[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałam ochotę coś rozwalić, może nawet czyjąśczarnowłosą głowę, ale po kilku głębokich oddechach uspokoiłam się.Teraz przynajmniejuzyskałam konkretne informacje i jeśli podejrzany je potwierdzi, będę mogła z czystymsumieniem szukać innego pretendenta do roli mordercy księżniczki Sofii.Trzeba będzie umieścićRiencharna w jakimś bezpiecznym miejscu, żeby znalazł się z dala od moich kolegów, za to wzasięgu moich rąk.Na pewno nie należało go teraz wypuszczać, jego plany na najbliższąprzyszłość pewnie są dość konkretne.Jeśli tym razem Straż znów schwytałaby go na gorącymuczynku, to na pewno nie oddaliby go mnie, a inny śledczy pozna jego status społeczny.Wtedy zczystym sumieniem oskarżą mnie o zdradę państwa, a jakoś nie mam ochoty skończyć naszubienicy.I dlatego muszę zadbać o to, by laro Aen nie obciążył swojego sumienia grzechemzabójstwa.Zebrałam swoje rzeczy, podziękowałam czcigodnemu wielmoży za pomoc i opuściłam domAyrelów.Drzwi zamknięto za mną z wyrazną ulgą.Normalna reakcja na przedstawicieli prawa:nie ma na świecie takich ludzi czy nieludzi, którzy uważaliby się za absolutnie niewinnych, jeślinie wobec prawa, to wobec siebie.A skoro jest zbrodnia, to powinna być i kara, dlatego na tych,którzy są władni karać przestępców, zawsze spogląda się z nabożnym strachem.Tym bardziejjeśli śledczy zasłynął już jako uosobienie nieodwracalnej kary, na jego widok wszyscy starają sięwcisnąć w najciemniejszy kąt - żeby tylko nie rzucać sięw oczy groznemu stróżowi prawa.Stworzyłam postać idealnego śledczego i teraz tylko dbałam oto, żeby nikt nie zwątpił ani na chwilę w to, że kryje się za nią ktoś inny niż stalowa lare Tyen.Chociaż przecież właśnie jestem stalową Rinnelis Tyen, która nie boi się ani bogów, anidemonów i uwzględnia jedynie prawa działające na terytorium królestwa Erol.Była już piąta po południu, a głowę ściskał mi tępy ból - w ten nienachalny sposób ciałoinformowało mnie, że na dzisiaj wystarczy i że pragnie przyjąć pozycję horyzontalną.Jednakoprócz zmęczenia czułam również ciekawość.Jaką minę zrobi ten nieludz, gdy zrozumie, jakdużo wiem o jego życiu i powodach przebywania w stolicy? Tego właśnie chciałam: zmiażdżyćgo, rozmazać na podłodze i z przyjemnością obserwować, jak to, co niegdyś było hartem ducha isiłą woli, rozsypuje się w proch.Chyba naprawdę nienawidziłam tego kahe, skoro tak bardzochciałam go zniszczyć.Wartownicy przy wejściu nie zdziwili się, że przyszłam tak pózno; zdarzało się już, żepojawiałam się w środku nocy, gdy wpadałam na jakiś pomysł, którego realizacja nie mogłaczekać do rana.Przed pokojem przesłuchań oczywiście nie było żywego ducha.Inni śledczy nie zwracaliuwagi na to, że wartownicy łamią dyscyplinę, a mnie nikt się tu dzisiaj nie spodziewał.Toznaczy, że pora pokazać tym próżniakom, kto tu jest szefem, wtedy można będzie liczyć na jakiśmiesiąc znośnej pracy.Czekałam na strażników jakiś kwadrans, ale nikt się nie zjawiał.Powoli zaczęło się we mniegotować, uznałam, że nie mam aż tyle czasu, żeby marnować go na bezsensowne czekanie, aporozmawiać z laro Riencharnem mogę równiedobrze w jego celi, skoro wiem, gdzie przebywa.O, te żałosne obiboki gorzko pożałująlekceważenia swoich obowiązków.Wiele mogę wybaczyć, ale nie takie olewactwo! Generalnieniełatwo wyprowadzić mnie z równowagi, ale jeśli już komuś się to udało, nie znałam litości.Dlanikogo.A teraz byłam po prostu wściekła.Na demony! Jeszcze nikt nie potraktował mnie z takim brakiem szacunku! W mojej piersirosła złość, której ofiarą miał paść laro Riencharn, choć to nie on ją spowodował.Gdy pojawiłam się w polu widzenia dwóch wartowników pilnujących wejścia dopomieszczenia dla zatrzymanych, popatrzyli na mnie jakoś dziwnie i zgodnie złączyli włócznie,zagradzając mi przejście.Tłumiąc pragnienie użycia magii, zapytałam sucho:- Co.To.Ma.Znaczyć?Dzielni strażnicy pobledli.Jeśli zwykle wykazywałam nadzwyczajne opanowanie i spokój, togdy zaczynałam mówić takim tonem, wszyscy spodziewali się katastrofy.- Lare Tyen, nie powinno pani tu być - wykrztusił wreszcie jeden z nieszczęśników.Zmierzyłam go lodowatym spojrzeniem i bez słowa ruszyłam do wejścia.Jak będzie trzeba, torozniosę te włócznie razem ze strażnikami, którzy ośmielili się zagrodzić mi drogę.- Lare Tyen.ale naprawdę pani nie może! To rozkaz laro Grossa! - zawołał wystraszonydrugi strażnik.- Przebywa tu mój podejrzany - powiedziałam łagodnie, dziwiąc się sykowi w swoimgłosie.- I nikt nie ma prawa zabronić mi wejścia do jego celi!Strażnicy skulili się, ale nie mieli zamiaru się poddawać.Ja również.- My nie.- wyjęczał pierwszy.- W jakiej trumnie chcecie być pochowani, otwartej czy zamkniętej? - moja cierpliwośćwyczerpała się w końcu do reszty.- My.- W zamkniętej - skonstatowałam sucho i błyskawicznie wysunęłam przed siebie rękę.Obie przeszkody runęły na podłogę z nieprzyjemnie brzęczącym dzwiękiem.Miałam nadzieję,że gdy się ockną, będą mogli obejrzeć odciski kolczug na swojej skórze.Chamstwo powinnozostać ukarane.I wtedy w piersi zakłuł mnie nagły niepokój.Co takiego się tam działo, że tak uparcie niechcieli mnie przepuścić?! Na bogów i demony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]