesz powiedziała kiedy cię pierwszy raz zobaczyłam.albo nie, nie pierwszy.Tego pierwszego razu nie pamiętam.I drugiego też nie.Kiedy cię zobaczyłam wtedy, na placuNa Rozdrożu, pomyślałam, że wyglądasz w tym swoim płaszczu, z gazetą w kieszeni ipapierosem w dłoni, że wyglądasz jak Bogart.Chwilę się zastanawiał, jakby chciał coś sobie przypomnieć, a potem uśmiechnął się. Wtedy powiedział nie padało.Kiedy nie pada, wolę być Marlowem. A dzisiaj? Dzisiaj pada uśmiechnęła się. Dzisiaj pada kiwnął głową i również się uśmiechnął. Co prawda śnieg, ale pada.Dzisiaj mogę być Bogartem. To dobrze. Dlaczego? Ponieważ myślę odpowiedziała, biorąc go pod ramię i kierując ku bramiewyjściowej że to początek pięknej przyjazni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]