[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybyś chciała wrócić w szpitalnykierat, w najbliższym czasie będą szukali kogoś na moje miejsce,a jeśli ktoś zastąpi Dziobaka, pojawi się drugi wakat.Poza tym.wymienione zostało twoje nazwisko.- O kurczę! Kto mnie wspomniał?- Sam Dziobak.I kilka innych osób.Jeśli jesteś zainteresowana,Clio, wystarczy, że podniesiesz słuchawkę, a sami ci zaproponują,abyś złożyła podanie.Tak czy inaczej, uznałam, że powinnaświedzieć.Nawet gdyby ta informacja miała tylko połaskotać twojeego.- Na pewno połaskotała.Niech Bóg cię błogosławi.Po telefonie Anny Clio siedziała przy biurku i przez chwilę czułasię tak, jakby była kimś innym.Nie kiepską żoną, nie młodsząwspólniczką w przychodni, ale kimś mądrym, potrzebnym, kimś,kto doskonale się sprawdza w wybranym przez siebie zawodzie.Przez jedną krótką chwilę czuła się jak ktoś lepszy, odnoszący sukcesy i dziwnie pewny siebie.Oczywiście, musi pochwalić sięJeremy'emu; może przynajmniej raz będzie z niej zadowolony.Napewno będzie.Uczesała się, uśmiechnęła do swojego odbicia w lustrze iwyruszyła do domu, śmiejąc się z własnych głupich myśli.Iodczuwanego zadowolenia.111W drodze do domu wpadła do Morrisów; oboje byli przygaszeni iprzestraszeni, a ich córka znów chciała wyjechać tak szybko, jakto tylko możliwe.- Nie poradzą sobie - oświadczyła.- Dla ich własnego dobratrzeba ich umieścić w domu starców.Teraz najmocniejprzepraszam, ale muszę położyć ich do łóżek.Są bardzo zmęczenii nieznośni.Clio wyszła z ciężkim sercem.Spózniła się do domu.Twarz Jeremy'ego zapowiadała burzę.- Myślałem, że dzisiaj będziesz nieco wcześniej.Mieliśmy sięwybrać do kina.Zapomniała.- Przepraszam, Jeremy ale miałam bardzo dużo pacjentów, apotem wpadłam do Morrisów.pamiętasz, to ta para staruszków.- Clio, mówiłem ci już wcześniej, nie oczekuj, że będę pamiętałwszystkie informacje na temat twoich pacjentów.- Rozumiem, ale.przepraszam - powiedziała ponownie.- Czynaprawdę jest już za pózno? Zbliża się dopiero siódma.- O wiele za pózno.Wybrali się do włoskiej restauracji.Jeremy trochę się rozluznił,opowiedział o skomplikowanej operacji kolana i jak dobrze sobiez nią poradził.- Och, zapomniałem ci powiedzieć.Zaproszono mnie na następnąsesję do Princess Dianę.- To cudownie, Jeremy.Jestem z ciebie dumna.Naprawdę była.Uśmiechnął się do niej.- Dziękuję.Napijesz się jeszcze wina?Clio uznała, że to dobra chwila, by podzielić się z mężem miłą wiadomością.Odczekała, aż kelner napełni ich kieliszki, a potempowiedziała:- Dzwoniła dzisiaj Anna.Pamiętasz Annę Richardson?112Powiedziała mi coś.miłego - ciągnęła.- Okazuje się, że wBayswater mają dwa wolne etaty.Na geriatrii.Nagle bacznie jejsię przyjrzał.- I co?- Ktoś.wymienił moje nazwisko.Czy to nie miłe?- Ktoś wymienił twoje nazwisko? Jako kandydatki do pracy wLondynie? I ty uważasz, że to takie miłe?- Hmm.tak.Zdecydowanie tak.Patrzył na nią pociemniałymi ze złości oczami.- Zwariowałaś? Poważnie zastanawiasz się nad pracą wLondynie?- Nie.Wcale nie.Po prostu miło mi, że mnie tam pamiętają.Myślałam, że ciebie też to ucieszy.Wyraznie się myliłam.- Tak, nawet bardzo.Uważam, że to absurd.- Absurd? Co takiego uważasz za absurd?- To, że w ogóle myślisz o swojej karierze.Z tego, co pamiętam,uzgodniliśmy, że będziesz pracować tylko przez jakiś czas, apotem zrezygnujesz.Mam nadzieję, że wkrótce zostaniesz wdomu.Dobrze o tym wiesz.A teraz czy możemy zamówićpudding, czy mam poprosić o rachunek?- Poproś o rachunek.Milczała przez całą drogę powrotną do domu: była głębokourażona.Uważała, że nie tak powinno wyglądać małżeństwo, aprzynajmniej nie o takim marzyła.Nazajutrz obudziła się potwornie przygnębiona, a o czwartej popołudniu, kiedy zabierała się do roboty papierkowej, zadzwoniłJeremy.- Clio, przepraszam, ale wrócę dziś bardzo pózno.Simmondowiechcą się ze mną spotkać.Zaproponowali, żebyśmy po pracywybrali się do jakiejś restauracji.Nie mam pojęcia, kiedy wrócę.Nie czekaj na mnie. Przez głowę przemknęło jej pełne złości pytanie: dlaczego on bezuprzedzenia może pracować do pózna, a ona nie?113Weszła Margaret.- Zgodnie z twoją prośbą zebrałam wszystko, co dotyczyMorrisów.Wyglądasz na wykończoną, Clio.- Bo jestem.- Wybieram się dziś wieczorem z dwiema przyjaciółkami do kina.Może poszłabyś z nami? Trochę byś się rozerwała.W przypływie chwilowej odwagi powiedziała:- Bardzo chętnie.Jeremy'ego nie ma, więc.- Zwietnie - ucieszyła się Margaret.Obejrzały Notting HM, a potem poszły na curry.Było naprawdęwesoło.Clio poczuła się znacznie lepiej.Nawet przestała być złana Jeremy'ego.Powinna częściej wychodzić gdzieś z koleżankamii zachować zdrowe proporcje -to wszystko.Powinna też byćwobec niego trochę bardziej stanowcza.Gdy wjechała na podjazd, zamarła w bezruchu: pod drzwiamistało audi Jeremy'ego, a cały dom był oświetlony.Zawsze to robił,gdy wracała do domu pózniej niż on: biegał po całym domu,zaglądał do każdego pokoju, nawet do sypialni na poddaszu, iwszędzie zostawiał światło tylko po to, żeby je zauważyła.Z trudem przełknęła ślinę i weszła.- Cześć.Wyłonił się z kuchni i spojrzał na nią wilkiem.- Gdzie ty się, do diabła, podziewasz?- Byłam.w kinie.- W kinie? Z kim, na litość boską? I dlaczego nie zostawiłaśżadnej karteczki? Potwornie się o ciebie martwiłem.- Mogłeś do mnie zadzwonić - zauważyła - na komórkę.Poza tymnie wracałam do domu.Prosto po pracy poszłam.- Poszłaś do kina?- Tak.Dlaczego nie? - Nagle ogarnęła ją złość, więc odważniestawiła mu czoło.- Ty poszedłeś ze swoimi kumplami114 do restauracji.Swoją drogą, co się stało, że tak wcześniewróciłeś?- Simmondowie odwołali kolację, a ja głupi myślałem, że sięucieszysz na mój widok i że spędzimy razem miły wieczór.Niestety, jak zwykle cię nie było [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl